Napędzony szaleństwem Davey Grant może i zadowolił fanów efektownością występów, ale ostateczny rezultat jest pozytywny dla Daniela Marcosa.

Runda 1:

Grant zaczął od ostrożnych kopnięć. Panowie stosowali dużo przyruchów. Z czasem do głosy doszły pięści. Bili coraz obszerniej i bez kalkulacji. Mimo wszystko na próżno było szukać celnych akcji poza niskimi kopnięciami. „Dangerous” próbował wejść z szaloną akcją pokroju latającego kolana.

Runda 2:

Marcos starał się zainicjować ataki. Ciężko szło mu skrócenie dystansu na dłużej. Katował wykroczną nogę. Brytyjczyk wydłużał kombinacje. Doszło do kopnięcia w krocze. Grant był w stanie kontynuować pojedynek. Otworzył się. Musiał przyjmować coraz więcej uderzeń.

Runda 3:

„Dangerous” narzucił szaleńcze tempo. Atakował pod różnymi kątami. Poszukał sprowadzenia. Rywal był niewzruszony. Krył się za gardą. Nie potrafił ulokować tylu ciosów, co wcześniej. Walczył bardzo oszczędnie. Zaskakująco obalił, ale tylko na chwilę.

Sędziowie zadecydowali o niejednogłośnej wygranej Marcosa: (28-29, 29-28, 29-28).

Zobacz również: UFC London – wyniki gali z udziałem Tybury [NA ŻYWO]