Pierwsza gala KSW w Chorwacji odbędzie już za miesiąc. Podczas tego wydarzenia do okrągłej klatki powróci Krzysztof Klaczek, który zmierzy się w niej z Filipem Pejiciem. Polak, który dziś ma na swoim koncie już blisko 20 zawodowych walk, nie planował nigdy kariery w sportach walki.

Gdy byłem dzieckiem wiele czasu poświęcałem na jazdę na deskorolce. To była moja prawdziwa pasja. Natomiast moja historia związana ze sportami walki zaczęła się, gdy miałem jakieś 16 lub 17 lat. Wówczas zostałem napadnięty, dotkliwie pobity i ugodzony nożem. Na oddziale intensywnej opieki spędziłem cały miesiąc. Gdy wyszedłem ze szpitala powiedziałem sobie, że już nigdy nie mogę dopuść do takiej sytuacji i muszę nauczyć się bronić. Zacząłem więc chodzić na treningi do klubu Shooters Konin i tam trafiłem pod skrzydła trenera Ireneusza Mili.

powiedział Krzysztof Klaczek

Przygodę ze sportami walki Krzysiek rozpoczął od razu od MMA.

Zacząłem od MMA i brazylijskiego jiu-jitsu. Moi rodzice nie byli entuzjastami sportów walki, więc rozpocząłem treningi bez ich wiedzy. Sporty walki wciągnęły mnie całkowicie. Trenowałem bardzo ciężko. Jeździłem na zawody, zarówno w MMA jak i BJJ. Wywalczyłem tytuł mistrza Polski w amatorskim MMA. Do dziś walczę też w BJJ i grapplingu. Zdobyłem pas mistrzowski organizacji NAGA (The North American Grappling Association). W zeszłym roku wywalczyłem tytuł mistrza polski brązowych pasów. A dziś jestem już posiadaczem czarnego pasa. Pomiędzy walkami w MMA bardzo lubię próbować się na macie.

dodał.

W roku 2011 Krzysztof Klaczek zadebiutował w zawodowym MMA.

 Wziąłem udział w turnieju do 66 kg, który odbył się w Poznaniu na gali Quest Arena. Pierwszą walkę wygrałem, w drugiej niestety musiałem uznać wyższość rywala. Od tamtej pory zacząłem walczyć zawodowo w MMA, a moja początkowa chęć do nauki obrony przerodziła się w pasję i sportową drogę.

stwierdził.

Między rokiem 2016 i 2017 Krzysztof musiał jednak odwiesić na ponad rok rękawice na kołku i zająć się własnym zdrowiem.

Dopadła mnie wtedy seria kontuzji. Miałem zerwane więzadło w łokciu. Potem padł mi również drugi łokieć i ostatecznie przeszedłem dwie operacje. Gdy wydawało się, że wszystko jest ok. pojechałem na mistrzostwa Europy ADCC, gdzie wygrałem jedną walkę, a w kolejnej przeciwnik naderwał mi więzadło. Mimo tej kontuzji podjąłem się przygotowań do walki na gali ACB i niestety nabawiłem się kolejnej kontuzji, tym razem kostki.

powiedział.

W końcu jednak Krzysie powrócił w pełni sił do klatki, a kolejne zwycięstwa doprowadziły go do walki w KSW. Klaczek podjął się wówczas poważnego wyzwania, bo wyszedł do walki z byłym mistrzem Marcinem Wrzoskiem, dodatkowo zrobił to w zastępstwie, nie mając zbyt dużo czasu na poważne przygotowania.

 Nie żałuję, że zdecydowałem się na taki debiut. Bardzo się cieszyłem, że trafiłem na Marcina, bo jestem ambitnym gościem, który lubi wyzwania. Ryzyko w takich sytuacjach zawsze się pojawia, ale kto go nie podejmuje, ten na końcu nie pije szampana. Dawno temu miałem propozycję walki o pas KSW z Arturem Sowińskim i wtedy z różnych względów musiałem zrezygnować. Później bardzo żałowałem i powiedziałem sobie, że przy następnej okazji to się nie powtórzy.

stwierdził.

Teraz Krzysztof zmierzy się z Filipem Pejiciem, który w swoim debiucie dla KSW rozprawił się z Filipem Wolańskim. Klaczek jest jednak pewny swego przed walką i szykuje dla rywala kilka niespodzianek.

Filip jest wymagającym gościem, który dobrze walczy w stójce. Parter i zapasy też nie są mu obce, więc przygotowuję się przekrojowo. Ze względu na wzrost Filipa staram się sparować z wysokimi zawodnikami. On lubi kopać i walczyć z kontry. Staram się więc dobierać przeciwników podobnych stylistycznie do niego. Przygotowania są bardzo mocne, a ja szykuję dla niego coś specjalnego, ale to już pokażę w klatce.

podsumował.

Do walki Krzysztofa Klaczka z Filipem Pejiciem dojdzie już 9 listopada, podczas gali KSW 51, która odbędzie się w Zagrzebiu.

źródło: KSW