Piąta część cyklu wraca do różnorodności z poprzednich edycji. Dwóch reprezentantów kategorii koguciej, dwóch półśrednich i jeden średni prosto z Afryki. 

Eduardo Matias Torres 11-0
26 lat, Chile, kategoria kogucia
Bilans rywali 47-39
Skalpy – Rodrigo Vera (9-1-1)

Eduardo Torres to znana postać w południowoamerykańskim świecie MMA. Swoje boje toczył w Brazylii, Peru, Chile za każdym razem wychodząc z nich zwycięsko. Dwa z trzech ostatnich pojedynków stoczył na galach Combate, organizowanych przez bardzo znanego, uważanego za jednego z ojców UFC Campbella McLarena.  Stamtąd raczej blisko do UFC, ale spróbować warto.  Zwłaszcza, że ostatnia walka to zwycięstwo na evencie w jego kraju, gdzie w 4 rundzie przez TKO pokonał Gastona Manzura (10-7) i zdobył pas. W swojej karierze pięć razy szedł na decyzję, trzy razy poddawał i dwukrotnie ubijał rywali. Swoje pojedynki stara się toczyć w stójce, która jest jego wiodącą płaszczyzną.  W boksie nie ma może ulubionej akcji, ale lubi używać technik nożnych, do których ma predyspozycje z racji zasięgu. Problemem jednak jest to, że spora część kopnięć pruje powietrze, wyglądają efektownie, ale rzadko dają rezultat. Zdarzają się oczywiście punktujące lowkicki czy side kicki, ale długimi fragmentami Eduardo mija się z celem co rodzi szansę dla przeciwnika na jakąś szarżę czy próbę obalenia/przechwycenia nogi.
Sprawdza się zarówno jako zawodnik narzucający tempo jak i kontrujący. Bardzo dobre technicznie ciosy sierpowe mieszane z krzyżowymi lub klasycznymi kłującymi jabami. Połączenie prostego z sierpem lub podbródkowym to klasyka w wykonaniu „Cyborga”. Mimo to jest elastyczny w doborze ciosów.  Z Rodrigo Verą (9-1-1) bardzo wiele kopał, a w ostatniej walce z Manzurem ograniczał się prawie wyłącznie do boksu.
Jego mocną stroną są zapasy defensywne. Tylko pojedyncze próby rywali dają jakiś efekt, a i tak nie udaje im się skontrolować Torresa. Najbardziej może imponować balans, gdy rywal próbuje obalić ze jedną nogę to Eduardo niemal zawsze wychodzi z tego bez szwanku, gdyż utrzymuje równowagę na jednej nodze i dla wielu jest to bariera nie do przejścia. Bardzo dobrze pracuje biodrami, ale także jest naprawdę skuteczny w klinczu przy siatce. Nie daje sobie zrobić krzywdy ciosami, wyklucza ręce, stosuje podchwyty, aby obracać rywala na siatce, co często się udaje. Mocarnymi kolanami z klinczu odciął prąd Kevinowi Amadorowi (10-10). Rekord nieskazitelny, natomiast zdarzały się bliskie walki jak choćby z Tomasem Jimenezem (9-5-1) czy Verą.

Rywal na start: w KSW – Bruno Santos, w FEN – Jonas Magard

Djati Melan (9-0)
28 lat, Wybrzeże Kości Słoniowej, kategoria średnia
Bilans rywali 36-25

Skalpy – Eslam Abdul Baset (11-2)

