Colby Covington (14-1) wykazał się klasą zapaśniczą – szczególnie tą agresywną. Rafael Dos Anjos (28-10) był wyraźnie bezsilny przez większość walki. Sędziowie punktowali dla „Chaosa” 49-46, 48-47, 48-47.

Colby od razu energicznie zaszarżował, aby zapiąć klamrę i spróbować sprowadzić walkę do parteru. Wszelkie wymiany stójkowe zachęcają go do zbliżenia się do siatki ze swoim rywalem. Amerykanin wywiera ogromną presję i nie daje miejsca swojemu rywalowi. Kickbokserskie momenty są na korzyść „RDA”, ale będąc dociśniętym do siatki nie pozostaje biernym.

„Chaos” nie zwalnia tempa w drugiej rundzie. Chwila i walka zaczęła toczyć się przy grodzeniu oktagonu. Covington wprowadził łokcie do swojego arsenału podczas klinczu. Agresywne zapasy Amerykanina stały się coraz cięższe do zwalczenia przez Brazylijczyka.

Wychowanek American Top Team nie odpuszcza ani trochę i jak zaprogramowana maszyna idzie do przodu jak we wcześniejszych starciach. Wydawało się, że „RDA” daje się przełamywać Covingtonowi. Bezsilność Dos Anjosa była coraz bardziej widoczna. Poza chwilami w stójce, walka nie była wyrównana.

Wejście z mistrzowskie rundy zmotywowało Rafaela. Zdecydowanie bardziej szedł do przodu. Role się odwróciły. Brazylijczyk zaczął wywracać swojego rywala jak chciał. Pojedynek wrócił do stójki w centrum oktagonu. Wreszcie runda, którą można zaliczyć do bardziej wyrównanych.

Finalna runda mogła przesądzić o wygraniu starcia. Colby mając tą świadomość wraca do tego, co robił wcześniej – agresywnych zapasów. Praca przy siatce ze strony Amerykanina była zauważalna. Tlen jakim „Chaos” dysponował był imponujący. Obaj zawodnicy na koniec walki dopuścili się ostrzejszych wymian w stójce, co spodobało się kibicom.

Starcie było punktowane: 49-46, 48-47, 48-47