Niespodzianki nie było. Miała być wojna i była. Wyniszczający pojedynek z wieloma zwrotami akcji miedzy Dustinem Poirierem a Justinem Gaethje zakończył się dopiero w czwartej rundzie. Triumfował ten pierwszy.

Pierwsza runda rozpoczęła się od ataku Poiriera który inicjował ataki. Gaethje w swoim stylu zaczął od mocnych kopnięć na udo rywala. Z minuty na minutę ciosy Poiriera siały co raz większe spustoszenie. Poirier był o wiele szybszy. Gaethje nie mógł znaleźć sposobu na skrócenie dystansu, sprawiała mu problemy odwrotna pozycja Poiriera.

Druga runda to atak mocnymi kopnięciami Gaethje, które mocno odczuł Dustin Poirier. Poirier podobnie jak w pierwszej rundzie stawiał na akcje bokserskie, Gaethje niewzruszony szedł do przodu jak tur, zbierając masę ciosów ale także odgryzając się Poirierowi. Gaethje cały czas atakował niskimi kopnięciami, które odniosły skutek, Poirier zmieniał pozycję, był mniej mobilny. Na koniec rundy Gaethje spróbował ekwilibrystycznego kopnięcia, niczym Peter Graham.

Trzecia walka to idący cały czas do przodu, niczym czołg Justin Gaethje który konsekwentnie próbował kopnięć. Poirier słabł, wydawał się być zmęczony. Pod koniec rundy Gaethje trafił palcem w oko. Jako że był to drugi taki faul, Gaethje został ukarany odjęciem punktu.

Czwarta runda była ostatnią. W jednej z pierwszych wymian, Poirier skontrował niskie kopnięcie obszernym sierpowym który trafił idealnie w szczękę. Gaethje zatańczył na nogach lecz nie upadł. Poirier dopadł do niego i lawiną ciosów próbował znokautować Gaethje. Były mistrz WSOF próbował pozostać w pojedynku wchodząc w wymianę, jednak Poirier poczuł krew i zasypał swojego rywala kilkunastoma ciosami co zmusiło sędziego Herba Deana do przerwania tej niesamowitej walki.