Ponad rok temu Alexander Gustafsson zakomunikował światu zakończenie kariery, wcześniej uznając w oktagonie wyższość Anthony’ego Smitha. Kilka godzin temu jednak pojawiło się oficjalne stanowisko popularnego „The Mauler”, w którym ogłosił swój powrót i zdradził szczegóły na temat walki.

Cytując komentarz zawodnika:

Tęskniłem za tym, tęskniłem za rywalizacją i nie sądzę, żebym jeszcze na dobre z tym skończył. Pomimo tego, co czułem wcześniej. Zawsze miałem na to chrapkę. A teraz w nowej dywizji i przeciwko nowym rywalom, mam przed sobą bardzo ekscytujący czas. Podjąłem decyzję [żeby wrócić] w ciągu ostatnich kilku tygodni. Pozostawałem aktywny, mimo dziwnych czasów, w których żyjemy.

Zobacz także: Kolejna głośna propozycja rywala dla Andersona Silvy

Po 16 walkach w kategorii półciężkiej, w tym m.in. starciach o tytuł w najlepszej organizacji świata z Jonem Jonesem i Danielem Cormierem, teraz Szwed szykuje się do debiutu w wadze ciężkiej. Gustafsson sam podkreśla, że zawsze uważał się za dużego półciężkiego i mocno musiał ścinać wagę, stąd na półtorej miesiąca przed oficjalnym powrotem, fighter nie mógłby się na taki ruch zdecydować.

Moja waga waha się w przedziale 236-238 funtów [ok. 107-108 kg], a na walce będę ważył ok. 231-233 funty [ok. 105-105,5 kg]. Pomimo że przechodzę do wyższej dywizji wagowej, nie chcę dodawać żadnej niepotrzebnej masy. Chcę zachować wagę, przy której najlepiej mi idzie na treningach, a to jest ok. 227-233 funty [ok. 103-105,5 kg]. To świetny punkt, czuję się tam silny, jednocześnie zachowując szybkość i unikając kontuzji. W przeszłości, kiedy redukowałem wagę o 33 funty [ok. 15 kg], zawsze doznawałem drobnych urazów – plecy, kolano lub jeszcze co innego. Cięcie wagi przez tyle lat ma swoją cenę. To całkowicie nowa dywizja, z różnymi wyzwaniami i z zupełnie inną bestią, z której ciężarem będę musiał się zmierzyć.

Tą bestią naprzeciwko będzie były czempion UFC kategorii ciężkiej, Fabricio Werdum. Mimo że na gali UFC 249 w maju br. Alexey Oleynik pokonał Brazylijczyka, to ten w swoim primie wygrywał m.in. z Fedorem Emelianenko, Alistairem Overeemem czy Cainem Velasquezem, zdobywał mistrzostwo świata w BJJ i ADCC, jak przypominają autorzy komunikatu. Gustafsson bardzo docenia osiągnięcia przeciwnika, ale jest przekonany o swoim zwycięstwie.

Jest doświadczony, w pewnym sensie to legenda sportu, jeśli spojrzeć na jego karierę. Przybrał trochę na wadze w ostatnich latach, ale nie wolno go lekceważyć, skrywa w rękawicach wiele sztuczek, jest czarnym pasem i, jak każdy w kategorii ciężkiej, mocno bije. Więc to będzie niesamowite wyzwanie i walka z nim jest dla mnie bardzo motywująca. Wejdę tam z pełną siłą, w pełni przygotowany do zwycięstwa. To nie gra, wejdę tam, żeby pokiereszować mu twarz i zgarnąć wygraną.

Powrót Gustafssona jest szykowany na galę 25 lipca na wyspie Yas w Abu Dhabi. Szwed wraca do oktagonu, zastając zupełnie inne realia – teraz będzie walczył na wyspie, bez udziału publiczności. Nowe warunki nie rozpraszają jednak fightera, który jest bardzo skupiony na swoim najbliższym celu. W swoich rozważaniach wraca jednak do przeszłości i wybiega w przyszłość.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Mam przeczucie, jak to będzie wyglądać [walka przy pustych trybunach]. Kiedy walczyłem w Sydney z Jamesem Te Huną w 2011 r., byłem na karcie wstępnej, przed południem, więc arena była praktycznie pusta. To inna, dziwna atmosfera, ale w pewnym sensie to też mniejsza presja. Dla mnie to nie ma znaczenia – jestem tam po to, żeby walczyć, wykonać swoją robotę i zarobić pieniądze. W tej chwili jedyne, co mam w głowie, to wygrana jednej walki, zobaczymy, gdzie mnie to doprowadzi. Chciałbym mieć passę kilku zwycięstw, iść po pas i zdobyć go. Jeśli będę się czuł tam dobrze, nie będzie powodów, żebym wrócił do wagi półciężkiej.

Źródło: www.maulerbet.com