(Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl)
31 maja to dla polskiego MMA ważna data, otóż w ten dzień zadebiutuję kolejny Polak w UFC, niepokonany na zawodowym ringu Paweł Pawlak (10-0). Rywalem będzie weteran tejże organizacji mający polskie korzenie, Niemiec Peter Sobotta. Weteran, gdyż to jego drugie podejście, wcześniej walczył w UFC lecz z miernym skutkiem uzyskując bilans 0-3.
Paweł urodził się w Łodzi, tam też rozpoczął swoją przygodę z MMA zapisując się do znanego klubu w Polsce jakim jest oczywiście Gracie Barra Łódź. W amatorskim MMA uzyskał bilans 4-1 po czym przeszedł na zawodowstwo.
Zawodowy debiut Pawła przypadł na maj, a dokładniej 28 maj 2010 roku. Przeciwnikiem jego był również debiutujący, zawodnik pochodzący z Grudziądza Tomasz Krauze. Walka zaczęła się od dynamicznej wymiany w stójce przy siatce, z której zwycięsko wyszedł Pawlak po czym obalił rywala i i kontrolował go w parterze. Po chwili uzyskał pełny „dosiad” i rozpoczęła się nawałnica ciosów z góry których rywal nie wytrzymał i musiał odklepał – walka w sumię trwała niespełna dwie minuty.
Jeszcze w tym samym roku związał się z debiutującą na Polskim rynku organizacją Fighters Arena Łódź która z przytupem chciała zaznaczyć swoje miejsce na mapie Polski, to też 9 września w Łodzi w walce wieczoru po dłuższej przerwie od startów wystąpił nasz mistrz olimpijski z judo Paweł Nastula.
Rywalem Pawlaka był Węgier Laszlo Acs. Starcie odbyło się w ramach „meczu” Polska vs Węgry. Polak pokonał „bratanka” na jednogłośnie punkty, którego dominował przez dwie rundy.
Kolejny pojedynek na gali FAŁ miał miejsce 26 marca 2011 roku. Kolejny raz mierzy się z rywalem zza granicy i kolejny raz w ramach „meczu”. Tym razem nasi zawodnicy wraz z Pawlakiem pojedynkowali się z litewskimi fighterami. Nasz rodak, postanowił nie zostawiać werdyku sędziom i zafundował rywalowi ciężki łomot w parterze który sędzia musiał przerwać – wynik: techniczny nokaut w 2. rundzie.
Na kolejny pojedynek rewelacyjnie zapowiadającego się zawodnika musieliśmy czekać, aż do końcówki maja 2012. Na gali XCage 4 stanął twarzą w twarz z najtrudniejszym rywalem w swojej dotychczasowej karierzę – Adamem Golonkiewiczem (w momencie walki z Pawlakiem 6-4). Podopieczny Damiana Grabowskiego, zwycięzca turnieju Ring XF z 2011 roku był zdeterminowany by wygrać z Pawlakiem, gdyż swoje ostatnie dwa pojedynki przegrywał. Pierwszą rundę wygrał bezdyskusyjnie Golonkiewicz, lecz w drugiej dał się sprowadzić do parteru, a później „wpadł” w trójkąt nogami który musiał odklepać.
Po największym w karierze zwycięstwie, Pawlak ponownie stanął na ringu, a dokładniej to już w klatce „odrodzonej” Fighters Areny która po ponad roku nieaktywności wraca na Polski rynek. Organizacja postawiła na większy profesjonalizm i za wzorzec do naśladowania wzięła sobie UFC, to też wprowadzono klatce tzw „oktagon”, pojedynki 3×5 min oraz co było nowością na naszym „podwórku” – możliwość uderzania łokciami. Gala odbyła się po wakacjach, 29 września. Rywalem Pawlaka okazał się pochodzący z czeczenii Szamil Iljasow mający wdzięczny przydomek „Hattab” – na cześć lidera Czeczeńskich bojowników walczących z Rosjanami, lecz większą bitność i waleczność okazał Polak, który swoją nową bronią – łokciami, pokonał rywala przez TKO, zostając przy tym prawdopodobnie pierwszym zawodnikiem w Polsce który wygrał przez ciosy łokciami.
Na początku 2013 roku, kolejny rywal miał się boleśnie przekonać co to są ciosy łokciami. Na Fighters Arenie numer 5 ofiarą brutalnej techniki stał się Paweł Latało który nie przeciwstawił się Pawlakowi przegrywając z nim przez TKO, rywal ulegl ponownie po ciosach łokciami.
18 maja, zadebiutował w organizacji Mirka Oknińskiego, PLMMA. Zasady i reguły leżały Pawlakowi, gdyż tak samo jak w FA, w PLMMA można było uderzać łokciami. Na gali został zestawiony z również niepokonanym Arturem Piotrowskim (4-0). Ostatecznie Pawlak kolejny raz zwyciężył i kolejny raz przed czasem, po ciosach.
Od września do końca 2013 roku, Pawlak narzucił sobie ogromne tempo walk. W ciągu trzech miesięcy stoczył trzy walki – trzy zwycięskie oraz przed czasem. Na gali o apokaliptycznej nazwie ArMMAgedon poddał trójkątem nogami Szymona Nadobnego, miesiąc później potężnie obił w parterze o wiele bardziej doświadczonego Węgra Laszlo Soltesza którego własny narożnik nie dopuścił do walki po 1. rundzie, a w listopadzie pokonał swoimi firmowymi łokciami również utalentowanego i mającego epizod w KSW częstochowianina Mateusza Strzelczyka.
Najbliższa walka z Peterem Sobottą będzię najtrudniejszym wyzwaniem Pawła Pawlaka. Peter jest obytym zawodnikiem na zagranicznych ringach i klatkach, walczył już w UFC więc zna ten poziom stresu i oczekiwań względem jego osoby gdy wchodzi do oktagonu, walczył również dwukrotnie z Polskimi zawodnikami i często trenował w Polsce, zna też bardzo dobrze język Polski (urodził się w Gliwicach) więc wszelkie podpowiedzi z narożnika będą w pełni rozumiane przez Petera dlatego staje się jeszcze bardzie groźniejszy. Peter ma jednak jedną słabą stronę – stójkę z której mało korzysta, woli sprowadzić rywala do parteru i tam pracować nad nim, głównie nad zajściem za plecy i zapięciem duszenia. Być może to jest klucz do sukcesu ? Nie wdawać się w klincz tylko punktować w stójce? W praktyce bazowym stylem Pawła jest kick-boxing więc może tędy droga do sukcesu ? A może, tak jak w kilku poprzednich walkach, spróbować zaskoczyć Petera i pierwszy sprowadzić walkę do parteru oraz użyć swojej broni czyli popularnych w UFC łokci ? Dowiemy się dopiero 31 maja. Mam nadzieje, że Sobotta zostanie perfekcyjnie rozczytany przez sztab Pawła i będzie on przygotowany na 100% gdyż zwycięstwo nad tak dobrym zawodnikiem i to w debiucie w największej organizacji na świecie może tylko umocnić naszego rodaka i dać szanse na zainstnienie w wielkim świecie MMA.