Joanna Jędrzejczyk: Czułam to samo, co Ronda – mrowienie stóp, zamrożenie głowy, niemożność zrobienia ruchu

źródło: ufc.com

Od czasu utraty pasa mistrzowskiego w listopadzie ubiegłego roku Joanna Jędrzejczyk przebywa w Polsce, gdzie odpoczywa i zbiera siły przed powrotem do oktagonu.

W rozmowie z Weszlo.com przeprowadzonej pod koniec grudnia Joanna Jędrzejczyk (14-1) odniosła się do zamieszania wokół jej osoby po przegranej walce z Rose Namajunas. Wyjaśniła także i podsumowała najważniejsze kwestie poruszane w publicznej dyskusji o jej porażce przez ostatnie tygodnie.

Wiele osób pewnie myślało, że załamię się i będę tylko płakać, ale ja zapewniam, że wrócę i pokażę się w jeszcze lepszej wersji niż do tej pory.

powiedziała Joasia.

Życie jest za krótkie, żeby siedzieć i rozpaczać o tym, co się wydarzyło 4 listopada w Madison Square Garden, bo przede mną jeszcze wiele pięknych wzlotów, chociaż wiem, że być może zdarzą się i upadki. Po prostu idę dalej.

Ludzie myślą, że jestem tylko sportowcem, ale to naprawdę nie jest całe moje życie. Moim filarem jest wiara, rodzina, a dopiero gdzieś dalej znajduje się sport.

Była mistrzyni przyznała, że największe pretensje w związku z przegraną w Nowym Jorku ma do swojego lekarza i dietetyka. Jest również zła na siebie, gdyż dopuściła do takiej sytuacji, gdy jej ciało odmówiło już posłuszeństwa, a ona sama słuchała innych osób, zamiast własnego organizmu.

Oczywiście dalej jest we mnie ogromna złość na to, co się stało, że pozwoliłam na zaniedbania niektórych ludzi, ale już tego nie zmienię.

stwierdziła.

(…) Dziś już rozumiem, że przed kolejną walką będę jeszcze bardziej wymagająca nie tylko względem siebie, ale też wszystkich osób, z którymi współpracuję. Do tej pory nawet relacje biznesowe budowałam na bardziej ludzkiej stopie, ale wiem, że teraz nie będzie już wyjątków. Sama podczas przygotowań nigdy nie szukam żadnych wymówek, zawsze idę na sto procent, dlatego teraz każdy będzie rozliczany ze swojej pracy bardzo, ale to bardzo mocno. Bo w ostatniej walce nie zawinił nikt inny, tylko mój lekarz i dietetyk.

Odnosząc się do pytania o to, jak mogła dopuścić do sytuacji, gdy na dzień przed ważeniem miała do zbicia ponad 7 kg, Jędrzejczyk odpowiedziała:

To nie jest tak, że najadłam się gołąbków, bo wrzuciłam zdjęcie z polskiej karczmy na Greenpoincie, gdzie zresztą nawet nic nie tknęłam. To nie jest tak, że obżerałam się chipsami czy słodyczami, bo przed walkami mam naprawdę bardzo rygorystyczną dietę.

Mój lekarz prawdopodobnie coś nieumiejętnie wyliczył. Co ciekawe, podczas samych przygotowań byłam lżejsza, ale waga nagle skoczyła kilka dni przed walką i nikt nie mógł pomóc mi jej zbić. Chyba nawet sam lekarz nie wierzył, że dam radę to zrobić, ale pociągnęłam to psychicznie.

Katorżnicze zbijanie wagi musiało odbić się na formie Joanny w oktagonie i tak niestety się właśnie stało.

Kiedy wstałam z łóżka i zaczęłam ubierać skarpetki, poczułam mrowienie. To było najbardziej zaskakujące, chociaż lekarz nie widział w tym problemu. Ale na drugi dzień podczas walki czułam dokładnie to samo.

Nie ruszałam się tak bystro jak zawsze, a każdy wie, że moja praca nóg jest bardzo dobra. Jak my to mówimy, mózg był „zamrożony”, nie było przesyłu impulsów. Moje ciało po prostu nie nadążało za myślami, miałam ewidentne problemy z układem nerwowym. Dopiero później razem z trenerami zaczęliśmy o tym wszystkim czytać, analizować, co się w ogóle wydarzyło.

Każdy był w szoku, ale ja naprawdę wierzę, że tę walkę miałam wygrać i gdyby nie to zbijanie wagi, tak by się stało. Ale niestety, układ nerwowy po takim kopie nie zregeneruje się jednak odpowiednio w 24 godziny. Po prostu nie da rady.

przyznała Joasia w rozmowie z Rafałem Bieńkowski z Weszlo.com.

Przegrana była druzgocąca i nie dało się w takiej chwili uniknąć porównywania Jędrzejczyk do innej ikony WMMA, Rondy Rousey, która utraciła pas w podobny sposób: podczas szóstej obrony, ulegając zawodniczce będącej underdogiem w tym starciu. Polka odniosła się do tych porównań zdradzając ciekawy fakt:

Jestem w bliskiej relacji z Rondą Rousey i zawsze głupio mi było zapytać, jak ona czuła się w dniu, kiedy przegrała z Holly Holm, bo to też była bardzo głośna porażka. Ostatnio rozmawiałam ze swoim agentem – bo mamy tego samego – i właśnie zaczęłam mówić, jak było przed moją walką. Wspomniałam mu, że chcę zadzwonić do Rondy, a on na to: „Ona opowiadała mi, że czuła to samo”. To samo mrowienie nóg, to samo zamrożenie głowy, to samo uczucie, kiedy nie można zrobić ruchu.

Jakie plany ma była mistrzyni na najbliższe miesiące? Od stycznia zabiera się za dogrywanie powrotu do USA i ustalanie konkretów w sprawie najbliższej walki. Wie jedno: nie ważne kto będzie miał pas dywizji słomkowej, gdy ona będzie gotowa do walki (kwiecień-maj 2018 roku). Ten „ktoś” będzie musiał stawić czoła królowej, która wraca po swoje i ponownie chce zasiąść na tronie.

 

źródło: Weszlo.com