– Do czasu ogłoszenia obostrzeń w związku z koronawirusem, podczas przygotowań byłam w znakomitej formie i kondycji… Teraz staram się na każdy możliwy sposób dbać o siebie – mówi Marta Waliczek, zawodniczka MMA, która sieje postrach w świecie kobiecego MMA. Z Wilczycą w kobiecej skórze rozmawiał goszczący na naszych łamach po raz pierwszy Kamil Piłaszewicz – redaktor Zagranie.com.

Kamil Piłaszewicz: Dzień dobry. Biorąc pod uwagę okoliczności, w których spisujemy się na rozmowę, zapytam czy domowa waga nadal „dobrze” waży? (śmiech)
Marta Waliczek: – Dzień dobry. Myślę, że waga waży dobrze, ale póki co pozostajemy ze sobą w izolacji do odwołania! (śmiech) A tak poważnie, staram się jeść na tyle racjonalnie, żeby później móc skupić się na treningach, a nie walczyć z wagą.

A tak już na poważnie, to jak się trzyma zdrowie i forma u Pani?
– Aktualnie ze szczególną dbałością dbam o zdrowie i higienę, która pozostaje chyba na pierwszym miejscu nie tylko u sportowców. (uśmiech) Do czasu ogłoszenia obostrzeń w związku z koronawirusem, podczas przygotowań byłam w znakomitej formie i kondycji… Teraz staram się na miarę możliwości ćwiczyć w domu, w ogrodzie… Na każdy możliwy sposób dbać o siebie, ale przede wszystkim nie dać się zwariować aktualnej sytuacji. (uśmiech)

„Mnie sparing z kobietami nie utrudnia niczego ani nie przeszkadza” – powiedziała Pani w jednym z wywiadów, więc zapytam, jak słowa opisujące sparingi z zawodniczkami pasują do zamiany treningów na te w warunkach domowych?
– W domowych warunkach ciężko teraz o jakikolwiek sparing, więc w głowie staram się poukładać sobie plan, znaleźć cel i sens tego wszystkiego… Poznać swój organizm, który w tym przypadku nie znajduje się w ekstremalnych dla niego warunkach. Myślę nad nowymi metodami treningowymi, układam sobie plan na kolejne przygotowania. Ale nie ukrywam, że najbardziej tęsknię klubem, trenerem i chłopakami z Berserkers Team Bielsko Biała.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Z tego, co wiem to miała Pani zmierzyć się z Stephanie Egger w Szwajcarii, więc trudno nie zapytać, jak pandemia wpłynęła na modyfikację planów, zarówno treningowych, jak i tych związanych już z samą walką?
– Jak wiadomo wszystkie imprezy sportowe, w tym gale MMA, zostały odwołane. Do kiedy i co dalej, to wszystko zależy od rozwoju sytuacji i decyzji związanych  z covid-19. Trudno utrzymać wypracowaną formę w domowych warunkach, mimo że każdy z nas robi co może. Dlatego z niecierpliwością czekamy na wznowienie treningów, otwarcie siłowni, basenów i innych obiektów sportowych. I może ciężko mówić o powrocie do normalności, ale kiedy już sytuacja się unormuje, będziemy planować co dalej i zaczniemy działać. (uśmiech)

Gdy sytuacja z pandemią się uspokoi, to ma Pani zapewnia od organizatorów, że najbliższa walka będzie właśnie z Stephanie Egger?
– Niestety nastały trudne czasy dla sportowców, sympatyków sportu, klubów, organizacji… Na chwilę obecną sytuacja jest na tyle niepewna, jeśli chodzi o terminy jakichkolwiek wydarzeń sportowych, a co za tym idzie sponsorów, a także związanych z tym finansów, że chyba jedynym zapewnieniem jest powrót do rozmów i chęć zorganizowania znakomitego widowiska, co będzie dalej – zobaczymy.

Patrząc na to, że walka miała odbyć się w Szwajcarii, w wywiadach przed nią mówiła Pani o tym, że propozycje walk były nie tylko z różnych krajów, ale również kontynentów, więc zapytam: dlaczego Marty Waliczek nie oglądamy za często na polskich galach MMA?
– Niestety, ta kwestia nie zależy ani ode mnie, ani od mojego trenera. Jesteśmy zawsze gotowi do podjęcia rękawicy z każdą zawodniczką, chętni na podejmowanie wyzwań oraz na mocną, sportową rywalizację. Jednak w moim przypadku, nawet jeśli pojawia się szansa na występ, podczas gali MMA, problem pojawia się podczas doboru przeciwniczki – dziewczyny odmawiają walki ze mną. Mimo wszystko mam nadzieję, że uda mi się jeszcze  zaprezentować na polskiej arenie MMA.

W jednej z rozmów przyznała Pani, że: „nie chcę schodzić poniżej pewnego poziomu” i tu się zastanawiam, czy może ktoś z KSW się odzywał i proponował jakiś pojedynek?
– Jak na razie nie otrzymałam żadnych propozycji od organizacji KSW. Jeśli takową otrzymam, zrobię wszystko, żeby zaprezentować, podczas walki najlepszą wersję siebie, w życiowej formie. (uśmiech)

W ostatnim czasie portale branżowe zaczęły powoli rozpisywać się o możliwym pojedynku Owczarz vs Haba i tu najpierw chciałbym dopytać, co sądzi Pani o takim zestawieniu?
– Ciężko mi się wypowiedzieć na temat tych dziewczyn. Szanuję każdego zawodnika i zawodniczkę, który żyje sportem, ma serce wojownika i na tyle odwagi, żeby wejść na arenę – nieważne, czy na ring, czy do oktagonu i walczyć. Bez urazy, ale nie mam zdania co do tego starcia. Akurat te zawodniczki nie imponują mi. Może gdybym miała okazję się z nimi zmierzyć wyrobiłabym sobie zdanie. (uśmiech)

A może zamiast nazwiska Justyny, powinno się tam pojawić Pani?
– Jeśli otrzymałabym propozycje walki z którąś z tych pań, z przyjemnością przystąpiłabym do przygotowań.

