Jeżeli ktoś choć trochę interesował się karierą Conora McGregora, ten wie, jak ważna na przestrzni lat była dla niego gra psychologiczna. Batalia dla niego zaczynała się już tak naprawdę długo przed samą, właściwą walką. „Wejście do głowy rywala „dawało mu sporą przewagę, którą Irlandczyk następnie doszczętnie wykorzystywał. Czy teraz „Notorious” wrócił do dawnych praktyk?

Rodzina, partnerka, dzieci – patrząc na ostatnie batalie Conora McGregora (22-5) i to, co się przed nimi działo, możnaby stwierdzić, iż ten już na dobre pożegnał się ze „starym” stylem. Czy aby na pewno? Zbliżając się do trzeciej konfrontacji z Dustinem Poirierem (27-6), Irlandczyk ponownie zaczyna prowokować za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. Jego wcześniejsze wpisy nie pozostawały bez echa, a wchodząc na ostatnią prostą, były, podwójny mistrz zamieścił krótkie nagranie głosowe, w którym nawołuje „Diamenta”. Określa go tam chociażby mianem peahead, które oznacza, że dana osoba, do której jest to skierowane ma małą głowę, a także „głupim wieśniakiem”.

Zobacz także: „Trzy walki ze mną, to wczesny grób” – McGregor przestrzega Poiriera przed trylogią

Podobne gierki, w które Porier dał się wciągnąć przed pierwszym starciem, miały niemały wpływ na obraz samej walki w klatce. Reprezentant American Top Team niejednokrotnie zwracał na to uwagę w późniejszych wywiadach, więc pozostaje pytanie – czy podobne techniki działają jeszcze na niego po upływie kilku lat? Wszystko stanie się jasne już w najbliższy weekend. Sporo będzie można również wyciągnąć z konferencji prasowej, na której obaj zawodnicy zasiądą w czwartkowy wieczór.

Źródło: Twitter/Conor McGregor