Były mistrz wagi średniej, Luke Rockhold, odkrył w sobie talent do modelingu i zastanawia się nad poświęceniem najbliższych miesięcy na chodzenie po wybiegu i sesje zdjęciowe w garniturach (osobiście głosuję za sesjami „bez”).

Znakomitą część swojej kariery przed kamerami spędził Rockhold dzięki walkom stoczonym dla federacji UFC. Po porażce z Michael’em Bispingiem (do tej pory na samo wspomnienie bolą mnie włosy i paznokcie) pozostawał trochę w cieniu. Ostatnio pojawiły się nawet pogłoski o jego odejściu z UFC i porzuceniu MMA na rzecz łatwiejszego kawałka chleba. Tak Rockhold mówił o możliwej przygodzie w świecie mody w „The MMA Hour”:

Wybieram się na New York Fashion Week, gdzie spodziewam się podpisać kontrakt jako model. Mam oferty od topowych marek.

Mam serce wojownika, ale jestem tu aby zarabiać. Jeśli w modelingu jest większy potencjał, to idę w to. Mówimy o naprawdę dużych sumach. W tym czasie mogę odpoczywać, pozwolić ciału na regenerację i czekać na właściwy moment, aby wrócić do profesjonalnego MMA, gdy będzie to miało sens.

Nie wrócę do oktagonu, nie będę wystawiał się na kontuzje, skoro tutaj [w modelingu- przyp. red.] mogę zarobić dużo więcej. Jeśli jednak zostanę należycie wynagrodzony, to pojawię się znowu i będę walczył.

Co o tym myślicie, Drogie Panie? Tak, tak… obstawiam, że zostałyśmy tu same z klatą Rockholda, bo panowie już po przeczytaniu wstępu przerzucili zapewne stronkę na kolejny, bardziej krwawy artykuł.
Ostatecznie muszę przyznać, że jeśli można zarabiać porządną kasę bez konieczności bycia obijanym w ringu, to czemu Luke miałby sobie tego odmówić?
Rockhold przecież to nie Demian Maia, który w swoich ostatnich czterech pojedynkach zainkasował zaledwie 13 ciosów…
Ja chętnie popatrzę na byłego mistrza w trochę innej roli niż dotąd.

 

źródło: entimports.com

Poprzedni artykułJoe Silva odchodzi z UFC
Następny artykułMirko CroCop trenuje przed galą RIZIN
Zakochana w MMA od chwili, gdy na gali KSW 13 w 2010 r. zobaczyła Krzyśka Kułaka wjeżdżającego do Spodka wozem opancerzonym, tuż przed walką z Vitorem Nobregą. Zaskakująco szybko połapała się, że KSW to nie nazwa sportu. Każda gala MMA to dla niej święto. Podczas pojedynków swoich ulubieńców zdziera gardło na doping, a w przerwach krytycznym okiem przygląda się organizacji gali i strojom publiczności (jak każda „baba”). W zawodnikach ceni nie tylko umiejętności, ale też pierwiastek szaleństwa. Uwielbia Conora McGregora, Mirko Cro Copa oraz Daniela Omielańczuka i Janka Błachowicza. Nie wyobraża sobie MMA bez komentarzy Jurasa i jest przeszczęśliwa od czasu, gdy gale UFC emitowane są na antenie Polsatu Sport.