Czasem jest tak, że jeśli na papierze karta jest mocna, nie ma to przełożenia na wydarzenia w oktagonie. Nie tym razem. Nie mam wątpliwości że UFC 187 była galą roku. Dwie świetne walki o pas, pojedynek Arlovski – Browne który przejdzie do historii oraz świetny Cerrone. Kto zasłużył na plusa a kto na minusa? Zapraszam do lektury.Plus and minus icons

Travis Browne vs. Andrei Arlovski – czapki z głów, walka która zostanie zapamiętana na długie lata. Tona ciosów na głowę Travisa i odrodzenie się na nowo legendarnego Andrzeja. Fenomenalny bój, obaj padali na deski oktagonu, obaj sie podnosili by przyjąć i zadać kolejne bomby. Bezsprzecznie walka która przejdzie do historii. Mimo iż Travis przegrał, to nie sposób dać mu minusa. Waga ciosów Arlovskiego wciąż budzi respekt. Przyjaciele..

Chris Weidman – nie ma przypadku że pas należy do Chrisa. Weidman udowodnił to chyba największym niedowiarkom. Przetrwał nawał ciosów by zrobić to co umie najlepiej – obalić i stłamsić w swoim królestwie. Mądra i przemyślana taktyka, przygotowanie pozycji i wyrok na Vitorze. Czego chcieć więcej od mistrza? The Champ is here!

Daniel Cormier – nie miał lekko a mimo to wydarł to zwycięstwo. „DC” pokazał że szczękę ma mocną przyjmując kilka srogich bomb z rąk Johnsona i nie przewracając się po nich. Wymęczył Johnsona w klinczu i parterze wykluczając jego największą broń by w końcu poddać „Rumble”. Wygraną tę należy docenić chociażby z tego faktu, iż Cormier wziął tę walkę niedawno a mimo to potrafił być solidnie przygotowany, lepiej kondycyjnie od Johnsona.

Anthony Johnson – nie chodzi o występ a zachowanie po walce, kiedy to „Rumble” zapiął pas mistrzowski na biodrach Cormiera. Niby mała rzecz, jednak pokazująca tonę szacunku do rywala, uznanie jego wyższości. Co raz mniej mamy takich zachowań, powinniśmy je chwalić. Wielkie brawa panie Johnson, to się chwali.

Bez tytułu

Vitor Belfort – bez TRT nie istnieje. Fizycznie wyglądał mizernie, z napompowanych mięśni została już tylko pamiątka na zdjęciach. Dopuszczalny poziom testosteronu pozwolił mu na 20 sekundowy zryw, w którym kilkukrotnie trafił Weidmana. To było wszystko na co stać było tej nocy legendarnego „Phenoma”. Spore rozczarowanie dla wszystkich, miał poważnie zagrozić mistrzowi a był najłatwiejszym rywalem.

Anthony Johnson – dostał plusa ale nie ustrzegnie się minusa. Po pierwszej rundzie „Rumble” był już mocno zmęczony. Kondycji z pewnością nie było na 15 a co dopiero 25 minut.Intensywność i moc ciosów w pierwszej rundzie szybko dała o sobie znać powodując braki tlenowe w drugiej części pojedynku. Spodziewaliśmy się czegoś więcej po Johnsonie.

Uriah Hall – mówi się o nim jako o talencie, jednak za nic nie potrafi tego przekuć na oktagon. Kolejna porażka w UFC pokazuje iż oczekiwania wobec niego są wygórowane. Rekord w UFC 3-3 szału nie robi, Hall jak na razie zawodzi, mimo że przed porażka z Natalem posiadał trzy walki z rzędu wygrane.