„Każdą porażkę obracam w sukces, każdą porażkę odwracam w triumf”- tak rymował Wojtek Sokół. Można odnieść wrażenie że odwrotność tych słów idealnie można włożyć w usta Pawła Jóźwiaka, właściciela FEN-u. Po świetnej gali z numerkiem 6, dwóch kapitalnych bojach które widzowie mogli zobaczyć w otwartym Polsacie przyszedł czas na walkę wieczoru która z pewnością zaszkodzi a nie pomoże wrocławskiej organizacji.
Jaki jest Tymek – każdy fan MMA wie. Oczywistym faktem było to że Świątek da dobre show, sprawi że walka skończy się przed czasem. Nikt jednak nie był w stanie przewidzieć tego co się stanie. Pierwsza odsłona tego starcia jasno pokazała kto jest lepszy. Świątek łapał każdy cios Marinho i był na pół przytomny. To już był dobry czas na przerwanie tego pojedynku. Stało się inaczej gdyż niekompetencja Sebastiana Jagielskiego na to nie pozwoliła. Kolejne dwie rundy to dewastacja twarzy Tymka, pogłębianie obrażeń. Z zachwytu nad wytrzymałością i uporem „Omena” zaczęły pojawiać sie gwizdy i okrzyki. Skierowane oczywiście nie były one do dwóch bohaterów a do sędziego i kornera Tymka który za wszelką cenę chciał wygrać ten pojedynek kosztem życia. Tak życia, gdyż Tymoteusz nie był świadom sytuacji, tańczył po każdym ciosie który lądował na jego twarzy. Czwarta runda to bezmyślność Tomasza Knappa który pozwolił aby jego podopieczny wyszedł do walki. Zadałem sobie wówczas pytanie: Czy Knapp zostawił mózg w szatni? W piątej, ostatniej rundzie byliśmy niestety świadkami nieprzyjemnego zdarzenia. Po jednym z ciosów Światek padł na matę i w końcu Jagielski przerwał ten pojedynek. Nie trzeba dodawać że Tymka znoszono na noszach.
Skandal! To jest Skandal! Tomasz Knapp który posłał swojego podopiecznego jest największym winowajcą tej gali! Andrzej Kościelski potrafił rzucić ręcznik. Jasno to pokazuje kto tu jest trenerem a komu się tak tylko wydaje. Tymoteusz nie miał żadnych szans na wygraną a mimo to człowiek który powinien czuwać nad swoim zawodnikiem kosztem życia naraża go. Powiedzmy otwarcie: Idiotyzm! Trener powinien być jak ojciec, Knapp to Josef Fritzl w tym wypadku. W żaden sposób nie da się obronić Knappa. Człowiek albo jest zwyrodnialcem albo niespełna rozumu. To że Tymoteusz nie był przygotowany do tej walki pominę.
Co to wszystko oznacza? Po pierwsze zdrowie Tymka. Na Facebooku Światek pisał tylko o nosie, jednak nie trudno się domyślić że obrażenia dadzą o sobie znać. Niestety. Po drugie to lawina hejtu spadnie na Polska scenę MMA. Tak mozolnie budowany obraz tego sportu może runąć jak domek z kart. Przesadzam? Poniżej dwa tytuły stricte sportowych portali, strach pomyśleć co będzie w brukowcach:
Ostatnia rzecz jaka mnie „irytuje” to zachowanie organizatorów którzy idą w zaparte broniąc jegomościa Jagielskiego. Jak można jeszcze go bronić? słowa że „Jagielski ostatnio przerwał za szybko i był pod presją, stąd nie przerywał walki Tymka” to nie mniejsza głupota niż przerwanie walki. FEN zorganizował świetną galę. Biszczak, Zontek, Browarski, ktoś pamięta ich walki? Nie sądzę. Na koniec dodam jedno. Pamiętacie samosąd we Włodowie sprzed 10 lat? Miałem nadzieję że wstając rano poczytam o samosądzie we Wrocławiu. Serio.