Szymon Kołecki, który podczas gali KSW 47: The X- Warriors zmierzy się z Mariuszem Pudzianowskim, ma już za sobą siedem walk – w tym sześć zwycięskich – na zasadach MMA.

Najbardziej znany jednak jest z bycia niezwykle utytułowanym sztangistą, który w trakcie swojej kariery pięć razy był mistrzem Europy i dwa razy wicemistrzem świata. Największe tryumfy święcił jednak na igrzyskach olimpijskich – w Sydney wywalczył srebro, a w Pekinie złoto. Natomiast o spróbowaniu swoich sił w sporach walki myślał już w trakcie kariery w podnoszeniu ciężarów.

„Myślę, że to było w okolicach 2005 lub 2006 roku. Na pewno jeszcze przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie. Chciałem w nich wystartować, następnie przygotować się jeszcze do Igrzysk Olimpijskich w Londynie, a potem dać sobie rok na nieco rozluźnienia i zmianę dyscypliny. Wówczas jednak myślałem o spróbowaniu się w dwóch, może trzech walkach. Chciałem się zwyczajnie sprawdzić.”

Pomysł na spróbowanie swoich sił w klatce MMA przyszedł Szymonowi do głowy wraz z oglądaniem starć w klatce innego mistrza olimpijskiego, Pawła Nastuli.

„Nie trenowałem wcześniej sportów walki. Oglądałem jednak Pawła Nastulę i to właśnie jego osoba przyciągnęła moją uwagę do MMA. Uznałem, że jeśli nie jest to najtrudniejsza, to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportowych jakie istnieją i stwierdziłem, że byłoby to dla mnie ogromne wyzwanie, gdybym mógł się w tym sprawdzić.”

Co ciekawe, nawyki wyniesione z lat treningów w podnoszeniu ciężarów, bardzo przydały się Kołeckiemu na macie MMA.

„Miałem raczej pozytywne odczucia wyniesione z podnoszenia ciężarów w kontekście treningów MMA. Pomógł mi na pewno wyrobiony nawyk do bardzo ciężkiej pracy, systematyczności, dokładności i częstotliwości. Znoszenie dużej objętość treningowej, które wyniosłem z ciężarów, bardzo przydało się w ciężkich treningach MMA. Podnoszenie ciężarów nie przyniosło z sobą jakiegoś bagażu, który by mi przeszkadzał w treningu. Ja też nigdy nie byłem typowym ciężarowcem. Nie byłem niski, krępy, pospinany. Dość szybko przystosowałem też do sportów walki swoją wydolność.”

Sama jednak siła okazała się dodatkowym atutem w klatce i na macie treningowej.

„Faktycznie różnica w sile bywa dostrzegalna. Zwłaszcza w sytuacjach gdy już brakuje techniki i doświadczenia. Czasami pewne rzeczy mogę wówczas zrobić dzięki sile. Staram się jednak rozkładać wszystko w odpowiednich proporcjach, czyli łączyć dobrze technikę z siłą, skutecznością i wydolnością, a ewentualnie gdy sytuacja jest podbramkowa, włączam siłę.”

Doświadczenie wyniesione z podestów ciężarowych pomogło również przy mentalnym wejściu w świat MMA, chociaż nadal niosło z sobą stres związany z czymś zupełnie nowym.

„Wejście do klatki, zwłaszcza na początku, było trochę bardziej stresujące. Niekoniecznie ma to jednak związek z samym MMA. Ja już w wieku dziesięciu lat startowałem w podnoszeniu ciężarów. Kiedy po raz pierwszy pojechałem na igrzyska miałem 19 lat, byłem po kilku mistrzostwach świata i Europy. Miałem już sukcesy na koncie, byłem rekordzistą świata. I wychodząc wówczas na pomost robiłem coś dla siebie naturalnego, coś, co potrafiłem robić najlepiej w życiu. Natomiast wychodząc do walki MMA, wychodziłem do czegoś, w czym nie byłem tak dobry jak w ciężarach, dlatego sprawiało mi to większą trudność. Myślę, że gdybym od dziecka trenował sporty walki, pewnie na pomost olimpijski, ciężarowy, byłoby mi trudniej wyjść niż do klatki.”

Teraz natomiast Szymon Kołecki zmierzy się w walce z Mariuszem Pudzianowskim, którego zna i szanuje. Nie będzie to jednak dla mistrza olimpijskiego element utrudniający starcie.

„Myślę, że nie będzie to miało znaczenia. Mariusz jest mocnym, wymagającym i niebezpiecznym przeciwnikiem. Nie mogę więc sobie pozwolić na chwile zawahania i sentymenty. Będę musiał od początku wykonywać założony plan i swoją pracę, ponieważ robienie czegoś innego będzie ryzykowne. Miałem już jeden podobny pojedynek, z Łukaszem Borowskim. To była walka z człowiekiem, którego też miałem okazję wcześniej poznać i też musiałem się z nim bić. Kiedy drzwi klatki się zamykają i sędzia rozpoczyna walkę, wtedy zapomina się o wszystkim i skupia na celu.”

Jak do tej pory Szymon Kołecki aż sześć walk skończył w pierwszych rundach, trudno mu jednak ostatecznie przewidzieć, jak przebiegnie starcie z Mariuszem Pudzianowskim.

„Dużo pracuję nad wizualizacją. Mam specjalistę, z którym sporo takich rzeczy przepracowujemy. Praktycznie więc codziennie poświęcam czas na wizualizacje różnych momentów walki i muszę powiedzieć, że nie potrafię ocenić do końca jej przebiegu. Myślę jednak, że w każdej z rund mamy jakieś 33% na to, że starcie zakończy się przed czasem. Każdy z nas dysponuje atutami, dzięki którym może zakończyć walkę w każdej z rund, a ponieważ nie jesteśmy ułożonymi fightersko zawodnikami i ta walka najpewniej będzie przechodziła z jednej płaszczyzny do drugiej, trudno powiedzieć kiedy to się skończy. Jeśli tylko jednak pojawi się okazja do wygrania przed czasem, będę starał się to zrobić.”

Do starcia Szymona Kołeckiego z Mariuszem Pudzianowskim dojdzie już 23 marca, podczas gali KSW 47, która odbędzie się w łódzkiej Atlas Arenie.

Źródło: KSW