Tego, co miało miejsce wczoraj nie spodziewał się nikt, wielka gwiazda, terminator kategorii średnie – Mamed Khalidov prze… wygrywa niesprawiedliwie. W tym artykule nie będę rozkładać walki na części pierwsze, poświęcę go reakacjom kibiców, ekspertów jak i samego Mameda.

Może zacznijmy od tego, że Mamed od czasu, pierwszej „afery” z nim związanej, czyli negocjacji z UFC i (według wielu) nie dotrzymaniu słowa danego fanom jest tak samo uwielbiany jak znienawidzony a spora część, szczególnie tych hardkorowych fanów, czeka aż mu się noga powinie. Tak jak miało to miejsce wczoraj. Do przewidzenia były reakcje na portalach społecznościowych, czy forach internetowych, nawet wtedy gdyby sędziowie uznali jednak przegraną Czeczena, albo przegrał ją w inny sposób.

Przede wszystkim musimy oddzielić dwie rzeczy. Mianowicie to jak zawalczył Mamed i to, jak punktowali sędziowie. Sędziowie nie mogą nic zrobić, by Khalidov był aktywniejszy w walce, a Khalidov nie może nic zrobić, żeby sędziowie wpisywali punkty tak jak on sobie życzy. Chciałbym też tutaj zaznaczyć, że zawsze jestem daleki od jakichkolwiek dywagacji na temat ustawiania walk, bo bezpodstawne oskarżanie o takie rzeczy jest chamskie i nieeleganckie, a w tym przypadku również w to nie wierzę.

Sędziowie się nie popisali punktując drugą rundę dla Mameda. Oczywiście z punktacją się nie zgadzam. Może ilość ciosów, które doszły do celu Mamed miał na koncie więcej, ale to on uciekał a ciosy które zadał nie miały znaczącej wagi. Khalidov nie jest w żaden sposób winny punktacji tej walki, ale w dużej mierze to w jego stronę niesłusznie kierowana jest krytyka. Zawodnik jest od tego by walczyć, nie punktować. Każdy powinien zbierać pochwały i nagany za swoją pracę, nie za pracę innych. Za werdykt nagany powinni dostać sędziowie, natomiast mistrz… O mistrzu rozpisałem się linijkę niżej.

