Na UFC Singapore Michał Oleksiejczuk zmierzył się z innym mocnym stójkowiczem Chidim Njokuanim. „Husarzowi” szybko udało się rozprawić z przeciwnikiem, z czego jest bardzo zadowolony. „Najlepsza walka i zwycięstwo w karierze” – mówi stanowczo.
W zeszły weekend miejsce miała gala UFC w Singapurze, podczas której nie zabrakło polskich akcentów. Łukasz Brzeski (8-4-1) niestety zmuszony był uznać wyższość przeciwnika, zostając brutalnie znokautowanym. Zdecydowanie lepiej poszło natomiast Michałowi Oleksiejczukowi (19-6). „Husarz” pokazał się z bardzo dobrej strony i nieustannie wywierając presje, ostatecznie rozbił Chidi Njokuaniego (22-10). Za swoją postawę został nawet nagrodzony bonusem w wysokości 50 tysięcy dolarów.
Zobacz także: 50 000 $ dla Michała Oleksiejczuka! Bonusy po UFC Singapore rozdane!
Tuż po starciu, Oleksiejczuk wywołał niemałe poruszenie. Zamiast rzucić wyzwanie zawodnikowi ze swojej dywizji (średniej), pomylił nazwiska, upominając się o pojedynek z fighterem królewskiej kategorii Curtisem Blaydesem (17-4). Z czego wynikała ta pomyłka?
Dostałem to kopnięcie na głowę. Nie łapię tak high kicków na sparingach, czy w walkach, a tam naprawdę oberwałem. Nie wiem, czy byłem zamroczony, ale w mocnym amoku i cholera wie… Ale śmiesznie wyszło, także nie ma co.
Jeśli chodzi natomiast o sam przebieg pojedynku, to Polak jest z niego bardzo zadowolony. Nie ukrywa, iż jego zdaniem był to najlepszy występ w dotychczasowej karierze.
Jestem bardzo zadowolony. Uważam, że to była najlepsza walka i zwycięstwo w karierze, bo ten rywal miał 22 wygrane walki, mocny striker i jestem bardzo z tego zadowolony.
fot. Suhaimi Abdullah/Zuffa LLC via Getty Images