Mamed Khalidov w swoim zeszłym pojedynku, w świetnym stylu znokautował oponenta, Scotta Askhama. Zawodnik trenujący na co dzień w Arrachion Olsztyn zdradził niedawno, iż plan na tę walkę był nieco inny.

Wszystko stało się instynktownie, plan był inny. Mieliśmy walczyć pięć rund i byłem na to przygotowany. Zrobiliśmy z moim sztabem kawał dobrej roboty, pozmienialiśmy wiele w dotychczasowych treningach. Miałem lepsze zaplecze wytrzymałościowe, byłem mniejszy, szybszy i poszedłem za ciosem. Wiedziałem, że jeżeli ten atak się nie uda, to będę miał siły na kolejne rundy.

powiedział mistrz KSW dywizji średniej, goszcząc w programie „Koloseum”.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Przed tym starciem, wiele osób ze środowiska skreślało Mameda Khalidova, mając na uwadze jego pierwszy pojedynek z Anglikiem. Paradoksalnie, właśnie to dodało mu sił, bowiem chciał pokazać wszystkim niedowiarkom, na co go jeszcze stać.

Najbardziej zdziwiło mnie podejście ekspertów, którzy pokazali przed walką jak łatwo skreślić człowieka. Nie rozumiem tego, ale dziękuję im, bo zmotywowali mnie jeszcze bardziej. Przed pierwszym starciem ze Scottem wiedziałem, na co mnie stać. Wtedy miałem swoje problemy. Jeśli wiem, a tak jak teraz, że jestem w dobrej formie fizycznej i psychicznej, to będę wygrywał z jeszcze lepszymi zawodnikami niż Askham. Znam siebie.

36 sekund to czas, który Khalidov potrzebował na skończenie ostatniego rywala. Wygrana ta z pewnością ma dla niego ogromne znaczenie, ponieważ co najważniejsze, o czym sam wspomniał – był w stanie udowodnić, do czego jest jeszcze zdolny. Ponadto, po trzech porażkach z rzędu wraca na ścieżkę zwycięstw, co również na pewno przyprawia go o uśmiech.

Zobacz także: Islam Makhachev nie wystąpi na UFC 254

Źródło: polsatsport.pl