Historia pomiędzy Michałem Kitą, Damianem Grabowskim oraz Karolem Bedorfem ciągnie się już od bardzo dawna i nie widać jakichkolwiek przesłanek, by w najbliższej przyszłości miała się zakończyć. O skomentowanie tej sprawy poprosiliśmy dyrektora sportowego KSW – Wojsława Rysiewskiego. 

Michał Kita (20-12-1) po kilkuletnim rozbracie z KSW, powrócił tam w minionym roku. Pierwszym pojedynkiem po rozstaniu był rewanż z Michałem Andryszakiem (22-9), który „Makasra” szybko zwyciężył, odpłacając mu się za porażkę sprzed lat. Prawie natychmiastowo powrócił temat spekulacji dotyczących jego kolejnych starć z Damianem Grabowskim (22-5) oraz Karolem Bedorfem (15-5), bowiem jego podrażniona ambicja, spowodowana wcześniejszymi przegranymi, nie pozwala mu tego tak zostawić.

Zobacz także: Kita po KSW 54: Jakich wymówek będą teraz szukać te pi*dy Bedorf i Grabowski?

Zawodnicy raz po raz wymieniali się uprzejmościami, chociażby w mediach społecznościowych, jednakże ostatecznie nie mieli okazji po raz kolejny podzielić klatki. Z pewnością wielu kibiców wciąż zadaje sobie pytanie: „Dlaczego?”. Co ciekawe – konkretne oferty na batalie zostały złożone, jednakże fighterzy nie chcieli z nich skorzystać.

Kontrakt Damiana chyba wygasł, Karola – musiałbym sprawdzić. Obu zawodnikom zaproponowaliśmy walkę z Michałem, Karol w ogóle nie był zainteresowany tym terminem, a jeżeli starciem z Michałem, to postawił zaporowe warunki. Damian postawił chyba jeszcze wyższe. 

Nikogo nie zmusimy, żeby walczył – szczególnie, jeżeli ma jakieś inne rzeczy w życiu, które go zajmują. Nie wiem, Damianowi chyba faktycznie kontrakt się skończył, więc… Tam pewnie są jeszcze jakieś opcje, które posiadamy w tej umowie. No, jeśli zawodnik nie chce walczyć, to ile razy można próbować i proponować mu walkę. Damianowi proponowaliśmy pojedynek na pewno w sierpniu – nie był zainteresowany, teraz też nie, mimo, że za walkę z Michałem chcieliśmy mu dać więcej, niż miał wtedy wpisane w kontrakcie. 

Kitę po raz kolejny będziemy mogli zobaczyć już dzisiejszego wieczoru. Podczas gali z numerem 61 skrzyżuje rękawice z Darko Stosicem (14-4), który nie kryje swoich mistrzowskich aspiracji. Co prawda pierwotnie jego oponentem miał być Jay Silva (12-13-1), ale finalnie musiał się wycofać z powodu kontuzji. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – obecnie chyba nikt nie narzeka z zastępstwa w postaci Serba.