Panie i Panowie, to jest właśnie waga ciężka! Mimo dominującej pozycji w pierwszej rundzie Travis Browne przegrywa z Czarną Bestią w main evencie gali UFC Fight Night 105.

Pierwsza odsłona starcia pozwalała sądzić, że Hapa zwycięży w tym pojedynku. Doskonale trzymał dystans i z tej bezpiecznej pozycji wymierzał przeciwnikowi ciężkie kopnięcia. Kilkukrotnie trafił celnie w to samo miejsce w okolice żeber, w wyniku czego Lewis opuścił gardę i wyraźnie chronił bolące rejony. Błędem Hawajczyka było to, że nie próbował wówczas skończyć akcji kilkoma ciosami lub high kickami na głowę. Derrick doszedł do siebie i przetrwał do końca rundy.

W drugiej rundzie po obu zawodnikach było widać zmęczenie, ale to Lewis zachował zimną krew i wychwycił moment, w którym Hapa odsłonił głowę. Potężnym ciosem powalił oponenta, odcinając mu prąd i dokończył sprawę w parterze. Sędzia musiał przerwać walkę.

Oto powtórka z końcówki starcia:

Po walce Derrick wygłosił kilka słów, w których zbagatelizował siłę kopnięć, jakie otrzymał na żebra od Hapy i stwierdził, że wygrał to starcie, bo ma większe serce do walki niż jego oponent. Nie obyło się także bez przytyków do przeszłości Travisa i historii związanej z oskarżeniem o bicie eksmałżonki (z tego powodu Browne został nawet zawieszony przez UFC w 2015 r.). Lewis powiedział:

Ja po prostu wiem, że mam większe serce niż Travis. On nazywa siebie mężczyzną, ale lubi startować z łapami do kobiet. Zapomnijcie o tym gościu. Ja mam dużo więcej serca do walki niż.

Przywołał też aktualną partnerkę Travisa, byłą mistrzynię kategorii koguciej UFC, wykrzykując na koniec:

Gdzie jest świetny tyłek Rondy Rousey?

 

 

Co sądzicie o występie Czarnej Bestii w walce i tuż po? Wyrasta nam kolejna wielka gwiazda, mocna nie tylko w klatce ale i w gadce?

 

źródło: Twitter, smackhisface.com, YouTube