Sebastian Przybysz, Daniel Torres, Marian Ziółkowski, Roberto Soldic, Mamed Khalidov, Tomasz Narkun, Phil De Fries – to wszystko fighterzy, którzy aktualnie są w posiadaniu mistrzowskiego pasa KSW. Co ciekawe, jak wynika ze słów jednego z właścicieli – Martina Lewandowskiego – każdy z nich mógłby przejść do największej organizacji MMA na świecie, gdyby tylko tego chciał. 

Poszczególne transfery do UFC czasami bardzo głośno są podważane przez kibiców z całego globu. Co do tego, iż na szczycie rywalizuje absolutna, światowa czołówka, nie ma najmniejszych wątpliwości. Patrząc jednak na występy niektórych zawodników, przez myśl przechodzi pytanie, czy aby na pewno ogląda się wydarzenie największej marki? Wiadomo, iż w każdej, innej organizacji znajdzie się kilka perełek, których poziom sportowy jest równie dobry, co tych walczących pod szyldem amerykańskiego giganta.

Zobacz także: Martin Lewandowski o 1. edycji MMA Polska: Nakryliśmy czapką wszystkie amatorskie wydarzenia dotąd

Wygląda na to, że umiejętności prezentowane przez posiadaczy mistrzowskiego trofeum KSW są na tyle dobre, iż największa, światowa organizacja, z przyjemnością sięgnęłaby po ich usługi. Co więc powstrzymuje ich od przejścia? O tym opowiedział Martin Lewandowski w rozmowie z naszym portalem.

Gwarantuję ci i państwu, że wszyscy nasi mistrzowie mają na stole ofertę od UFC. Wszyscy, co do jednego. Może oni tego nie powiedzą, ale ja wiem, bo mamy na tyle fajne relacje z zawodnikami i promotorami. Część ludzi po prostu mówi, że nie jest zainteresowana. A jeżeli coś odpalamy, to biorą, co leży na stole. Nie chcę też powiedzieć… UFC jest najlepszą organizacją na świecie, kropka. Nic tego nie zmieni, nikt z tym nie walczy. Niemniej jednak czasami możemy być ciekawsi dla zawodników – bo jesteśmy bardziej europejscy, bo inaczej o nich dbamy, bo nie jesteś numerem 654, tylko w czołówce i oni to doceniają. A płacimy bardzo dobrze.

Ostatnim zawodnikiem, który postanowił przejść tę drogę, był Abus Magomedov (24-4-1). Kibice nie ukrywali swojego rozczarowania, momentalnie komentując całe przedsięwzięcie w przestrzeni internetowej. Lewandowski i wtedy przybył z wyjaśnieniami, tłumacząc, co do tego doprowadziło.