Marcin Tybura wrócił już do Polski, aby odpocząć po ciężkich przygotowaniach i walce z Derrickiem Lewisem. Mimo drugiej z rzędu przegranej w UFC, Tybur nie przekreśla swojej przyszłości w organizacji i przyznaje, że zamierza walczyć o odbudowanie swojej pozycji.

W rozmowie z Polsatem Sport Marcin Tybura (16-4) zanalizował przebieg walki i decydującą akcję, po której Lewis cieszył się ze zwycięstwa:

Zrobił wszystko, czego po nim się spodziewałem. Po swoich szarżach zwalniał tempo walki, jak byłem z góry wydawało się, że ciężko oddychał, ale też pewnie odpoczywał w tych momentach. W trzeciej rundzie zdawałem sobie sprawę, że pojedynek idzie na moją korzyść i nie chciałem ryzykować walki w dystansie. Skróciłem walkę, wszedłem do klinczu. Nie wiem dokładnie czy to był błąd, ale może zrobiłem to za wcześnie?

Odnosząc się do wspominanej wielokrotnie przez komentatorów siły ciosu Lewisa, Marcin przyznał:

Bił naprawdę mocno. Ciosy przyjmowane na głowę to jedno, ale cios, który posłał mnie na deski wszedł prosto na szczękę i dlatego tak się skończyło.

Mając za sobą sześć pojedynków w UFC (3-3), Marcin Tybura nie myśli raczej o dłuższej przerwie od startów. Jak mówi w rozmowie z Polsatem Sport, lubi trenować i przygotowywać się do kolejnych pojedynków. Marcin doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że czeka go mozolny proces odbudowywania pozycji w wadze ciężkiej, która jeszcze niedawno predestynowała go do bycia w gronie najbardziej prawdopodobnych kandydatów do walki o pas.

Na pewno walka o tytuł się nie przybliżyła… Jak bardzo się oddaliła? Też tego nie wiem.

mówi Polak.

Dwie porażki z rzędu powodują, że muszę budować wszystko od początku. Staram się myśleć pozytywnie i nie zaprzątam sobie głowy myślami na przykład o zwolnieniu z organizacji. Mam trudniejszy okres w karierze, ale będzie lepiej w przyszłości. Wszystko jest do dopracowania!

 

źródło: Polsat Sport