Corey Anderson nie kryje swojego niezadowolenia z obecnej sytuacji zawodników Bellatora w szeregach PFL. Niepokoi go brak komunikacji i jasno określonego planu ze strony nowych włodarzy.

Nie ma żadnego konkretnego planu i to jest niepokojące.

przyznał Corey Anderson w rozmowie z MMA Fighting. Zawodnik, który od dziewięciu miesięcy pozostaje bez walki, ze szczególnym sentymentem wspomina współpracę ze Scottem Cokerem i Mikiem Koganem w czasach Bellatora.

Kiedy spotkałem się ze Scottem na śniadanie dzień po podpisaniu kontraktu, wszystko, co mi obiecał, zostało dotrzymane. Zarówno on, jak i Mike Kogan zawsze trzymali się danego słowa.

podkreślił Anderson, dodając, że zupełnie inaczej wygląda sytuacja z obecnymi szefami PFL. 35-letni zawodnik przyznał, że nigdy nie miał okazji do dłuższej rozmowy z prezesem PFL Pete’em Murrayem ani współzałożycielem organizacji Donnem Davisem.

Spotkałem Pete’a w Chicago, ale to było podczas walk, więc nie było czasu na omówienie planów. To wszystko jest pod znakiem zapytania.

stwierdził Anderson.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA – każdy do 100 zł – obstawiaj walki MMA na Fortunie!

Amerykanin rozumie frustrację mistrzów Bellatora – Patchy’ego Mixa i Patricio Pitbulla, którzy zażądali rozwiązania kontraktów. Sam miał walczyć z Vadimem Nemkovem w styczniu, ale pojedynek został odwołany. Choć obiecano mu występ na początku 2025 roku, wciąż nie otrzymał żadnej oficjalnej propozycji.

Oni są dobrzy w sprawach giełdowych i zarabianiu pieniędzy, ale to zupełnie inna gra niż świat MMA. Na tę chwilę po prostu nie wiem, jakie mają plany.

podsumował Anderson, który mimo trudnej sytuacji przyznaje, że jest pogodzony z ewentualnością zakończenia kariery, gdyż osiągnął w sporcie wszystko, co zamierzał.

Zobacz także: Trener WCA: Ta walka przybliżyłaby Marcina Tyburę do TOP 3

źródło newsa i foto: MMAfighting