Choć Jack Della Maddalena pierwotnie miał zawalczyć na UFC 290, z konfrontacji zmuszonych było wycofać się dwóch rywali. Na szczęście Australijczyk nie musi zbyt długo czekać na kolejny start.

Idący jak burza Jack Della Maddalena (14-2) ostatnimi czasy miał sporo pecha. Zestawiony z nim na UFC 290 Sean Brady (15-1) nabawił się kontuzji, w związku z czym musiał wycofać się z walki. Szybko udało się znaleźć zastępstwo. Padło na Josiaha Harrella (7-0), który choć spełnił wszystkie obowiązki, nie był w stanie wyjść do starcia. Podczas rutynowej kontroli przed występem wykryto u niego rzadką chorobę, która zagraża jego życiu, dlatego zmuszony jest teraz położyć się na stole operacyjnym.

Zobacz także: Walka na UFC przepadła, ale życie ocalone

Della Maddalena pozostał jednak na dłużej w Stanach Zjednoczonych, wyrażając chęć występu. Okazuje się, iż bardzo szybko będzie miał ku temu okazję. Według informacji Ariela Helwaniego, do oktagonu wejdzie on już w najbliższy weekend. Stanie wtedy w szranki z Bassilem Hafezem (8-3-1).

Australijczyk ma za sobą już cztery starty pod sztandarem globalnego potentata, z których wszystkie zwyciężył – i to w pierwszych rundach! Po raz ostatni zawalczył w lutym tego roku. Efektownie uporał się wtedy z legitymującym się rekordem 17-5 Randym Brownem.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Dla jego najbliższego oponenta będzie to natomiast debiut dla największej promocji na świecie. Obecnie może pochwalić się serią dwóch wygranych. W przegranym polu zostawiał kolejno Anthony’ego Ivy’ego (11-7) oraz Evana Cuttsa (15-6).

Źródło: Twitter/Ariel Helwani