Wiadomo, że UFC ma niemalże monopol na kobiece MMA na świecie, więc zapytam, czy właśnie do amerykańskiej organizacji zmierza Pani dzięki kolejnym pojedynkom, czy na razie jest skupienie się na zdobyciu pasa, np. w KSW?
– UFC to marzenie chyba każdego zawodnika, moje również… Co do KSW, jest to według mnie najlepsza organizacja w Europie, utrzymująca wysoki poziom walk, zrzeszająca i dbająca o swoich zawodników. Zdaje sobie sprawę, że walki dla KSW to bilet do rozwoju sportowej kariery i życia zawodników. Świadczą o tym chociażby wypełnione, podczas gali trybuny oraz widowisko jakie zapewnia się kibicom. Jednak tak jak wspomniałam, nie było rozmów. Gdyby pojawiły się propozycje, będziemy je razem z trenerem rozważać.

I tak już na koniec w kilku pytaniach odniosę się do programu „Tylko jeden”, o którym przyjęło się mówienie, że nie jest skierowany stricte do osób z branży. Zgadza się Pani z tą tezą?
– W programie „Tylko jeden” bierze udział mój klubowy kolega – Michał Sobiech i chyba inaczej, niż wszyscy przeżywamy ten program. (uśmiech) Ale starając się obiektywnie ocenić, myślę że fajnie przedstawiony jest ułamek życia i przygotowań zawodników, nastroje i atmosfera przed walką. Wiadomo, pewne sprawy ujęte są „na potrzeby programu”, ale cieszę się, że osoby spoza branży mają okazję podejrzeć i próbować sobie wyobrazić, jak to wygląda „od kuchni”.

Jakie modyfikacje by Pani wprowadziła w formacie, z którym jako odbiorcy spotykamy się w piątki po godzinie dwudziestej drugiej?
– Bardzo cieszę się, że nareszcie ukazał się program poświęcony MMA. Oglądając program „Tylko jeden” w piątki czuję niedosyt i chyba takie było założenie tego programu. Ja, jako zawodniczka, widz, kibic, mogłabym w kółko oglądać tematykę MMA na polskim (i nie tylko) podwórku – szczególnie w okresie koronawirusa! (śmiech)

Jeżeli pierwszy sezon był poświęcony panom, a zakładając teoretycznie – drugi byłby dla pań, wzięłaby Pani w nim udział?
– Wydaje mi się, że to założenie jest czysto teoretyczne biorąc pod uwagę polskie realia, ale gdybym miała taką możliwość to oczywiście, wzięłabym udział w programie.

Jako, że jesteśmy przed finałowym pojedynkiem, to dopytam, kto zwycięży w ostatnim boju w programie?
– Mój faworyt niestety odszedł z programu z powodu kontuzji – oczywiście mówię o Michale. Wszyscy uczestnicy to młodzi zawodnicy, rozwijają się i będą rozwijać, wydaje mi się, że jeszcze nie widzieliśmy ich w życiowej formie i przyznam szczerze, że większości z nich nie znałam wcześniej, nie oglądałam ich walk. Dlatego finał będzie niespodzianką chyba nie tylko dla mnie. Kibicuję obu panom, bo każdy z nich reprezentuje swój własny styl, swój charakter i serce… Ale to jest MMA, ciężko przewidzieć wynik walki. Trzymam kciuki za świetną rywalizację, niech wygra lepszy. Tak naprawdę to oni już wygrali, uważam że zaprezentowali się przed włodarzami KSW z bardzo dobrej strony.

Wiadomo, że zwycięzca z automatu otrzyma kontrakt od federacji KSW, ale kogo jeszcze by Pani umieściła w największej organizacji MMA w Polsce, gdyby decyzja należała do Pani?
– Rozumiem, że dalej rozmawiamy o programie „Tylko jeden”… To pewnie zaskoczę odpowiednią, bo na kartach walk KSW umieściłabym… Michała Sobiecha! (śmiech) Nie tylko dlatego, że to mój klubowy kolega, ale też dlatego, że to utalentowany młody człowiek, który myślę, że jeszcze nie raz przyprawi kibiców o szybsze bicie serca.

I na sam koniec dopytam o to, po którym z panów spodziewała się Pani więcej, a który przyjemnie zaskoczył?
– Odpowiem tak, to jest sport… Mało tego – to jest MMA – moim zdaniem to „królewskie szachy” wśród sportów walki. O dyspozycji, wyniku walki decydują naprawdę szczegóły. Każdy z zawodników przygotowuje się do walki na milion procent. Mało tego, każdy zawodnik jest przygotowany na milion procent, a do oktagonu wchodzi z nastawieniem „to jest moje być albo nie być”. Liczy się przygotowanie fizyczne, psychika, narożnik, trochę szczęścia – naprawdę wszystko. Żaden z nich nie zawiódł, naprawdę z przyjemnością oglądam ich poczynania. Z zapartym tchem śledzę każdy odcinek i kibicuję chłopakom.