Zawodnik MMA, świetny komentator sztuk walki, pasjonat motocykli i miłośnik sushi…kim jeszcze jest Łukasz Jurkowski, znany kibicom i zawodnikom jako Juras?

 

Marcel: Witam Juras, czym zajmujesz się jeszcze, kim jesteś z zawodu?

Juras: Witam wszystkich! Ciężko będzie zdefiniować mój zawód, gdyż zajmuje się wieloma rzeczami równolegle. W dużej mierze związanych z MMA oczywiście. Jestem komentatorem, ring announcerem, prowadzącym różne eventy, trenerem, blogerem Betsafe itd. Ponadto od stycznia jestem również ambasadorem Legii Warszawa i Legia Fight Club, gdzie odpowiadam za wszelakiej maści materiały video związane z klubem. No i od jakiegoś czasu…spikerem stadionowym przy Łazienkowskiej 3. Generalnie moja praca wypełnia mi raczej większość dnia, tygodnia i całego roku. Nawet czasami, mimo zatyrania się pracą i przemierzanymi setkami kilometrów…uwielbiam to. Taki już jestem. Musi się coś dziać! Coraz mniej czasu na inne pasje ale jakoś daje radę. Motocyklem jeżdżę na co dzień, a sushi zamawiam w weekendy. No i jeszcze konsola…ale to już dopiero jak wrócę do domu i położę moją córeczkę spać. Doba jest zdecydowanie za krótka. Na wędkowanie już nie starcza czasu;)

M: Opowiedz nam jak związałeś się ze sportem, od czego, kiedy, gdzie i z kim się zaczęło?

J: Moja przygoda ze sportem trwa od najmłodszych lat podstawówki. Najpierw była piłka nożna, potem siatkówka, ręczna i koszykówka. Wszystko w reprezentacji szkoły. Gorzej z lekkoatletyką, ale zdarzało się, że też mnie brali jak ktoś wypadł. Później w kosza grałem nawet chwilę klubowo w Legionie Legionowo. Jako, że za specjalnie nie miałem zbyt dużo okazji do grania, zająłem się piłką nożną w podwarszawskiej Legionovii. Grałem trochę na bramce w juniorach. Szybko jednak, trochę z przypadku trafiłem na halę, gdzie odbywały się treningi Taekwon-do ITF pod okiem trenera Tomasza Szczepaniuka. Koledzy chodzili tam w piątkowe wieczory, więc nie bardzo miałem z kim spędzać czas. Wiedziałem, że to dobry klub, bo od lat z sukcesami trenowała tam moja przyszywana „siostra” Aśka Paprocka. Mając 17lat byłem trochę zmanierowany i uważałem, że sporty walki mi są nie potrzebne, bo jestem wystarczającym kozakiem na dzielnicy. Po pierwszym treningu wiedziałem, że moje życie właśnie się zmieniło bezpowrotnie. Byłem tak zajechany fizycznie, że następnego dnia nie mogłem ruszyć ręką i nogą. To było to. Tak już zostało, aż do dzisiaj. Nie wyobrażam sobie życia bez sportów walki.

M: Wiem, że dużo pracujesz z młodzieżą, jak ją postrzegasz, jaka jest współczesna Polska młodzież, czy ktoś z młodych podopiecznych przypomina Ci siebie?

J: Młodzież z roku na rok się zmienia. To co dla mnie kiedyś było normalnością np. przewrót w przód, w tył itd dziś niektórym sprawia trudność na poziomie salta w przód. Inne wychowanie, inne priorytety. Większość tych młodych ludzi, po dwóch, trzech mocnych treningach daje sobie spokój. Nie wytrzymują presji treningu i obciążeń. Za to ci, którzy zostają na dłużej sprawiają mi wielką radość. Nie trzeba być niezwykle utalentowanym, aby mi zaimponować. Dla mnie liczy się charakter, który wkładają w każdy jeden trening i nie boją się ciężkiej pracy. Mogą nigdy nie stanąć na macie czy w klatce ale zawsze będę ich niesamowicie szanował za to jakimi są ludźmi. Czy ktoś przypomina mi mnie za młodu? Tak. Kilku zapaleńców bym policzył. Fajnie.

M: Miałem przyjemność poznać Twoją siostrę – swoją drogą świetna osoba.. jaki masz z nią kontakt, czy masz jeszcze inne rodzeństwo i czym jest dla Ciebie rodzina?

