Joaquin Buckley zrobił to ponownie! Tym razem ofiarą potwornej mocy Amerykanina padł Antonio Arroyo.

Runda 1:

Ruchliwy Joaquin Buckley od początku walki. Antonio Arroyo szukał kopnięć na różnych płaszczyznach, Amerykanin podobnie, choć ten pracował także pięściami. Po nieudanym kopnięciu, Brazylijczyk stracił równowagę, choć przeciwnik nie zdołał wykorzystać dogodnej sytuacji. Mnóstwo kopnięć, głównie celowanych na korpus po stronie Arroyo. Niemalże bliźniaczy błąd popełniony tym razem przez zawodnika z USA, który również skutkował utratą równowagi ze względu na źle wyprowadzone wysokie kopnięcie. Na zakończenie rundy, Buckley chciał zainicjować akcję zapaśniczą, lecz nieskutecznie – nieudanie zaakcentował rundę na swoją korzyść.

Runda 2:

Runda druga w wykonaniu obu zawodników wyglądała niemalże bliźniaczo, Buckley nieustannie parł do przodu, wywierał presję, szukał głównie kopnięć, ale ciosy nożne przeplatał z akcjami bokserskimi, czego brakowało u rywala. Ten z kolei w większości celował w korpus, bądź wykroczną nogę przeciwnika. Buckley miał wyraźne problemy z rozczytaniem zamiarów oponenta, nie wiedział, w którą płaszczyznę wymierzy kopnięcie jego rywal. Klincz pod siatką zainicjowany przez Amerykanina, lecz niewiele z niego wynikło.

Runda 3:

Nieudana próba sprowadzenia w wykonaniu Amerykanina skutkowała chwilowym zajęciem pleców przez przeciwnika. Wydawało się, że Joaquin będzie w sporych opałach, jednak sprawnie wywinął się z niedogodnego położenia. Amerykanin złapał Brazylijczyka ciosami na siatce. Lewe wysokie kopnięcie Buckleya, fenomenalna akcja krótkim prawym podbródkowym! Arroyo zwalił się nieprzytomny na deski!