…bo jest różnica między romansem i prostytucją. Ja wiem, że w dzisiejszych czasach trzeba ludzi bić po głowach, aby zrobić na nich wrażenie. Ale czy naprawdę musimy robić to przy pomocy coraz dziwniejszych… hmm… dziwolągów?
UWAGA: tekst przeznaczony dla osób rozumiejących znaczenie słowa metafora.

Na początku był Pudzian
Kiedy w 2009 roku Pudzianowski wchodził do ringu aby zmierzyć się z Marcinem Najmanem, mało kto w Polsce wiedział co to takiego jest to MMA. Pamiętacie jeszcze tą walkę? Ja, jako zagorzała fanka dużych facetów, a Mariusza to już w ogóle (wszystkie zawody Strongman’ów oglądałam włącznie z powtórkami po pięć razy), siedziałam przed telewizorem z wypiekami na twarzy. Co to był za piękny dzień. W mojej głowie totalne zero jakiejkolwiek wiedzy o chociażby podstawowych zasadach MMA. Wyobrażenie o tym, co się za chwilę stanie: będą się boksować, może kopać. Ktoś padnie, sędzia policzy do dziesięciu. Finito. Patrzę na tego Najmana  i myślę:  Mariusz go walnie raz pięścią najsilniejszego człowieka świata i będzie po temacie. Oczywiście, nie zawiodłam się! Może raz nie wystarczył, ale poleciały takie cepy, że ja z emocji tańczyłam przed telewizorem marengue.  Coś, co dziś nazwałabym uliczną bójką dwóch amatorów, wtedy wydawało mi się bezapelacyjnie doskonałym widowiskiem sportowym. To było KSW 12. <3
Od tego czasu minęło siedem lat. Siedem tłustych lat, podczas których KSW rozwinęło skrzydła, a poziom świadomości Polaków w zakresie MMA wystrzelił do góry jak z procy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że jednym z najważniejszych czynników, które się temu przysłużyły, było pojawienie się w klatce Pudziana.

KSW- biznes czy sport, czy to i to?
Ja też byłam Januszem (czy Januszową?). Każdy był i kiedyś zaczynał swoją przygodę z MMA. Co nas (no dobrze… większość z nas, bo nie wszystkich)  przyciągało do oglądania KSW? Pudzian. Potem cała reszta. Dla mnie akurat pierwsza walka Mariusza to była przystawka przed daniem głównym: wielkim entre Kułaka na KSW 13 w Spodku i jego późniejszej walki, gdy na dobre zwariowałam na punkcie MMA.
Do czego dążę? KSW wywindowało  MMA w Polsce, pokazało, co to za sport i wypromowało wielkie nazwiska, gwiazdy, które na facebook’u mają obecnie więcej niż pół miliona fanów. Wiadomo, bez porządnego show nie ma biznesu. Gale KSW przyciągają ludzi od wielu lat, PPV jakoś funkcjonuje. Poza widowiskiem sportowym oglądamy wszystko, co dzieje się przed, w trakcie i po gali. Nie ma się co oszukiwać:  gala KSW jest zawsze wielkim świętem w polskim MMA. Dużo się mówi przed nią i jeszcze więcej po. Machina promocyjna zatacza coraz szersze kręgi, dociera do coraz większej grupy ludzi. Co jest niezbędne? Przede wszystkim świetni zawodnicy, znane nazwiska, porządny trash talk, jakaś niezałatwiona historia, potrzeba rewanżu, czasem starcie weterana ze wschodzącą gwiazdą… Każdy pomysł jest dobry na promocję.  Duet Lewandowski & Kawulski ogarnia te tematy od dawna i potrafi wykorzystywać mechanizmy oddziaływania na publikę w najkorzystniejszy dla siebie sposób.  Zaproszenie do współpracy Pudzianowskiego było strzałem w dziesiątkę. Sportowiec znany nie tylko w Polsce jako najsilniejszy człowiek świata, uwielbiany przez wszystkich  (od  Seby Koksiarza, po panią Irenkę z warzywniaka, co niby tylko czasem zerknie na tych strongmenów jak stary w telewizji ogląda), dostał w debiutanckiej walce pyskacza, boksera, Marcina Najmana, znanego najbardziej z 3-tygodniowego pobytu w programie Bigbrother VIP i generalnie nielubianego. Event się nakręcił, ludzie zwariowali. Ktoś jeszcze pamięta, że na tej samej gali KSW walczył Karol Bedorf, Aslambek Saidov i Daniel Omielańczuk?  I nie pytam Ciebie, Michał Maliowski, bo Ty pewnie pamiętasz ;) Ktoś jeszcze? No, właśnie…
Spotkałam się niedawno z opinią, że wraz z KSW 12 skończyła się era sportu w MMA, a zaczęła era biznesu. Nie da się z tym do końca nie zgodzić. Faktycznie, odkąd Lewandowski & Kawulski  sprawdzili w praktyce, że freak fighty dają efekt w postaci większej (duuużoooo większej) oglądalności,  oblicze KSW uległo zmianie. Od strony rozpoznawalności marki: skok w przód o milion lat świetlnych.  Od strony sportowej: postęp, bo większe dochody federacji, to też większe gaże dla zawodników, co wprost przekłada się na jakość walczących w klatkoringu. Biznesowo i sportowo: sukces.

