Gale z cyklu „on FOX” zazwyczaj nie zawodzą. Tak też było tym razem. Fenomenalny Masvidal, zjawiskowa Shevchenko i potworny Ngannou to najlepsza wizytówka UFC on FOX 23 w Denver. Kto jeszcze zachwycił a komu należą się cięgi? Oto nasze plusy i minusy.

 

 

Valentina Shevchenko- to nie był przypadek! Ta dziewczyna rozwija się świetnie. Nie od dziś wiemy, że Valentina to niesamowita strikerka. Okazuje się, że i w parterze należy się jej obawiać, o czym przekonała się doskonała przecież w parterowych szlifach, Juliana Pena odklepując balachę. „Bullet” tę walką zapewniła sobie walkę o pas z Amandą Nunes. Cóż to będzie za pojedynek!

Jorge Masvidal- wielka walka Masvidala. Kapitalny boks utorował mu drogę do zwycięstwa. Od początku kontrolował pojedynek ciosami prostymi które raz po raz kąsały „Kowboja”. Tuż przed końcem pierwszej rundy doszło do kontrowersji. Masvidal trafił Cerrone który upadł i przyjął kilka ciosów. Sędzia mógł już wtedy przerwać pojedynek. Jednak nieuniknione stało się w drugiej rundzie. Rozbity Cerrone przyjął kilka ciosów po których Herb Dean musiał przerwać walkę.

Francis Ngannou- spustoszenia wagi ciężkiej ciąg dalszy. Francuz nie dał szans Andreiovi Arlovskiemu nokautując go w półtorej minuty. Świetna kombinacja pozbawiła Białorusina świadomości. U Ngannou widać dalej progres w jego szlifach bokserskich co dobrze wróży na przyszłość. Największa w karierze wiktoria „Predatora”.

Jason Knight- świetna walka! Knight od początku nie przestraszył się bardziej doświadczonego rodaka nie ustępując mu w stójce w pierwszej rundzie, by na jej koniec zaatakować i spróbować poddać Caceresa. Co się odwlecze to nie uciesze, w drugiej rundzie Knight spędził większość rundy za plecami Caceresa rozbijając go i próbując poddać by na 40 sekund przed końcem drugiej rundy poddać zza pleców „Bruce Leeroya”.

Jingliang Li– kiedy Chińczyk wygrywa w UFC jest to niewątpliwie zjawisko godne uwagi. Ten jegomość robi to już czwarty w największej organizacji świata (!). Li, dla którego to była szósta walka w UFC zdominował stójkowo debiutanta w postaci Bobby’ego Nasha, choć sam był w opałach w pierwszej rundzie. Mimo wątpliwej kondycji a także techniki, Chińczyk hartem ducha i zawziętością potrafił znokautować także zmęczonego już rywala.

 

 

 

 

Donald Cerrone- Nie był to bardzo zły występ „Kowboja”, jednak dziurawa garda to minus tego występu. Masvidal trafiał dużo ciosami prostymi Cerrone który nie mógł znaleźć na to recepty. To ciosy proste, a właściwie brak ich obrony były gwoździem do trumny popularnego „Kowboja”.

Andrei Arlovski- czas chyba kończyć. Czwarta z rzędu porażka przed czasem w słabym stylu Andreia to nie przypadek. Wiek, utrata szybkości, siły odbija się na Arlovskim który jest co raz to łatwiejszym celem. Wielki mistrz, który jakiś czas temu przeżywał drugą młodość powinien poważnie przemyśleć dalsze starty w MMA.

Aljamain Sterling- brak pomysłu, agresji, chęci do walki. Sterling przez dwie rundy krążył wokół Assuncao częstując go kopnięciami które w większości przeszywały powietrze, niż kąsały rywala. Kilka nieporadnych prób obaleń, a także wyprowadzonych ciosów jak na lekarstwo. Podopieczny duetu Serra- Longo nie potrafił zagrozić Brazylijczykowi nawet przez chwilę. Dopiero w trzeciej rundzie ruszył na rywala, jednak i to nie wyglądało zbyt imponująco. Słaby występ „Funk Mastera”.