Grzegorz Szulakowski: „Mamo, kocham Cię i przyrzekam, zdobędę dla Ciebie pas KSW”

źródło: tuwroclaw.com, Grzegorz Caputa

Ciekawy cykl wywiadów z osobowościami ze świata sportu pod tytułem „Druga strona medalu” ukazuje się od niedawna na portalu tuwroclaw.com. Dzięki rozmowom przeprowadzanym przez Andrzeja Gliniaka poznajmy m.in. zawodników sportów walki od innej, bardziej osobistej strony. Tym razem gościem odcinka był Grzegorz Szulakowski.

Nie da się ukryć, że Szuli jest wyrazistą i dość bezkompromisową postacią polskiej sceny MMA. Jego wypowiedzi, często bogato ubarwione podwórkową łaciną oraz liczne tatuaże i tęczowe kolory włosów to znaki rozpoznawcze tego zawodnika. Może dzięki temu zyskał sobie tak samo wielu fanów co krytyków. Do tego Grzegorz nigdy nie udaje kogoś, kim nie jest i nie wstydzi się grzeszków przeszłości.

Od kiedy pamiętam zawsze lubiłem się bić.

mówi Szulakowski i opowiada:

Edukację skończyłem w gimnazjum. Nie lubiłem się uczyć. Najlepszą maturą zawsze było dla mnie życie. Zaczęły się imprezki, alkohol i dziewczyny. Powodów do bójek nawet nie musiałem szukać. Często sam prowokowałem, kręciła mnie ta adrenalina. Samych solówek było pewnie z kilkadziesiąt, bo nikogo się nie bałem. Lałem się z gośćmi, ważącymi ponad sto kilo i z reguły wygrywałem. W końcu ksywa „Wariato” nie jest przypadkowa (śmiech). Kiedyś złamałem gościowi nogę, dostałem cztery lata zawiasów i wysoką grzywnę. Od tej pory postanowiłem sobie, że lepiej dusić niż łamać i tak to się zaczęło.

Szuli, zapytany o niełatwe początki uprawiania sportów walki odpowiada:

Byłem samoukiem. Trenowałem w piwnicy, w spartańskich warunkach. Kulałem się na jakieś poniszczonej gąbce. Zresztą moje przygotowania do pierwszych amatorskich walk też, delikatnie mówiąc, nie były profesjonalne.

Wszystko zmieniło się gdy Szulakowski zaczął zawodowe starty. W rozmowie z Andrzejem Gliniakiem Szuli wraca pamięcią do spotkania z Joanną Jędrzejczyk, którą poznał podczas treningów w klubie Berkut Arrachion Olsztyn:

Świetna dziewczyna zarówno w ringu jak i poza nim.

mówi Grzesiek i cytuje słowa mistrzyni, którymi ta określiła go już po pierwszym treningu:

„Ty chyba już miałeś trochę bójek za sobą. Widać w tobie determinację, jesteś świetnym materiałem na mistrza” – powiedziała Joasia, czym zmobilizowała go do większego zaangażowania w sport.

To właśnie swoista zapowiedź aktualnej mistrzyni UFC oraz… pamięć o zmarłej mamie pchają Szulakowskiego ku najwyższym laurom w organizacji, dla której obecnie się bije:

[Mama] Zawsze powtarzała mi jak mantrę: „Zostaw wreszcie te bijatyki i weź się za porządną pracę”.

mówi zawodnik i dodaje:

Teraz chcę jej udowodnić, że mogę zarabiać na życie robiąc to co kocham. Po jej śmierci zawsze przed i po walce odwiedzam jej grób. Zapalam znicz i długo z nią rozmawiam. To już mój rytuał. Mamo, kocham Cię i przyrzekam, zdobędę dla Ciebie pas KSW.

Jak Szuli wspomina swój dom, w którym nigdy się nie przelewało? Co mówi o bijatykach z bratem i swojej niepokornej naturze jako nastolatka? Do czego chciał go zmusić prezes FEN, Paweł Jóźwiak i kogo Grzegorz Szulakowski uważa na idola w świecie MMA? Zachęcamy do zapoznania się z całym wywiadem dostępnym TUTAJ.

 

źródło: tuwroclaw.com