Byli pierwsi, więc wszystko im ujdzie płazem?
Dziś zatrudnia się w KSW Popka i liczy na osiągnięcie sukcesu o takich rozmiarach jak wówczas, gdy do ringu wszedł Pudzianowski. Ale, na miłość boską, to było siedem lat temu! Jakoś od tego momentu KSW wspinało się w górę, ściągało ciekawych zawodników, organizowało coraz lepsze i bardziej medialne gale, bez konieczności sprowadzania takich indywiduów jak Popek. Po co się cofać? Podsumujmy, co takiego się stało? Afera z hymnem ISIS na ostatniej gali? Mamed, który zapowiedział przerwę w startach na rok? Przegrana Pudziana z Różalem, a zatem porażka gwiazdy formatu podobnego do Michała Materli, którego Chalidow upokorzył w ringu, zabierając tytuł mistrzowski i odzierając z pewności siebie? Dobra! Nie macie łatwo, Panowie Lewandowski & Kawulski, ale czy jedynym rozwiązaniem jest właśnie Popek? Jeśli tak, to nie zasłaniajcie się jego przeszłością w MMA (3 walki profesjonalne z zawodnikami o ujemnym bilansie), tylko mówcie wprost: chcemy przyciągnąć widzów, bo z tego żyjemy.  I błagam, nie mówcie, że to może być jeden z najmocniejszych zawodników federacji, bo ćwiczy trójbój siłowy…  Jak to, cholera jasna, świadczy o pozostałych walczących w KSW? Popek nie walczył od ośmiu lat! A w tym czasie nie prowadził zdrowego trybu życia, prawda?
Ja sama traktuję KSW z sentymentem, ale to nie oznacza, że będę patrzeć przez palce na to, co się wyprawia w ostatnim czasie. W życiu jest tak: jeśli się kogoś lubi i szanuje, to nie wolno mówić tej osobie, że wszystko robi dobrze, gdy to nie jest prawda. Jeśli twój przyjaciel coś spierdzieli, to weź go na bok i mu to powiedz, nawet w dosadny sposób. Ma to usłyszeć od ciebie, nie od obcych, a potem to przemyśleć i naprawić. Na tym polega szacunek – na mówieniu nawet nie do końca wygodnej prawdy.
A prawda jest taka: strzeliliście sobie w kolano pod względem wizerunkowym. Czy osiągniecie sukces i poczujecie ponownie „smak hajsu”? Być może – pod warunkiem, że Popek nie narozrabia i wejdzie do ringu z tym kelnerem, którego mu podsuniecie. Przypomnę tylko, że UFC również dało CM Punkowi starannie wyselekcjonowanego chłopca do bicia, ale on sprawił niespodziankę.
Czy ludzie chcą zobaczyć Popka? Gimbaza tak. A że jest tej gimbazy dużo, to może uda się zarobić. Kto na tym straci? Pozostali zawodnicy na karcie, którzy będą walczyć – być może o pasy – przed tą wielką gwiazdą.

Co z tą metaforą?
Po oficjalnym ogłoszeniu przez KSW faktu podpisania kontraktu z Pawłem Rakiem Internet oszalał. Od razu podniosły się głosy za i przeciw. Trudno jest dyskutować, gdy ktoś ślepo broni swoich racji, z różnych pobudek, których nie da się czasem zrozumieć. Jeszcze trudniej, gdy przypadkiem uderzy się w emocjonalne siniaki rozmówców, bo można się narazić na personalne wycieczki, pozbawione merytoryki.  Ale już chyba najtrudniej jest rozmawiać gdy ktoś nie rozumie pojęcia metafora i odbiera wszystko dosłownie. Wyjaśniam więc (tak, tak- to jest ten fragment, dla którego musiałeś mój drogi czytelniku, przebrnąć przez kawał tekstu pisanego niewprawną i niewyrobioną ręką NOWEJ W MMA):  Dlaczego Pudzian tak, a Popek już nie? Bo tak, jak istnieją różne stadia społecznej degeneracji (romans to zło, ale branie pieniędzy za seks jest już czymś dużo gorszym), tak można popełniać „grzeszki” wobec sportu lub popadać w czyny patologiczne. Pudzian był grzeszkiem, ale przyczynił się do rozwoju MMA w Polsce. Popek w KSW to już patologia- bo i moment zły (federacja ma markę i może bronić się sportem na najwyższym poziomie) i postać nieporównywalnie gorszego formatu niż Mariusz Pudzianowski.
Proszę odnotować! :D

Aha – na koniec dodam, że w ŁAWIE PRZYSIĘGŁYCH również poruszymy temat kontraktu Popka z KSW. Wówczas wszyscy żywo zainteresowani  tym nośnym tematem będą mogli poznać zdanie innych członków redakcji InTheCage.pl, nie tylko moje, babskie. ;)


Grafika: Marek Romanowski