Pierwszy zawodnik z Afryki w zestawieniu. Djati Melan na co dzień trenuje we Francji, w klubie, do którego uczęszcza m.in. Salahdine Parnasse. Walczący z odwrotnego ustawienia Iworyjczyk to kawał tęgiego i nieustępliwego zapaśnika z przyzwoitą agresją parterową. Miał swój epizod na Cage Warriors, a także ARES FC.
Stójka służy mu wyłącznie do inicjowania prób zapaśniczych. Z reguły są to próby obaleń za dwie nogi w dwóch wersjach. Na środku klatki wpadając w przeciwnika i wynosząc go za nogi lub spod siatki zaprzągając tam swoją siłę i po dłuższym fragmencie zwarcia posadzając. Sam natomiast prezentuje nienaganne zapasy defensywne. W konfrontacjach zarówno z Robertem Valentinem (5-2) i Eslamem Basetem (11-2) pokazał wysokiej klasy czujność defensywną i równowagę, gdy rywale próbowali wywrócić go za jedną nogę, radził sobie nawet z dość groźnymi haczeniami. Z góry głównym celem jest dosiad. W wielu potyczkach egzekwował go zaraz po obaleniu. Nawet przy próbach ucieczki przeciwników dominująco zajmował plecy. Solidnie kontroluje, ale z najlepszym rywalem w karierze, czyli Basetem nie było tak łatwo. Podejmował mniej prób sprowadzeń, a jeśli sprowadził to tylko na moment. Ciosy rozpuszcza niemal wyłącznie mając dosiad. Do tego czasu skupia się na zabetonowaniu przeciwnika i przejściu do ulubionej pozycji. Na nogach jest bardzo mobilny, ale mało agresywny. Wykorzystuje zamaszystego overhanda, aby błyskawicznie po nim zanurkować po dwie nogi oponenta. Ma też dobry timing i w tempo wchodzi pod ciosami obalając.
Jest mobilny na nogach, czujny przy atakach, ale niekiedy bije od niego zbyt duże kunktatorstwo. Brakuje mi w poczynaniach Melana niskich kopnięć, które mógłby dobrze wplatać w swoje zapaśnicze próby. Warto odnotować też dobrą defensywę przed poddaniami. Bezproblemowo uciekł z ciasnej gilotyny Timoura Mousaeva (6-3) czy też ekspresowo unicestwił próby skrętówki Roberta Valentina.

Z dużą chęcią zobaczyłbym Iworyjczyka na polskiej ziemi, gdyż mógłby być przede wszystkim zapaśniczym testem dla wielu zawodników. Niekiedy jest w swoich poczynaniach przewidywalny, ale konsekwentnie egzekwuje swój plan na walkę i korzysta z posiadanych atutów. Atletyczny zapaśnik do kategorii średniej powinien wszędzie być mile widziany

Rywale na start: w KSW – Albert Odzimkowski, w FEN – Ivan Cosić, w Babilonie – Adam Łaguna/Piotr Wawrzyniak

Olli „The Amazing” Santalahti 12-3
27 lat, Finlandia, kategoria półśrednia
Bilans rywali 158-96

Bogata kariera amatorska podobnie jak zawodowa toczona niemal wyłącznie w Finlandii. 13 pojedynków miało miejsce na rodzimej ziemi. W międzyczasie miał nieudany epizod na Cage Warriors gdzie przegrał z bardzo cenionym Adamem Proctorem (12-2).
Schemat – tak można jednym słowem opisać poczynania Santalahtiego w oktagonie. Walczący z klasycznej pozycji Fin lubuje się w stosowaniu lewego sierpa. Jest to najczęściej wykorzystywane przez niego uderzenie zarówno, gdy napiera jak i kontruje. Często bywa to pojedynczy soczysty sierp, gdy rusza z szarżą łączy to w kombinacje 1-2 lub prawy podbródkowy plus lewy-prawy sierp. Niemalże nie stosuje ciosów prostych. Do tych dwóch uwypuklonych technik bokserskich dorzuca kopnięcia, niskie, middle, okazjonalnie wysokie, wszystko zazwyczaj z nogi zakrocznej. Stosunkowo dobrze broni kopnięć, szczególnie niskich. Defensywa stójkowa niewyróżniająca się, nie chowa się za podwójną gardą, opiera się na parowaniu ciosów, mało zrywnych unikach. Może to być pokłosie dużej odporności na ciosy. W starciu z Alexem Lohore (20-7) przyjął cztery wysokie kopnięcia z rzędu, co prawda nie były one bardzo czyste, ale niejednego zawodnika mocno by podłączyły. Santalahti stał niewzruszony, co kłóci się nieco z tym, że delikatnie podłączył go Konstantin Linnik (27-20), jednak Fin po krótkim kryzysie szybko ubił go w parterze. Za ciekawostkę może służyć, że z Linnikiem mierzył się w przeszłości Adrian Bartosiński (10-0).
Całościowo jednak widząc większość walk Santalahtiego szczęka jest co najmniej solidna. Nigdy też nie przegrał przed czasem, więc odporności i charakteru reprezentantowi FinnFighter’s Gym odmówić nie można. Wracając do schematu, obok lewego sierpa, Santalahtiego wyróżnia niezwykły upór w szukaniu obaleń. To nieodłączny element jego gry.
Ma rewelacyjny timing, jeśli chodzi o wchodzenie pod ciosami rywala, by zanurkować po nogi. Robi to w punkt, w pierwszej fazie wyprowadzania uderzenia przez przeciwnika. Nie robi mu różnicy czy jest blisko rywala czy też 1-2 kroki od niego. Momentalnie obniża pozycję i dolatuje do oponenta, by sfinalizować swoje cykliczne sprowadzenie za dwie nogi. Potrafi to robić również w klinczu, lecz tam dochodzą także zewnętrzne haczenia. Żeby nie było tak kolorowo sam nie jest gigantem, jeśli chodzi o defensywę zapaśniczą. Daje się sprowadzać dość łatwo, raz stawia opór, a raz całkowicie daje się wywracać, jakby chciał być z dołu. Aktywnie pracuje, aby wracać na nogi, jednak niekiedy jego „wyczyny” w ramach obrony sprowadzeń i utraty pozycji parterowej nie są najlepszą wizytówką. Potrafi oddawać naprawdę dogodne pozycje dając rywalom odwracać się do półgardy mając ich plecy i otwartą furtkę do wyprowadzania serii ciosów czy też wpięcia się po duszenie zza pleców. Gdy obali i jest okazja to próbuje poddań, jedna z ulubionych technik to dźwignia na kolano, którą poddał Flavio Pinę (21-10) leżąc na macie, a rywala mając w pozycji stojącej. Próbował tej techniki również w starciu z Alexem Lohore. Poddania stanowią 5 z 12 wygranych przez niego bojów. Kreatywności odmówić mu nie można, bo poddawał nawet suloev stretchem, czyli techniką pochodną do kneebara, ale rzadszą, więc walcząc z Finem należy uważać na nogi. Nie zawsze jednak dąży do skończeń, raz jest w stanie wyprowadzać krwiożercze ground and pound kończąc tym samym Linnika, a raz byle się dokleić i punktować.
Jest to asynchroniczny zawodnik mogący się pochwalić naprawdę imponującymi poddaniami, ale również kilkoma sporymi lukami i nieregularnością, jeśli chodzi o poziom występów. Mimo, iż momentami desperacko dąży do obaleń jego luki paradoksalnie działają na korzyść widowiska. Dużo jest w jego walkach mieszania płaszczyzn, kotłowaniny parterowej czy klinczerskiej szamotaniny co rodzi dramaturgię starcia i gwarantuje energetyczne walki. W KSW miałby dużo opcji, ja zobaczyłbym go z Krystianem Kaszubowskim, ale starcie np. Eckerlinem też ma sens. Aktualnie ma zaplanowaną walkę na Brave, z którym wiąże go dłuższy kontrakt, ale niejednokrotnie już KSW pozyskiwało zawodników tej organizacji.

