Damian Janikowski w obszernym wywiadzie dla sport.tvp.pl opowiada o zmianie dyscypliny, sporcie olimpijskim w Polsce oraz różnicy w treningach jakie dostrzegł przygotowując się do debiutu w MMA.

Janikowski zapytany został o to czy zauważył wzrost zainteresowania jego osobą po zmianie dyscypliny:

Trudno powiedzieć. Dziennikarze wiedzą, że rozpocząłem bezpośrednie przygotowania do walki, więc są wyrozumiali. Dostosowują się do mnie. Zainteresowanie jest spore, bo składa się na to kilka czynników. Ludzi ciekawi, co zapaśnik robi w MMA i jak sobie poradzi. A gala KSW 39 na Stadionie Narodowym, ze względu na kilkadziesiąt tysięcy widzów, będzie historyczna. Martina Lewandowskiego poznałem już w 2011 roku po zdobyciu wicemistrzostwa świata. Trochę żałuję, że wcześniej nie trafiłem do MMA.

Były zapaśnik opowiedział także o powodach przejścia do MMA:

Żałuję, że wcześniej nie zacząłem się rozwijać w tym kierunku. Zapasy przestały sprawiać mi frajdę. Cały rok ciężko pracuję, jeżdżę na zawody, obozy, zdobywam medale. A potem są ME lub świata, a formy nie ma. Kuleje logistyka przygotowań. Forma przychodziła tydzień po zawodach. Na szczęście w Londynie się udało. Takie są igrzyska. Decyduje tylko forma dnia. Brak wyjazdu do Rio to była kropka nad „i”. Nie chciałem się katować za grosze. Jestem jeszcze młody. Może sobie zarobię na te wszystkie lata. Za medal olimpijski dostałem 100 tysięcy złotych brutto od Polskiego Związku Zapaśniczego, ale od tego był duży podatek. Ministerstwo Sportu dało 50 tysięcy netto, a burmistrz miasta około 20 tysięcy. Łącznie zarobiłem około 150 tysięcy za cztery lata ciężkiej pracy. Otrzymywałem przez dwa lata też jakieś stypendia, ale patrząc na inne kraje, czy dyscypliny gdzie są sponsorzy, to dzieli nas przepaść. Niektórzy w dwa miesiące tyle zarabiają. Ja pieniądze przeznaczyłem na remont mieszkania, no i wróciłem do gołego portfela. Medaliści olimpijscy nie są dobrze traktowani. A przecież była nas tylko dziesiątka… Przeszkadza polska mentalność, ale i Komitet Olimpijski nie działa jak należy.

Damian porównał ponadto treningi zapaśnicze do treningów MMA:

Zawsze trenuje się 24 godziny. Odpoczynek i sen to także forma treningu. Mimo wszystko cięższe są treningi zapaśnicze. To jednak sport olimpijski. Znacznie więcej czasu trzeba poświęcić. W MMA są dwa, trzy miesiące kiedy jest bardzo ciężko, bo robisz formę pod konkretną walkę. Reszta czasu to rozwój, nauka techniki, budowanie siły i dynamiki. To są jednak przyjemne treningi. Dużo odpoczynku, regeneracji, Można sobie pozwolić, żeby być w domu. Jeśli się zarobi lub ma się sponsorów, to można pojechać z rodziną na wakacje. Nigdy nie miałem takiego komfortu.

Cały wywiad można przeczytać tutaj.

źródło: Sport.tvp.pl