Georges St-Pierre udzielił ostatnio bardzo interesującego wywiadu, w którym opowiedział między innymi o powodach zakończenia kariery, a także o dołączeniu do Galerii Sław UFC.

Georges St-Pierre to jeden z najlepszych zawodników w historii MMA. Nic więc dziwnego, że po oficjalnym zakończeniu kariery przez Kanadyjczyka ogłoszono, iż zostanie on wprowadzony do Galerii Sław UFC. „Rush” wyznał, jak wiele to dla niego znaczy.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Naprawdę wierzę, że gdy zostaje się mistrzem, to jest się nim na zawsze. Dołączenie do Galerii Sław UFC to wielki zaszczyt. Należysz teraz do elity, a dla mnie bycie wśród elity mieszanych sztuk walki, to największy zaszczyt.

Georges St-Pierre wyznał również, dlaczego zaczął trenować sporty walki. Kanadyjczyk stwierdził, iż zaczął ćwiczyć, aby móc się bronić przed osobami, które go zastraszały.

W dzieciństwie byłem zastraszany, a to pomogło mi w sytuacjach, z którymi miałem do czynienia później w swojej karierze. Kiedy byłem młody, a pięciu facetów  czekało na mnie na przystanku autobusowym i byli starsi ode mnie, dostałem lanie. Bałem się. Jednak, gdy później walczyłem z facetami, których znałem, wiedziałem, że skopie im tyłki, bo jestem po prostu lepszy. W moim sporcie jest dużo wojny psychologicznej. Jest dużo zastraszania. Wielu moich przeciwników próbowało mnie zastraszyć, ale to nigdy nie zadziałało. Bałem się jedynie, że podczas walki nie będę wystarczająco dobry lub nie będę tak dobry, jak chcę. W pewnym sensie bałem się samego siebie.

„Rush” zawsze wydawał się zupełnie innym człowiekiem poza oktagonem, a innym, gdy wchodził do klatki, aby stoczyć swój pojedynek. Kanadyjczyk opowiedział, że krzywdzenie drugiej osoby w klatce nie sprawiało mu przyjemności, ale musiał to robić, bo to była jego praca.

Kiedy walczysz, musisz być superbohaterem, jak Clarke Kent zmieniający się w Supermana. Jak Batman i Bruce Wayne. Jesteś tym samym facetem, ale innym bohaterem. I takim właśnie stawałem się ja. Kiedy walczę, to walczę. Kiedy idę do domu, idę do domu. I nie lubię przynosić swojej pracy do domu. Kiedy jestem w domu albo z przyjaciółmi, jestem miłym facetem. Moim zadaniem było krzywdzenie ludzi w klatce. Nigdy nie chciałem kogoś skrzywdzić, ale musiałem to zrobić, żeby wygrać. Żeby wygrać, trzeba krzywdzić drugą osobę w klatce. Musiałem stać się kimś innym, w przeciwieństwie do osoby, którą jestem w prawdziwym życiu. A kiedy trenuję, wciąż uwalniam bestię.

Georges St-Pierre swój ostatni pojedynek w karierze stoczył na gali UFC 217, gdzie w trzeciej rundzie poddał Michaela Bispinga. Problemy zdrowotne związane z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego spowodowały, że Kanadyjczyk musiał znosić nie tylko ból fizyczny, ale odbiło się to również na jego psychice.

Kilka nocy przed moją walką z Bispingiem, nie mogłem dobrze spać. To trochę moja wina, ponieważ kontrolujesz swój umysł, a ja zawsze osiągałem lepsze wyniki, gdy wywierałem na siebie presję, kiedy czułem, że jestem na krawędzi. Zmuszałem się więc do tego, żeby się tak czuć, bałem się, że nie wygram, albo zostanę upokorzony. Stres bardzo dużo mi zabrał i był on jednym z powodów, dla których zakończyłem karierę. Mógłbym walczyć ponownie, gdybym chciał i wierzę, że mógłbym być jednym z najlepszych, może nawet najlepszym, ale przestałem walczyć z powodu stresu.

Kanadyjczyk wyznał również, iż nie wyklucza swojego powrotu do oktagonu, ale twierdzi, że jest on bardzo mało realny.

W moim sporcie wielu zawodników odchodzi zbyt późno na emeryturę. Nie tylko w MMA, ale i w boksie. Zawodnik jest zawsze ostatnią osobą, która wie, kiedy przejść na emeryturę. Więc jedną z rzeczy, których nie chciałem robić, jest przejście na emeryturę za późno. Oczywiście, nigdy nie mów nigdy, ale jestem obecnie bardzo zadowolony z tego, co zrobiłem dla MMA i uważam, że to koniec.

źródło: scmp.com