Na wstępię chcę zaznaczyć, że czekałem aż opadnie kurz i będę mógł podejść do tematu na zimno. Nie wiem czy tekst wam się spodoba, ale emocje są dokładnie te same – bezsilność, wściekłość i pogarda…

Bezsilność ponieważ nawet jako cała redakcja nie jesteśmy w stanie przemówić do rozsądku bandzie malkontentów, hejterów i jak to pięknie powiedział Jan Błachowicz – „kibiców sukcesu”. Prawdopodobnie nawet cała branża nie jest w stanie tego zrobić, a wszyscy ludzie powiązani ze środowiskiem MMA, jak jeden mąż mają to samo zdanie. Zawodnicy, trenerzy, sędziowie, promotorzy, menadżerowie, niedzielni fani, ortodoksyjni fani, z nimi wszystkimi podczas rozmów o gali przewija się temat gwizdów na mistrza KSW w wadze średniej i nikt nie ma jasnej i klarownej odpowiedzi na pytanie: „Czemu gwizdali?”. Powodów, które już zdążyłem wyjawić w ostatnim odcinku naszego podcastu MMA TuNajt jest kilka. Pierwsze i najbardziej oczywiste wydaje się być podłoże religijne. Co z tego, że wśród tych gwiżdżących katolików 90% modli się wtedy jak chce wygrać szóstkę w totka, a ulubiona tradycja wigilijna lub wielkanocna to chlanie wódy przy stole i powrót do domu samochodem na granicy dopuszczalnej normy alkoholu we krwi. To, że w każdej religii są fanatycy, wykolejeńcy i margines jest oczywiste, ale do ludzi nadal nie dociera, że to nie Mamed jest odpowiedzialny za zamachy terrorystyczne, tak samo jak Borys nie jest odpowiedzialny za pedofilię wśród księży. W tym wypadku zwalam winę na ignorancję, niedouczenie i telewizję. Kolejny powód to według mnie echa gwizdów z KSW 35 i walki z Azizem Karaoglu, wtedy Mamed faktycznie zawalczył fatalnie i również w moich oczach nie zwycieżył, sędzia popełnił błąd nie zabierając punktu, który doprowadziłby do remisu i dogrywki. Tamto zachowanie nie usprawiedliwia kibiców, ale być może wtedy gwizdali oni na sędziów, a nie na postawę Czeczena. Tak czy inaczej możliwe, że nie „wygwizdali” się do końca, albo nie widzieli walki na ACB z Barnattem i ujrzeli ponownie swojego idola na wstecznym do czego nas przez lata raczej nie przyzwyczajał. Następna rzecz to aspekt psychologii tłumu, a im większy obiekt tym silniej to działa. Borys dał dobrą walkę, miał na stadionie mnóstwo swoich kibiców więc akurat do nich nie mam większej pretensji, wynikało to z rozżalenia i wyżej wymienionej już bezsilności. Reszta rozgwizdanej gawiedzi mogła po prostu dać się „ponieść” i dorzucić swoje parę groszy. Ostatni powód przy okazji takich walk jak np. Juras vs Sokoudjou wydaje się być całkiem oczywisty. Polak vs Obcokrajowiec, jak tak na to popatrzymy to wiemy komu kibicować, natomiast w przypadku Mameda nie ma mowy o anonimowości, wszyscy wiedzą kim jest, że ma żonę Polkę, polskie obywatelstwo, mieszka w Polsce, tu płaci podatki i zawsze powtarza, że to jest jego drugi dom i z dumą go reprezentuje. Jednak w czasie takich a nie innych nastrojów polityczno-religijnych, Khalidov stał się jakby mniej „polski”. Trwa to od czasu jego wielokrotnie przekręcanej i nadinterpretowywanej wypowiedzi na temat imigrantów. W tym miejscu chciałbym wszystkich niedoinformowanych o tej wypowiedzi, islamie i kilku innych kwestiach związanych z Mamedem i jego religią odesłać do książki Szczepana Twardocha pt. „Lepiej byś tam umarł”. Znajdziecie w niej dogłębne i przede wszystkim rzetelnie przedstawione tematy, o których mowa powyżej i nie tylko. Reasumując ten akapit w moim odczuciu to mieszanka wszystkiego, to tak jak z wakacjami. Jedni jadą tam wypocząć z dziećmi, inni z drugą połówką, a jeszcze inni ze znajomymi – ten sam efekt, ale pobudki różne. Różnica taka, że w wypoczynku nie ma nic złego, a w demonstracyjnych gwizdach już jest.

