„Maverick”, w podcaście The Luke Thomas Show, opowiedział m.in. o swoim następnym pojedynku. Wymienił również kilku potencjalnych rywali, których ma na oku.

Michael Chiesa obecnie jest na fali trzech zwycięstw z rzędu. Ostatni raz w oktagonie był widziany w styczniu bieżącego roku, kiedy to pokonał Rafaela dos Anjosa przez jednogłośną decyzję sędziów.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

32–latek jest przekonany, że pomimo panującej na świecie epidemii koronawirusa, wejdzie do oktagonu jeszcze w tym roku. Dodał także, że jeśli amerykańska organizacja zaproponuje mu walkę na wyspie, to podejmie rękawice. Jednakże, jak sam mówi, nie zamierza brać pojedynków, które nic mu nie dają.

Jestem pewien, że zawalczę w 2020 roku. Zamierzam trzymać się swoich zasad. Są pewne zestawienia, którymi jestem zainteresowany i nie będę uganiać się za byle jakimi walkami, bo mam swoje reguły. Hipotetycznie jeśli UFC zadzwoni do mnie i zapyta, czy nie chcę walczyć na „Fight Island” za sześć tygodni, z jednym z gości, którym jestem zainteresowany, to zrobię to. Jednak nie zamierzam się tłumaczyć, jeśli dojdzie to do skutku. Jestem w TOP 10 i nie zaryzykuję mojej pozycji w byle jakiej walce. Trzymam się swoich zasad oraz reguł i osiągnę swój cel.

Amerykanin oznajmił, że jego następny rywal musi być wyżej w rankingu UFC od niego. Wymienił również kilka nazwisk potencjalnych oponentów, z którymi chętnie zmierzyłby się w swoim następnym pojedynku.

Zdecydowanie z gośćmi, którzy są wyżej w rankingu ode mnie. Myślę, że ja i Burns jesteśmy na kursie kolizyjnym. Uwielbiam tego gościa, jest świetny. Nawiązaliśmy do siebie w mediach społecznościowych. Wchodzę na jego transmisje na żywo i piszę coś, a on robi to samo. To świetny facet. Uważam, że byłaby to dobra walka ze względu na nasze style. Jest też „Wonderboy”, Leon [Edwards] i Tyron Woodley. Oni wszyscy są przede mną.

Mimo wszystko, Chiesa najbardziej chciałby stanąć w szranki z Colbym Covingtonem, gdyż w jego opinii ewentualna wygrana nad byłym pretendentem przyniosłaby mu najwięcej korzyści.

I jest Colby [Covington]. Tego starcia chcę najbardziej. Jeśli zawalczę z Colbym i z nim wygram, a jestem w stanie to zrobić, to będę w najlepszej pozycji, jaką jestem w stanie osiągnąć po jednym pojedynku. To prosta logika MMA. Żeby być w tej samej pozycji, co po zwycięstwie z Colbym, to najprawdopodobniej musiałbym pokonać Burnsa, a potem Woodley’a lub Leona, albo kogoś innego. Wezmę trudniejsze starcie, po to, aby zawalczyć raz, a nie dwa. Jednakże na pewno zmierzę się z kimś, kto jest wyżej w rankingu ode mnie.

Zobacz także: Marcin Prachnio: Niebawem zobaczycie mnie na pewno w oktagonie

Źródła: The Luke Thomas Show, BJPEEN