Joanna Jędrzejczyk udzieliła ostatnio wywiadu portalowi polskatimes.pl w którym wypowiada się o sympatii do piłki nożnej, gali KSW 39 oraz o swojej świeżo wydanej książce.

Mistrzyni UFC zapytana została o kontrowersje związane z gwizdami na Mameda po jego walce z Borysem Mańkowskim na gali KSW 39:

Kompletnie nie zgadzam się z tymi gwizdami. Byłam, jestem i będę wielką fanką Mameda. Dla mnie to wzór do naśladowania. Wspaniały człowiek, niesamowity sportowiec i wojownik. Moim zdaniem popełnił jednak błąd przyjmując walkę z Borysem Mańkowskim. Wielu ludzi nie do końca rozumie specyfikę naszego sportu. Kiedy Mamed wygrywa z zawodnikami z zagranicy, wszyscy go kochają, bo jest nasz. Ale kiedy staje do walki z Polakiem, traktują go jako Czeczena. Taka mentalność. Mamed urodził się w Czeczenii, był, jest i będzie Czeczenem. Ale ma też polskie obywatelstwo. Jest również Polakiem, od wielu lat żyje w naszym kraju i godnie go reprezentuje. Zrobił wiele dobrego dla naszego sportu. KSW wypromowało Mameda, ale działało to też w drugą stronę. Nie powinniśmy o tym zapominać. Zdarzają się lepsze i gorsze walki. Kiedy jest się na topie, wielu chce zobaczyć twój upadek. Dzięki ciężkiej pracy części z nas udaje się jednak na nim utrzymać. Z jednej strony robimy to dla fanów. Oni kupują bilety czy PPV, fundując nasze gaże, my chcemy dać im jak najlepsze widowisko. Prawda jest jednak taka, że występujemy też dla siebie. Spełniamy własne marzenia, walczymy też dla naszych bliskich. Mamed ma swoją rodzinę oraz ludzi, którzy są z nim na dobre i na złe. Wierzę w to, że podejmie słuszną decyzję o swojej przyszłości. Najważniejsze, by żyć w zgodzie ze swoim sumieniem.

Asia opowiedziała również o swojej książce „Wojowniczka”:

Kiedy książka powstawała, zastanawiałam się, czy to dobry czas na nią. Ale wydaje mi się, że ludzie chcą czytać o obecnej Joannie Jędrzejczyk, a nie tej za pięć lat, kiedy już nie będę walczyła. Przed pierwszym spotkaniem autorskim w Warszawie pytałam kuzyna Karola, który jest moim menedżerem, czy myśli że pojawi się trochę ludzi. Tymczasem frekwencja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Podobnie było w Olsztynie, Gdańsku i Krakowie. Książki się wyprzedały, był już bodajże czwarty dodruk. Na spotkaniach brakuje egzemplarzy, często trzeba je dowozić z innych Empików. Organizatorzy chcieli ustalać limit, że mamy podpisywać książki do określonej godziny. Ale przecież nie mogę odmówić ludziom, którzy przyjeżdżają z całej Polski i czekają po kilka godzin na podpis. Dlatego na każdym spotkaniu Empik przedłuża godziny pracy i nikt nie wychodzi z pustymi rękami. Jestem wdzięczna fanom za wsparcie, książka przyjęła się bardzo dobrze. Dostaję mnóstwo wiadomości. Ludzie piszą, że lektura „Wojowniczki” wniosła coś do ich życia. Bardzo mnie to cieszy. Kiedy pracowaliśmy nad książką, powiedziałam Przemkowi, że jej celem ma być nie tylko to, by ludzie poznali moją historię. Wszystko jest tam prawdą, jedni w to uwierzą, inni nie. Chodziło mi też o to, żeby dała czytelnikom chociaż mały pierwiastek motywacji do zmiany swojego życia. Powiedziałam mu, że jeśli tak się stanie, będę najszczęśliwsza na świecie. Z tego co słyszę, udało się. To wspaniałe. Chciałam pokazać, że warto marzyć. Ale na realizację tych marzeń trzeba naprawdę ciężko pracować. Nieważne skąd pochodzimy, świat stoi przed nami otworem. Trzeba odważnie iść przez życie, oddychać pełną piersią. Często jesteśmy zaganiani, myślimy tylko o tu i teraz. A życie na ziemi mamy jedno. Ja dążę też do życia wiecznego. Nie możemy zapominać o tym, że jutro może dopaść nas ciężka choroba czy jakaś tragedia. Wtedy nasza perspektywa się zmienia. Myślimy sobie: jejku, czemu nie zrobiłem tego, a to zrobiłem w ten sposób? Powinniśmy być wdzięczni za każdy dzień. Czerpać, ale i dawać jak najwięcej.

Jędrzejczyk zdradziła również że gdyby nie MMA mogłaby zostać… piłkarką:

Piłkę bardzo lubię, mój narzeczony kiedyś grał w III lidze. Każdy, kto czytał moją książkę „Wojowniczka” wie, że w 2010 roku miałam przerwę od sportów walki. Nie było z tego ani pieniędzy, ani perspektyw. Powiedziałam sobie, że chcę z tym skończyć. Wtedy hobbystycznie poszłam na treningi piłki nożnej. Zawsze lubiłam tę grę, ciągnęło mnie do kontaktowych dyscyplin takich jak piłka ręczna i nożna. Myślę, że gdyby kobiecy futbol siedem lat temu był tak rozwinięty jak obecnie, mogłabym zostać piłkarką. Później wróciłam do sportów walki i zaczęłam karierę w MMA. Ale sentyment do piłki pozostał.

Cały wywiad można przeczytać tutaj.

źródło: polskatimes.pl