Choć Justin Gaethje rozumie, że przez ostatnią przegraną odsunął się od walki o pas, niczego nie żałuje. Zapowiada, iż nie zamierza jeszcze składać broni i zrobi wszystko, by dojść do trofeum.

13 kwietnia miejsce miała historyczna gala UFC 300, podczas której doszło do wielu bardzo interesujących pojedynków. Jeszcze przed wydarzeniem sporo mówiło się o tym, iż starcie Justina Gaethje (25-5) z Maxem Hollowayem (26-7) jest gwarantem do bonusu za walkę wieczoru, i tak się właśnie wydarzyło.

Przed tym pojedynkiem Gaethje był tak naprawdę pierwszy w kolejce do konfrontacji o regularny pas mistrzowski z Islamem Makhachevem (25-1). Podjął jednak ryzyko i finalnie w wyścigu wyprzedził go Dustin Poirier (30-8), którego kilka miesięcy wcześniej znokautował. Czy żałuje swojej decyzji? O tym opowiedział w rozmowie z MMA Knockout.

Myślę, że wiele osób na moim miejscu zdecydowałoby się nie brać walki z Hollowayem. Niczego nie żałuję. Świetnie się bawiłem. To była ogromna, historyczna karta dla UFC, a bycie jej częścią, najlepszym starciem gali… Tego się nie zapomni. To było ogromne ryzyko. Nie udało mi się i gdybym wygrał tę walkę, gdybym zdobył szybki nokaut, przyjąłbym potyczkę z Makhachevem. Ale taka jest ta gra…

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Póki co oczywiście zdecydowanie za wcześnie, by myśleć o kolejnych krokach. „Highlight” znajduje się jednak na trzeciej pozycji w bardzo mocno obsadzonej dywizji, więc raczej nie będzie problemu ze znalezieniem odpowiedniego oponenta. Sam podkreśla, iż jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć.

Z pewnością definicja wojny, a zwłaszcza nokaut w taki sposób, zdecydowanie się do niej zalicza. Ale jeszcze nie skończyłem. Zamierzam walczyć w przyszłości, a to jedyny sposób, w jaki potrafię rywalizować.

przyznał.

Zobacz także: Justin Gaethje zabrał głos po ciężkim nokaucie

Źródło: si.com, fot. Jeff Swinger-USA TODAY Sports