Wściekłość, żal i niezrozumienie to mieszanka uczuć, które w pierwszej chwili towarzyszyły mi po tym incydencie. Pomyślałem: „Idź i zagwiżdź mu w twarz!”. Nie ważne, że przez całą karierę toczył widowiskowe pojedynki, nie ważne że wychodził z kontuzją ratując galę, nie ważne że zgodził się na walkę z przyjacielem, nie ważne że zawsze ma czas dla fanów stojąc cierpliwie i robiąc sobie zdjęcia ostatnio nawet podczas oberwania chmury. Nie ważne, że jest niepokonany od 15 walk, nie ważne że z 40 walk przegrał tylko 4, nie ważne że przez 12 lat przegrał tylko raz i to w kontrowersyjnych okolicznościach. Wszystko to psu na budę, bo dał bardzo wyrównaną walkę, wygrał z Polakiem i jest muzułmaninem? Naprawdę da się w kilka chwil zapomnieć to wszystko co zrobił dla polskiego MMA i po prostu go wygwizdać? Byłem i jestem wściekły, jest mi też wstyd za tych ludzi. Tu już nawet nie chodzi o Mameda, tu chodzi o szacunek do zawodnika, do sportowca, do człowieka. Kilka miesięcy katorżniczej pracy, aby na końcu usłyszeć po ciężkiej i wyczerpującej walce salwę gwizdów od…swoich kibiców?

Pogarda to wszystko na co powinni liczyć Ci ludzie, bo nienawiść to zbyt elitarne uczucie, aby „obdarowywać” nim tych, którzy zachowali się jak dzicz. Nic więcej im się nie należy. Mam ją też do tych ludzi, którzy gwizdali bo inni gwizdali ponieważ ciemnota nie zwalnia od odpowiedzialności. Jeśli gwiżdżesz bo Mamed wyznaje Islam to znaczy, że nie masz pojęcia ani o jego, ani o swojej religii. Jeśli gwiżdżesz na Czeczena bo walczy z Polakiem to oznacza, że nie masz szacunku do sportowca i dyscypliny. Jeśli gwiżdżesz bo tym razem nie udało mu się poddać rywala w pierwszej rundzie to nie masz pojęcia o tym sporcie.

Reasumując życzę Mamedowi, aby nie musiał już nigdy słuchać gwizdów, na które nie zasłużył. Całą karierę pracował ciężko, otrzymał szansę walki na największej gali w historii Europy i drugiej największej w historii MMA, aby po trudnej i wyrównanej lecz zwycięskiej walce został tak potraktowany. Życzę tym wszystkim „kibicom”, którzy są za to odpowiedzialni, aby nigdy już nie mieli okazji zobaczyć Khalidova na gali w Polsce. Jestem zdania, że na gali ACB organizowanej nad Wisłą nigdy nic takiego by się nie wydarzyło nawet po jego porażce, smutne jest więc to jakich kibiców przyciągnął stadion, natomiast to koszt który był wliczony w bilans zysków i strat takiego wydarzenia. Na koniec przytoczę słowa komentatora gali KSW 39 – Tomka „TJ’a” Marciniaka:

„To nie jest werdykt, który spodobał się tutaj publice, ale król pozostaje królem…”

~Mariusz Olkiewicz, fan MMA

Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl