Michael Bisping (30-9) jest byłym mistrzem UFC i niewątpliwie jedną z ikon amerykańskiego giganta. Od dłuższego czasu wisiała w powietrzu jego pożegnalna walka. Wielu śmiałków chciało pożegnać „Hrabię”, ale ostatecznie do czterdziestego pojedynku nie dojdzie.

Bisping jakiś czas temu wspominał o tym, że nie zamierza już walczyć, teraz podczas podcastu Believe You Me Anglik ogłosił zakończenie swojej sportowej kariery, uzasadniając swoje postępowanie:

Od dłuższego czasu o tym wspominałem – mogę walczyć, bądź nie. Niestety to nie walkę chcę ogłosić, a moją sportową emeryturę.  To była długa przygoda. W 2003 roku zacząłem trenować, a więc 15 lat jako profesjonalny zawodnik, 12 czy 13 lat w UFC. Nie możesz tego robić w nieskończoność.
Miałem problemy z moim okiem. Po walce z Gastelumem, zacząłem mieć problemy z zdrowym okiem. Nigdy o tym nie mówiłem. Poszliśmy do klubu. Było ciemno, a kątem mojego „dobrego” oka zacząłem widzieć jakieś błyski. Pomyślałem – „Co się u diabła dzieje?”.
Pierwsze co zrobiłem po powrocie do domu to wizyta u lekarza. Początkowo mówili, że możliwe, że to odklejona siatkówka, ale się przyjrzeli i powiedzieli, że to odklejenie ciała szklistego.

Po tym stwierdziłem, że kończę z walczeniem, ale rozważałem kolejną walkę. Miałem zamiar walczyć w Londynie. To nie doszło do skutku, co pewnie wyszło mi na dobre.

Jednym z dodatkowych czynników przyśpieszających podjęcie decyzji przez Michaela Bispinga, było obejrzenie filmu Journeyman prezentującego historię pięściarza, który prawie umarł po swojej ostatniej walce, a urazy mózgu jakich doznał, uniemożliwiły mu normalne funkcjonowanie.

Obejrzałem ten filmik zeszłej nocy i stwierdziłem, że nie warto. Miałem pas. Wiele wygrałem. Dokonałem wszystko, co sobie zamierzyłem. Po co marnować jeszcze czas i energię? Trzeba wiedzieć, kiedy skończyć. Mam prawie 40 lat. Mój czas nadszedł.

 

 

źródło: Believe You Me Podcast