Działo się! Ronda po raz kolejny broni pasa, Shogun w rewanżu znów lepszy, Minotauro ulega Struvovi zaś „BigFoot wraca z dalekiej podróży. UFC 190 w plusach i minusach przed wami.

 

Plus and minus icons

Ronda Rousey – to się powoli robi nudne, tak nudne. mimo że nokaut świetny to było do przewidzenia. Correia nie była żadnym wyzwaniem. walka znów potrwała chwilę. Co nowego? ronda poprawiła boks a także siłę ciosu. Dalej jest najlepsza, dalej pokazuje że w tej dywizji nie ma dla niej przeciwniczek. Była  jest i będzie najlepsza. Brawa, jednak mnie to nie rusza.

Shogun Rua – znów to zrobił. Dekadę musieli czekać obaj na rewanż, czy było warto? I tak i nie. Po pierwszej ekscytującej rundzie gdzie „pływający” po ciosach Minotorom Shogun zdołał zamroczyć rywala wydawało się że znów zobaczymy walkę która przejdzie do historii. nic bardziej mylnego. Dwie pozostałe rundy były dość wyrównane, tempo drastycznie spadło. Celniejszy i agresywniejszy Shogun obie rundy wygrał i powtórzył wyczyn z Pride.

Stefan Struve – przyznam, jestem pod wrażeniem. Mądry gameplan, unikanie ciosów, ofensywnie bez zarzutu – brawo.  Był wyraźnie szybszy od Minitauro co można było zauważyć po lewym prostym jakim kąsał legendarnego Brazylijczyka.  Zdecydowana wygrana Holendra może być zwrotem w jego karierze. Widać progres u tego doświadczonego lecz dalej młodego zawodnika.

Antonio Silva – spory comeback. Po pierwszej słabej rundzie gdzie pozwolił na dominację przeciwnika która mogła skończyć pojedynek wrócił w drugiej odsłonie i po niespełna minucie ubił pod siatką Soę Paleleia. Cios jak widac pozostał, mimo iż Big Foot notuje spory regres to jak widać umiejętności na Australijczyka starczyło.

Claudia Gadelha – wyglądało to jakby starsza siostra biła tę młodszą. Walka zupełnie bez historii, Aguilar zapomniała do oktagonu wnieść gameplanu. Claudia od początku do końca pojedynku kontrolowała walkę, Była lepsza w stójce gdzie trafiła około setką ciosów ustanawiając swój życiowy rekord, zapasach – obalając kilkukrotnie Amerykankę oraz grapplingu próbując poddać zza pleców Aguilar. Po walce nie zabrakło tego co Brazylijka robi od dawna – wyzwania na pojedynek aktualną mistrzynię.

Bez tytułu

Beth Correia – walcząc z Rondą zawsze jesteś na straconej pozycji. Beth poszła na wymianę, bo tylko w taki sposób mogła coś ugrać, Nie udało się, walka potrwała tyle co ostatnie walki Rondy – około pół minuty. Gameplan był dobry, wykonanie już złe. Nie wróże Brazylijce kolejnej walki o pas, zginie w czeluściach dywizji.

Antonio Rogerio Nogueira – to nie była noc braci Nogueira. Młodszy z braci takze poległ przez decyzje. Po pierwszej szalonej rundzie gdzie miał na tacy Shoguna, zaprzestał ataków, zabrakło agresji a takze trochę tlenu co przyczyniło sie do porazki w 2 i 3 rundzie. „Mały Nog” nie wyglądał jednak źle, prezentował się dobrze. Zabrakło niewiele.

Antonio Rodrigo Nogueira – z wielkim żalem daję minusa. Ta dyspozycja ciekawiła mnie najbardziej. Uwielbiam legendy, bohaterów na których uczyłem się MMA, dlatego tak też trudno napisać to. Nogueira wyglądał fatalnie. Powolny, słaby motorycznie, kondycyjnie, siłowo. Struve każdym ciosem wstrząsał Brazylijczykiem który kilkukrotnie ratował się rozpaczliwym klinczem. Smutno patrzeć na to jak zniszczony jest BigNog.

Soa Palelei – kondycja na 4 minuty to za mało by nawiązać walkę z zawodnikami którzy walczyli o pas. Palelei jeśli nie ubije szybko to przegrywa. tutaj też go to zgubiło. Dominował, spuchł i poległ. Tak w skrócie można opisać to starcie. Palelei w takiej formie mógłby być łakomym kąskiem dla naszego Daniela.

Jessica Aguilar – be pomysłu, gameplanu, narożnika. Aguilar przeszła obok walki łatwo dając sobie narzucić styl walki. Brakło ofensywy, zapasów. Niegdyś numer 1 na świecie nie pokazał za wiele, kategoria ewoluowała, Amerykanka zaś została w miejscu.

 

Zdjecie: FOX Sports