Na początku lutego bieżącego roku, Khamzat Chimaev zniknął na jakiś czas z przestrzeni medialnej. Związane to było z tym, iż popularny „Borz” – po zarażeniu się koronawirusem i następujących skutkach – zdecydował się przejść na sportową emeryturę. Od początku nikt tak naprawdę nie wierzył, że będzie ona miała charakter stały i po zaledwie miesiącu postanowił ogłosić całemu światu, iż wraca do gry.

Zobacz także: Khamzat Chimaev jednak wraca i (znów) zapowiada, że wszystkich zniszczy

Gdy walczący pod flagą Szwecji fighter jeszcze chorował, szefostwo UFC chciało zapewnić mu jak najlepszą opiekę i właśnie dlatego został przetransportowany do Las Vegas. Teraz Khamzat Chimaev udzielił wywiadu portalowi RT Sport, w którym wypowiedział się o minionych sprawach.

Opieka medyczna w Las Vegas była dobra, ale kazali mi trenować. Na początku wszystko było w porządku, jednak później zasugerowali, abym zaczął szlifować wydolność i znowu gorzej się poczułem. Poszedłem do łazienki i zacząłem kasłać krwią. To namieszało mi w głowie. Realnie się wtedy przestraszyłem… rak? Chorowałem już od dawna i wciąż zastanawiałem się, dlaczego nie mogę wyzdrowieć. W głowie kłębiły mi się różne myśli. Dodatkowo byłem tam sam i naprawdę trudno było mi sobie z tym poradzić. 

Khamzat Chimaev (9-0) dotychczas bardzo dobrze prezentował się w oktagonie UFC. Jak na razie wchodził tam trzykrotnie, pewnie pokonując wszystkich postawionych na jego drodze rywali. Po raz ostatni widziany był w akcji, we wrześniu zeszłego roku, gdy stanął w szranki z bardzo doświadczonym Geraldem Meerschaertem (31-14). 26-latek nie dał wówczas żadnych szans oponentowi, kończąc go raptem w 17. sekund od rozpoczęcia batalii.

Źródło: YouTube/RT Sport