Bardzo przygniata mnie ekspresja internetu na sytuację, która wynikła na gali UFC 229 tuż po walce Conora z Khabibem. Na tyle, że mam dość.

Gdzie nie wejdę, na jaką grupę facebookową, na twittera, instagram – te same memy, te same dyskusje i kolejne wojenki fanów Dagestańczyka z fanami Irlandczyka.

Dlatego gdy pojawiają się jakieś nowe informacje uciekam do nich, jak spłakane dziecko do matki. Problem w tym, że te nowe informacje też mnie przygniatają. Ogłoszone walki nagle stają się odwołanymi walkami, zmiany, nowy rywale, nowa walka wieczoru. Co jeszcze, Dana White?

Rozumiem, że jako szef największej organizacji MMA na świecie ten człowiek może sobie pozwolić na bardzo wiele. Ale jaka desperacja ciągnie tego pana by obijać nam mózgi co chwilę czym innym? Czemu jak jest numerowana gala UFC to wszyscy muszą drżeć choćby na myśl, że jakiś event może wypaść z karty głównej? Czemu ktoś tam nie myśli naprzód? Czy naprawdę akurat w UFC trzeba oszczędzać na planowanych starciach?

Była walka Asi, potem nie było, teraz znów jest

Serca polskich kibiców zabiły w rytm newsa o tym, że Joanna Jędrzejczyk zawalczy na UFC 231 z Valentiną Shevchenko o pas wagi muszej. Ale nie na długo. Wydarzenie gali 230 stanęło pod znakiem zapytania i Dana musiał natychmiast szukać czegoś zastępczego.

Asia rezolutnie nawet nie optowała za przeniesieniem walki o miesiąc wcześniej i nic dziwnego – do starcia z Valentiną lepiej się dobrze przygotować, a nie! Bo tak chce pan White, bo brakuje mu eventu.

Co więc wymyślił pan i władca UFC? Że walka o pas musi być i zestawił Shevchenko z… Sijarą Eubanks? Hoo de fook is that girl? – parafrazując klasyka – pytało wielu. Sijara miała się bić w finale TUF-a o pas muszej z Nicco Montanto, ale wtedy nie zrobiła wagi. Zastąpiła ją Roxy Modafferi, a pas zdobyła Montano. Dobra, dobra, ale dość o tym. Ważne było to, że nagle z całkiem ciekawej opcji walki mistrzowskiej pomiędzy Shevchenko a Asią dostajemy o połowę gorszy produkt.

Można z tym się na siłę pogodzić. Uspokoić skołatane myśli fana, który chciał fajerwerki, a dostanie zimne ognie. Cokolwiek się stało później może i poszło po myśli typowego fana, ale moim zdaniem Dana White tylko się pogrążył, już całkiem demaskując swoje decyzje jako takie, które mają pasować MU, jego filozofii main eventów i interesowi UFC. Skąd nagle upór, że ME ma być walka o pas?

Do tego trzeba dodać, że Jędrzejczyk wydawało się, że ma już ugadany kontrakt na grudniową galę, a tu nagle taka zmiana.

Kiedy z gali 230 wypadła walka Dustina Poiriera z Natem Diazem wszystko stało się jasne. Ale wtedy znów nastąpiła zmiana! Walką wieczoru ma być walka o pas mistrzowski wagi ciężkiej pomiędzy Danielem Cormierem a Derrickiem Lewisem. Starcie, na moje oko wygląda na nieskładne i niezbyt przemyślane. „Czarna Bestia” miał właśnie ciężką walkę z Volkovem i nagle wpadnie w łapska aktualnego mistrza? Ale w porządku, jest ME, to chyba najważniejsze, prawda?

Tymczasem walka o pas muszej pań znów wróciła do obiegu na UFC 231. Asia może się uspokoić.

Za to panią Eubanks, szlag trafił – delikatnie mówiąc. Nic dziwnego, przeszedł jej koło nosa interes życia i świetna szansa na pas. O ile w pierwszym przypadku sama zaprzepaściła swoje szanse, to tutaj po prostu stała się poboczną ofiarą rozgrywek pana White’a.

Czytaj także:

Rozgrywki rozgrywkami, ale to już nie jest śmieszne, Dana White!

Jak to jest, że na galę UFC 229 wszystko było tak przyszykowane, by nawet w razie czego uratować ME? A jak to jest, że niecały miesiąc przed 230 widzimy jakieś dziwne, nie całkiem logiczne przetasowania?

Dlaczego niektórych traktuje się lepiej, a niektórych gorzej? Sama sobie odpowiem na to pytanie: biznes. Ci niektórzy przynoszą więcej forsy (jak Conor, Cormier czy Diaz), a niektórzy mniej (przykro mi Sijara, tak jest, nic nie zrobisz).

Ale chciałoby się by chociaż dla zasady, dla porządku, dla piękna tego sportu – utrzymać jakiś rozsądek. A nie „bawić się” w niedzielnego matchmakera, nie tylko kosztem zawodników, ale także kosztem inteligencji fanów.