Mateusz Gamrot kapitalnie zaprezentował się w zeszły weekend, poddając Jeremy’ego Stephensa w zaledwie nieco ponad minutę od rozpoczęcia pojedynku. Kolejny triumf pod sztandarem UFC przybliża go do osiągnięcia założonego celu, jednakże tak naprawdę przed nim jeszcze długa droga. O tym, z kim chciałby skrzyżować rękawice w przyszłości, Polak opowiedział w rozmowie z Dominikiem Durniatem dla Polsatu Sport

Jeżeli ktoś w Stanach Zjednoczonych jeszcze nie kojarzył Mateusza Gamrota (19-1), po minionej walce z pewnością się to zmieniło. Polak pokazał się na UFC Vegas 31 ze znakomitej strony i nie dając najmniejszych szans swojemu oponentowi, Jeremy’emu Stephensowi (28-19), poddał go już w inauguracyjnej rundzie.

Zobacz także: UFC Vegas 31: Mateusz Gamrot błyskawicznie poddał Jeremy’ego Stephensa! [WIDEO]

Po takich obrazkach, kibice są spragnieni jego kolejnych startów, stąd momentalnie zaczęły się spekulacje odnośnie następnej batalii. Sam „Gamer” woli jednak do tego podejść na spokojnie, by wystrzec się błędów z przeszłości. Jak zapowiedział, celuje w powrót w okolicach grudnia bieżącego roku lub początek przyszłego.

Teraz na pewno chciałbym odpocząć, ponieważ patrząc na moje doświadczenie z przeszłości, nie ma co za szybko wracać do klatki, bo trzeba odpocząć trzeba nabrać głodu, to raz. Dwa – chcę teraz wrócić do Czerwonego Smoka i pomóc chłopakom w ich przygotowaniach, bo część z nich trenuje do walk. Chciałbym też spędzić trochę czasu z rodziną, bo od początku roku w sumie więcej mnie nie było w Polsce, niż byłem. Tak jak sobie na chłodno myślę, to grudzień, może początek nowego roku, aczkolwiek nie ma jeszcze żadnych planów, jesteśmy świeżo po walce. 

Wciąż pozostaje jednak pytanie – kto mógłby być jego kolejnym przeciwnikiem? Patrząc w ranking dywizji lekkiej, obsadzony jest on wieloma, bardzo dobrymi zawodnikami. Gamrot oczywiście jest gotowy na każdego z nich, a jako potencjalnego, wymarzonego rywala, wskazał Tony’ego Fergusona (25-6), który aktualnie zajmuje piątą lokatę.

TOP 15 w kategorii lekkiej, to każde nazwisko jest grube i mocne poziomem sportowym, ale i medialnym. Kto by to nie był, to naprawdę będzie fajna walka. Dla mnie wymarzonym rywalem byłby Tony Ferguson, bo jest stylistycznie bardzo dobry i też jest głośnym nazwiskiem. Myślę, że jakbym na niego trafił, to chyba byłbym najbardziej szczęśliwy, ale każde inne też będzie świetne. 

„El Cucuy” aktualnie nie najlepiej sobie radzi pod szyldem amerykańskiego giganta. Amerykanin przegrał trzy ostatnie batalie, aczkolwiek warto zaznaczyć, iż doszło do tego z absolutną czołówką. Wcześniej mógł cieszyć się serią aż dwunastu triumfów.

Źródło: polsatsport.pl