Wielu fanów zapamięta ten rok głównie z powodu pandemii koronawirusa, która znacznie zmieniła świat, i świat sportu także. Jednak dla polskich fanów MMA rok 2020 może mieć zadziwiająco pozytywne skojarzenia.

Zaczniemy od lutego, bo w styczniu nie uraczył nas widok żadnego polskiego zawodnika w klatce UFC. Za to w lutym mogliśmy zobaczyć walkę wieczoru z udziałem rodaka na gali UFC Fight Night 167. W rewanżowym starciu z Coreyem Anderson nasz zawodnik Jan Błachowicz wygrał przez KO w pierwszej rundzie. To była walka ze wszech miar ważna, bo wygrana oznaczała wyjście na czub dywizji pretendentów o pas mistrzowski wagi półciężkiej.

Kolejna lutowa gala nie była już taka miła dla zawodników z kraju nad Wisłą. Karolina Kowalkiewicz doznała ciężkiej kontuzji w trakcie walki z Yan Xiaonan, którą przegrała na punkty. Zaraz po Karolinie do klatki wyszedł Michał Oleksiejczuk, który przegrał przez kimurę w pierwszej rundzie z Jimmym Crute.

Lepiej powiodło się na ostatniej lutowej gali Marcinowi Tyburze, który przez jednogłośną decyzję sędziów wygrał z Sergeyem Spivakiem.

W marcu znów przegrana polskiej zawodniczki, ale to jedyny negatyw tego starcia. Na gali UFC 248 w drugiej walce wieczoru o pas zmierzyła się Joanna Jędrzejczyk z mistrzynią Zhang Weili. Walka rozegrała się na pełnym dystansie i od razu została zawyrokowana jako najlepsza walka kobiet w MMA oraz jedna z najlepszych walk roku.

W marcu odwołano londyńską galę, na której miał walczyć Bartosz Fabiński. To już pierwsze efekty pandemii, która zmieniła cały rok 2020. W innej odwołanej gali w kwietniu miał walczyć Krzysztof Jotko.

Dopiero w maju organizacja UFC postanowiła przeciwstawić się przeszkodom wynikającym z panującej pandemii. Na gali UFC on ESPN: Overeem vs. Harris doszło ostatecznie do walki Krzysztofa Jotko, który wygrał na punty z Erykiem Andersem.

W czerwcu obostrzenia w różny sposób dotknęły gale i zawodników. W tamtym miesiącu niestety nie zobaczyliśmy żadnego z Polaków na karcie walk. Dopiero w lipcu do klatki wyszedł drugi raz w tym roku Marcin Tybura. Ponownie wygrana, ponownie na pełnym dystansie. Jego przeciwnikiem był Maxim Grishin. I to by było tyle na lipiec. W sierpniu znowu nie mieliśmy okazji zobaczyć walki żadnego polskiego zawodnika.

Za to końcówka września to historyczny moment. W walce o pas wagi półciężkiej zmierzyli się Dominic Reyes oraz Jan Błachowicz. Skazywany przez niektórych ekspertów i według kursów bukmacherskich Polak zaskoczył świat MMA i zdominował Amerykanina w pierwszej rundzie by w drugiej już wykończyć go ostatecznie i wygrać przez TKO. Jan Błachowicz został pierwszym facetem z Polski z mistrzowskim pasem UFC!

A w październiku trzecia walka Marcina Tybury. Tym razem na przemiał poszedł Ben Rothwell, który przegrał z Polakiem na punkty. W tym samym miesiącu zobaczyliśmy także debiut mistrza z KSW – Mateusza Gamrota. Gamer przegrał jednak przez decyzję z Guramem Kutateladze i nieco ostudził nadzieje polskich fanów na kolejnego topowego zawodnika w UFC.

Rok Polaków kończy Marcin Tubura w grudniowej gali. Naszego ciężkiego widzieliśmy w 2020 najczęściej. To jego czwarta walka, ale tym razem Polak nie wygrywa na dystansie. Może pierwsza runda była trudna dla Tybury, ale w drugiej już był o wiele lepszy i ostatecznie sędzia zakończył starcie gdy w parterze Hardy’ego zasypał grad ciosów Polaka.

Jak widać był to rok dość ciężki dla polskich zawodników, głównie z powodu panującej pandemii koronawirusa. Gale bywały odwoływane, walki wypadały, z powodu kwarantanny nie każdy mógł pozwolić sobie na wyjazd na galę. Karty walk były biedniejsze niż rok wcześniej. Bardzo wiele rzeczy działało na korzyść zawodników, nie tylko z Polski.

Dwie najważniejsze walki roku 2020 polskich zawodników

Jednak i tak rok 2020 zostanie w głowach polskich fanów jako ten dobry. Otrzymaliśmy jedną z najlepszych walk kobiecych, o ile nie najlepszą. Joanna Jędrzejczyk ponownie wspięła się na wyżyny swojej formy i postawiła bardzo trudne warunki aktualnej mistrzyni. Starcie obfitowało w niesamowite napięcie, zawodniczki nie szczędziły sobie ciosów. Chyba pod koniec walki mało kto był w stanie oglądać to na siedząco. Niesamowity show z udziałem Polki poszedł w cały świat z wieścią, że lepszego starcia w tym roku możemy już nie uraczyć.

Natomiast jedna walka na pewno sprawiła, że ten pandemiczny rok przejdzie do historii polskiego MMA i nie będziemy musieli żałować przegranej. To walka mistrzowska Jana Błachowcza z Dominicem Reyesem. Amerykanin był faworytem, fani wciąż mieli w głowie jego ostatnią walkę, bardzo wyrównaną, z niepokonanym Jonem Jonesem. Wiele wskazywało, że na tym przygoda z błąkaniem się w okolicy tronu półciężkiej UFC się zakończy, albo po prostu Janek będzie musiał od nowa wspinać się na ten szczyt. Tymczasem to Polak był lepszy w każdym aspekcie i sprawił Reyesowi kapitalne lanie.

Nie mam zamiaru wynajdywać najbardziej rozczarowującego występu Polaka w UFC w 2020 roku. Głównie z tego powodu, że akurat każdemu polskiemu zawodnikowi w takiej organizacji warto życzyć jak najlepiej, ale także składa się na to to, że pandemia mocno utrudniła życie każdego, w tym i naszych zawodników.

Co przyniesie 2021? Zapewne będzie już trochę łatwiej ale czy zobaczymy najlepsze starcie z udziałem polskiego zawodnika czy zawodniczki (jak Joasi Jędrzejczyk w mijającym roku), a może znów będziemy oglądać Janka z pasem mistrzowskim? Czego sobie i Wam życzę mocno czytelnicy In The Cage!