Postawa największej gwiazdy KSW zadziwiła wszystkich. Już w pierwszej rundzie – mimo tego, że była ona wygrana – było widać, że Mamed nie idzie tak odważnie do przodu, jak to robił zawsze, był bardzo ostrożny, ostrożniejszy niż w walce z Brettem Cooperem, gdzie walczył z poważną kontuzją pleców. Wyglądało to na strach przed silnym ciosem Aziza, ale przecież walczył już z „królami nokautów” i z nimi również nie miał problemów, więc tym bardziej nie rozumiem jego postawy. Postawy z drugiej i trzeciej rundy, w której jego sposobem na wygranie była próba zrobienia czegoś efektownego. Coś, co miało latać w powietrzu z milionem obrotów, z czego zawsze miało kończyć się parterem. Problemem było to, że zawsze sam znajdował się w tym parterze leżąc i czekając aż Turek do niego dołączy. Mistrz KSW przyzwyczaił nas do efektownych i szybkich skończeń przed czasem i do tego, że jego walki nigdy nie były nudne, zawsze się coś działo, nie wolno było zbyt często mrugać. Nawet niektórym nudziły się te szybkie wygrane. Kibice czuli się zawiedzeni, ja się tak nie czułem. Zdecydowanie jednak było widać, że to sam bohater wieczoru tak się czuł. Był zawiedziony samym sobą. Zaprezentował się źle, fatalnie, beznadziejne, z brakiem pomysłu i kondycji. Być może ktoś to uzna za „hejt”. Notabene to słowo uważam za zbyt często i bezpodstawnie używane i będzie tak użyte, gdy ktoś moje słowa faktycznie tak nazwie. To jest jednak tylko obiektywna krytyka, z resztą zasłużona, bo nie ma za co chwalić. Krytyka za tę walkę się należy, krytyka, która wypłynęła w komentarzach jest jak najbardziej słuszna. Nie można powiedzieć, że coś jest białe, gdy jest czarne, nie można klepać po plecach i mówić „było inaczej, było dobrze”, gdy tak nie było. Nie oznacza to jednak, że trzeba mieszać z błotem i porównywać do zera, oraz zapominać o tym, czego ten człowiek dokonał dotychczas i nie można uznawać go za przereklamowanego zawodnika! O nie! Tu się nie zgodzę! Ktoś może zapytać „A czego on dokonał?” – A no wyczyścił dywizję średnią z nielicznymi wyjątkami, mało? Mało, żeby oddać szacunek? Czy na prawdę to jedno potknięcie ma skreślić to wszystko? Nie sądzę! Przyczyn takiej walki mogą być setki zaczynając od złych przygotowań kończąc na poważnych problemach prywatnych a widać że takowe są, oczym wspomina w wywiadzie po gali. Jednak to wolałbym zostawić na boku. My oceniamy to co widzymy, czyli sam przebieg walki, tylko i wyłącznie tej jednej walki, nie całej kariej. Bo to nie ona przebiegła bezmyślnie, tylko ta walka, jedna jedyna i to za nią należy się surowa krytyka, którą Mamed powinien wziąć na klatę. Na klatę powinien wziąć również zachowanie kibiców, na które się skarżył. Twierdzi, że zawsze dostawał podczas walki wsparci od nich a wczoraj dostał od nich kopa w dupę w postaci gwizdów. Owszem tak było, bo było co oklaskiwać, we wcześniejszych walkach należało wstać i bić brawo, dlatego kibice zawsze to robili. Wczoraj natomiast na to nie zasłużył, więc nie rozumiem, dlaczego oczekiwał od wsparcia. Słowo „wsparcie” ja rozumiem jako oklaski i wiwatu. Nie został wygwizdany z powodu przegranej (ale jednak zwycicięzkiej) walki, tylko za jej styl. Za ucieczkę przed Karaoglu i ciągłe, desperacki rzuty na matę. Pominął również też pierwszą i połowę drugiej rundy, w której jak zawsze kibice wykrzykiwali jego imię dając mu to wsparcie, o którym mówił, próbowali go zmotywować, lecz i to nie podziałało.

Wczoraj mistrz zapowiedział roczną przerwę w startach tłumacząc to tym, że musi znaleźć chęć walki, taką jak miał kiedyś. W wywiadzie dla mediów mówił już, że jest to podyktowane sprawami prywatnymi. Stwierdził również, że „rzyga MMA”. Pytanie tylko, czy gdy pójdzie na tę przerwę będzie chciał z niej wrócić? Mamed mimo świetnej formy, którą prezentował do walki z Materlą ma już 36 lat. MMA to bardzo wymagająca formuła walki a anatomii nie można oszukać i w takim wieku zaczyna się już myśleć o zawieszeniu rękawic na kołku, jeżeli nie chce się już tylko przegrywać, być mięsem armatnim dla młodych i gniewnych. Nie chciałbym też, by ktoś moje słowa odebrał, jakbym wróżył Mamedowi spadek formy, bo tak nie jest, ale kiedyś w końcu i to nadejdzie. Na pewno nadeszło „wypalenie się” i brak motywacji. W tym przypadku o motywację było faktycznie ciężko, bo poprzednich rywali kończył w pierwszych minutach, czy sekundach walki, więc czego chcieć więcej? Tak wiem – „UFC” – dlatego napisałem „W tym przypadku”.

Kończąc swoje wypociny ,chciałbym drogi czytelniku, abyś przed tym zanim powiesz, że Mamed nie osiągnął niczego i jest średniakiem zerknął w jego rekord i obiektywnie, spojrzał na to z kim i w jaki spoób wygrywał. Chciałbym również, byś pamiętał, że m.in. dzięki niemu nasz sport w tym kraju jest w miejscu, w którym jest i że wszyscy na tym korzystami – fani, eksperci, zawodnicy, menadżerowie, dziennikarze, promotorzy, dietetycy…
Samemu Mamedowi zaś chciałbym życzyć rozwiązania spraw prywatnych.