Rywal na start: w KSW – Krystian Kaszubowski, w FEN – Cezary Oleksiejczuk/Kamil Gniadek        

Kerim Engizek (16-4) 
30 lat, Turcja, kategoria półśrednia/średnia
Bilans rywali 171-111

Mistrz niemieckiej organizacji GMC, kilkukrotny uczestnik eventów Superior FC czy NCFC. Z racji na to, iż KSW chce eksplorować rynek niemiecki, a sam Kerim trenuje od pewnego czasu w zaprzyjaźnionym UFD GYM według mnie byłby to bezbłędny angaż na płaszczyźnie zarówno sportowej jak i logistycznej. Wojsław Rysiewski wypowiadał się, że Engizek dostawał oferty od KSW, ale czeka na UFC. Obijając zawodników pokroju Milanko Puranovica czy Aleksandara Rakasa raczej może sobie jeszcze poczekać. UFC mniej przychylnie patrzy na zawodników z Europy tym bardziej, gdy nie odnoszą znaczących zwycięstw. Może więc warto budować swoją pozycję na europejskiej scenie w KSW? Ewentualnie dołączenie do FEN, które zostawia w kontraktach furtkę na odejście. Tam również byłoby z niego dużo pociechy.
Kerim walczący głównie z klasycznego ustawienia lubuje się w stosowaniu bardzo mocnego prawego sierpa. Podłączył nim Gianniego Melillo (14-6), był to centralny aspekt jego wygranej z Thibaud Larchetem (12-5-1) gdzie wielokrotnie bardzo mocno trafiał Francuza tymże ciosem. Kopie na wszystkich wysokościach niekiedy inicjując tym akcję bokserską. Lubi pójść za middlem z ciosami, do punktowania służą kopnięcia na łydkę oraz fronty na brzuch. Sporo w jego poczynaniach jest chaosu. Wynika to poniekąd z faktu, że ma solidną szczękę i nie boi się wejść w rywala kombinacją zamaszystych sierpów. Często nisko trzyma gardę, wręcz jej nie ma. Zmieniło się to trochę z upływem walk, ale w dalszym ciągu defensywny background Kerima nie jest godny naśladowania przez młodych adeptów MMA. Poza tym sierpem i kombinacjami nie jest łatwo znaleźć charakterystyczne cechy w stójce Engizka. Na uwagę zasługują też bardzo dobre kolana z tajskiego klinczu, gdy będąc blisko siatki wyłapuje szarżującego rywala i wyprowadza mocarne kolana, którymi zrównał z ziemią Micka Mokoyoko (8-11-1).  
Engizek rozwinął się na pewno w płaszczyźnie zapaśniczej i to zarówno ofensywnej jak i defensywnej. Sumienne obalanie Aleksandara Rakasa (16-8) nie jest może wielkim wyczynem, ale dawniej Kerim był w tej płaszczyźnie dużo bardziej pokraczny, nie mógł utrzymać kontroli, wyglądało to źle. W kontekście defensywy, kiedyś była ona opłakana, obalał go Mokoyoko. Od pewnego czasu Turek lepiej pracuje biodrami i do tego jest w stanie kontrować obalenia, aby samemu znaleźć się z góry lub wyprowadzać ciosy. Gdy już znajdzie się na górze to intensywnie pracuje i stara się ubić lub znaleźć duszenie zza pleców. Gigantem kontroli nie jest, ale zdaje się stabliniejsza niż przed laty. Tak czy siak głównym planem na walkę z Engizkiem powinno być dążenie do sprowadzeń. Swego czasu zapaśniczo obnażył go Rafał Lewon (15-10). Turek rozwinął się w tym obszarze, ale nadal jego zapaśniczy skillset jest dla mnie co najmniej podejrzany. Przy jego eksplozywności wyobrażam sobie niesamowitą bijatykę np. z Michałem Michalskim.

