Choć wielu fanów mocno trzymało kciuki za Nate’a Diaza, ten nie był w stanie rozpracować topowego fightera dywizji półśredniej – Leona Edwardsa, ostatecznie jednogłośnie przegrywając na kartach sędziowskich. Pomimo porażki, Amerykanin nie czuje się gorszym zawodnikiem, o czym opowiedział na konferencji prasowej tuż po zakończonym wydarzeniu. 

Zobacz także: UFC 263: Leon Edwards jednogłośnie pokonał Nate’a Diaza

Nate Diaz (20-13) miał pierwotnie skrzyżować rękawice z Leonem Edwardsem (19-3) na gali z numerem 292. Kontuzja, której zawodnik ze Stockton nabawił się podczas przygotowań uniemożliwiła mu jednak przystąpienie do batalii w tym terminie, co zmusiło szefostwo organizacji do przeniesienia jej. 36-latek zdradził teraz nieco szczegółów, dotyczących tego urazu.

Rozciąłem się na treningu, dlatego musieliśmy przełożyć walkę o miesiąc. W pewnym sensie straciłem motywację do ciężkiego treningu, więc trochę ociągałem się, oczekując na tę wojnę. To on wygrał, ale niezależnie od tego, czuję się lepszym zawodnikiem. 

Nie żywię do niego żadnej urazy. Jeśli mam zamiar walczyć, to dlaczego nie z czołowymi fighterami? Chciałbym, żeby to poszło po mojej myśli, ale trudno – wszystko jest w porządku. 

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Zawodnicy mierzyli się na dystansie pięciu rund, gdzie oczywiście lepszy okazał się Edwards. Diaz zasugerował jednak, iż jeżeli starcie to potrwałoby nieco dłużej – mogłoby się zakończyć na jego korzyść.

Ten pojedynek był już skończony. W prawdziwej walce, w prawdziwym świecie, to koniec. Więc tak… on już lunatykował.

Przegrana na UFC 263 była dla młodszego z braci Diaz drugą z kolei – wcześniej musiał uznać wyższość Jorge Masvidala (35-15). Na ten moment nie ma na celowniku żadnego potencjalnego rywala, aczkolwiek stanowczo podkreślił, że ma zamiar powrócić do oktagonu w przeciągu trzech/czterech najbliższych miesięcy.

Źródło: YouTube/UFC – Ultimate Fighting Championship