Marek Bujło, który zaledwie kilka dni temu zadebiutował w oktagonie UFC, został zwolniony z największej organizacji MMA na świecie. Decyzja zapadła w dość kontrowersyjnych okolicznościach…

Bartosz Bartkowiak, menadżer polskiego zawodnika, ujawnił kulisy tej nieoczekiwanej decyzji. Okazuje się, że kluczowym czynnikiem było odrzucenie przez team Marka Bujły propozycji kolejnej walki zaplanowanej na 24 stycznia podczas UFC 324 w Las Vegas – zaledwie dwa miesiące po debiucie.

„Dzisiaj wiadomość od matchmakera z propozycją walki na UFC 324. Wiedząc o tym, że zawodnik obecnie nie może nawet ruszać się normalnie, a o sparowaniu czy kopaniu nawet nie wspominając. Dokładnie wiedząc o kontuzji, widząc zdjęcia, będąc poinformowanym już 24 listopada, że stopa jest naruszona” – wyjaśnił Bartkowiak w obszernym oświadczeniu.

Debiut Bujły w UFC przeciwko Denzelowi Freemanowi nie należał do najbardziej spektakularnych. Polak przegrał jednogłośną decyzją sędziów (28-29, 28-29, 28-29), a sama walka nie porwała publiczności. Co istotne, zawodnik z Ełku doznał podczas pojedynku poważnej kontuzji stopy – najprawdopodobniej pęknięcia śródstopia i skręcenia kostki.

Początkowo przedstawiciele UFC zapewniali, że porażka nie przekreśla przyszłości Polaka w organizacji. „Po walce zapewnienie UFC, że nic się nie stało, że to tylko debiut, że nie można się załamywać” – relacjonował menadżer zawodnika. Sytuacja diametralnie zmieniła się, gdy team Bujły odmówił przyjęcia walki w styczniu ze względu na stan zdrowia zawodnika.

„Przymusowa odmowa propozycji walki, bo zdrowie jest najważniejsze ponad każdymi pieniędzmi, galami numerowanymi i medialnym zgiełkiem. Efekt? Zwolnienie. Dwa dni po zapewnieniach, że wszystko jest ok, na swój sposób wymuszając na zawodniku wzięcie walki z poważnym urazem” – napisał rozgoryczony Bartkowiak.

Źródło: Facebook (Bartosz Bartkowiak)