J: Rodzina to najważniejsza wartość.Moja Mama i Tata wychowali mnie na dobrego człowieka i choć czasami trzeba było dać mi pstryczka w ucho to jestem im dozgonnie wdzięczny za całą ciężką pracę włożoną w nasze wychowanie. Przede wszystkim mojej Mamie, która musiała się z nami częściej użerać. Na Tate też zawsze mogłem liczyć i mimo, że wychowany jestem wojskowym sznytem, co nie zawsze mi się podobało, był ze mną kiedy potrzebowałem wsparcia. Dopingował mnie przy większości moich walk. Też za granicami Polski. Dziękuje wam! Ponadto mam rok starszego brata, mega zioma i dwie siostry, z czego jedną już poznałeś. Smarkacze wy wiecie co:)

Osobny akapit poświęcę dla mojej kochanej córeczki, która jest dla mnie najważniejsza na świecie. Czasami z racji obowiązków, żałuje, że nie możemy razem bawić się w weekendy, ale mam nadzieje,że powoli zaczyna to rozumieć. Jest dumna ze mnie tak jak ja z niej. Z wyjątkiem małych kłótni i próby prostowania jest moją najlepszą kumpelą. Charakterek pewno po mamusi niestety!

M: Czy istnieje jakaś wybranka Twojego serca, czy poznałeś już kobietę z którą pragniesz spędzić resztę swojego życia? Kim i jaka ona jest, jaką pełni rolę w Twoim życiu?

J: Starczy już prywatnych spraw ;)

M: Wartości w życiu są czymś bardzo ważnym, powiedz jakie z nich cenisz w życiu, jakimi i kiedy się kierujesz i dlaczego, a także jakich i czemu najbardziej Ci brak w otaczającym Cię świecie?

J: Trudny temat. Ja wiele razy pisałem i mówiłem, że powinienem urodzić się w średniowieczu chyba, bo żyję czasami kierowany zasadami, które we współczesnym świecie nie maja racji bytu. Honor, uczciwość, moralność. Może nie w każdej sferze życia ale jednak. Wyżej niż pieniądze, cenię przyjaźń. To też w tych czasach bywa odmiennością. Ja generalnie jestem popieprzony zdrowo na umyślę ale staram się być dobrym człowiekiem po prostu. Mam na przedramieniu wytatuowany symbol Jing Yang, czyli znak równowagi. Wierzę, że na każdego życiowego popaprańca przypada jeden dobry. Muszę stać w opozycji to niektórych śmieci. Jest ich niestety wielu, więc czym więcej dobrych ludzi, tym lepiej.

M: Mam wrażenie, iż sporą przyjemność sprawia Ci pisanie, czy więc jako człowiek wszechstronnie uzdolniony i sprawnie posługujący się tekstem, nie chciałbyś za jakiś czas stać się autorem książki o MMA?

J: Przyjdzie na to czas. Póki co go nie mam. Uwielbiam pisać i sprawia mi to frajdę. Kiedyś z Andrzejem Janiszem powiedzieliśmy sobie, że weźmiemy kratkę wódki i pojedziemy na dwa tygodnie w Bieszczady. Napiszemy taką książkę o kulisach polskiego MMA, że długo długo nic nie pobije tej pozycji. Chociaż coraz częściej chodzi mi po głowie napisanie jakiegoś dłuższego opowiadania w klimacie dobrego kryminału. Póki co koncentruje się na blogach!

M: Temat dość trudny: religia – czy jesteś osobą wierzącą, czy praktykującą? Jeśli tak, to czym jest dla Ciebie Bóg i religia?

J: Nie wierzę w Boga. Nie mam co chyba rozwijać tej kwestii. Nie wierzę, w żadną religię. To przez religię ludzie się zabijają. Nie i tyle.

M: Temat drażliwy dla Polaków: polityka – zwolennikiem jakich poglądów politycznych jesteś, sympatykiem jakiej partii i ogólnie jak oceniasz/postrzegasz ludzi z tego środowiska?

J: Gardzę politykami od prawa do lewa. Za mojego życia nie trafił się jeszcze ktoś uczciwy, kto najpierw chciałby zrobić coś dla narodu, a później dopiero dla siebie. Konsekwentnie zmieniamy jednych złodziei na drugich. Robię swoje i jedyne czego chcę to aby mi w tym nie przeszkadzać. Jestem zwolennikiem reaktywacji kogoś takiego jak Marszałek Piłsudski. Zastanowili by się „nasi” politycy czy okradać naród dwa razy…

M: Na koniec powiem, że zawsze po galach KSW wypatrywałem Cię w barach sushi i niestety nigdy nie spotkałem, a chętnie dosiadłbym się i pogadał o właśnie zakończonym wydarzeniu, co Ty na to?

J: W takim razie zapraszam do warszawskiego Kame Sushi. Odkąd jem u nich, a są to moim bliscy koledzy, nie zjadłem równie smacznego sushi. Serio Serio. Uwielbiam sushi i mógłbym pewno jeść codziennie:) Do tego Jack Daniels i o MMA i futbolu mogę rozmawiać godzinami!

 

 

Grafika: Margraf – Marek Romanowski