Rywal na start: w KSW – Michał Michalski, w FEN – Cezary Oleksiejczuk

Mitch Martin (8-0)
Australia, kategoria kogucia

Bilans rywali 43-31
Skalpy – Ben Watson (8-2)

Mitch Martin przez ponad 3 lata dzierżył pas organizacji Eternal MMA w kategorii koguciej. Nie jest to może organizacja z gatunku potężnych, gdzie zdobycie pasa to wielki wyczyn, ale bilans 8 zwycięstw z czego 6 było przed czasem może budzić zainteresowanie. Jest to zawodnik, który nie ma jednej wiodącej płaszczyzny.  Czyni go to dość nieobliczalnym. Groźny w stójce, ale mimo notowania tam sukcesów nie boi się nagle zmienić płaszczyzny i ruszyć po obalenie w celu zarysowania swojej przewagi. Próby obaleń bardzo często poprzedza kilkoma mocnymi szarżami. Dobrze funkcjonują u niego zarówno podbródkowe jak i sierpy. Używa ich dużo częściej niż ciosów prostych. W parterze, również ma trochę do zaoferowania, gdyż zakładał już trójkąty, duszenie zza pleców, szukał skrętówek. Główny problem Martina to kontrola pozycji, gdy już obali przeciwnika, zdarza się, że jest przetaczany lub rywal łatwo wstaje. Nie jest także tytanem, jeśli chodzi o zapasy defensywne. Obalał go zarówno Tyrell Hogan (2-4!) jak i Jason Petropoulos (obecnie 4-4). Ostatnie starcie z Benem Watsonem (8-2) dobitnie pokazało luki defensywne Martina zarówno w stójce jak i parterze, natomiast była to walka bardzo intensywna i z mnóstwem zwrotów akcji. Sporo odwróceń pozycji w parterze, Martin kilkukrotnie świetnie wybronił duszenie gilotynowe. Po 25 minutach szalonej walki pojawiło się ogromne zmęczenie, ale przy tego typu starciach nawet słynący ze świetnej wydolności fighterzy mogliby się wycieńczyć.  Na nogach cechuje go celność, widowiskowość, nie są to bardzo skomplikowane kombinacje i odskok tylko serie podbródków i sierpów z morderczymi zapędami, nieruchomą głową, co generuje możliwość kontry od rywala. Kopie dość okazyjnie, głównie niskie kopnięcie, zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne, na pewno nie jest to jego główna broń, ale przydaje się do obniżania mobilności. Reasumując Mitch Martin to solidny stójkowicz, z całkiem niezłymi poddaniami, obaleniami, ale naprawdę wątpliwą kontrolą i defensywnymi zapasami, dla którego polskie organizacje byłyby dobrą weryfikacją umiejętności.
Rywal na start – w KSW – Paweł Polityło, w FEN – Hussain Baksh Safari