Mniej znana szerokiej publiczności MMA, partnerka Jana Błachowicza, zdolna menadżerka. Zapytaliśmy Dorotę Jurkowską o życie prywatne i zawodowe. O to co udało się nam dowiedzieć.

  • Jesteś partnerką Janka Błachowicza i zarazem jego menadżerem, powiedz, która rola jest trudniejsza i dlaczego?

Trudniej jest być partnerką Janka. W sprawach biznesowych dogadujemy się bardzo dobrze. Jan mi ufa. Dzięki temu wszystko, co powiem, on od razu realizuje. W życiu osobistym już tak natomiast nie jest. Mogę mu mówić 50 razy o tym, żeby na przykład wyniósł śmieci, a mu się nie chce (śmiech). W życiu osobistym Janek często jest leniwy , ale nie jest taki z natury, tylko wykorzystuje sytuację. Denerwuje mnie to, bo jestem energiczną osobą, żyjącą na wysokich obrotach. Rozumiem, kiedy Janek jest w trakcie cyklu przygotowawczego do walki, wtedy biorę wszystko na moją głowę. Wtedy się nie denerwuję i pozwalam mu zajmować się tylko treningiem. Ale Janek poza czasem przygotowań też się tak zachowuje i to mnie już wyprowadza z równowagi (śmiech).

  • Czy zanim związałaś się z Jankiem, upatrywałaś swoją przyszłość w sportach walki i czy kiedykolwiek próbowałaś sama, że tak powiem „walczyć”?

U mnie było trochę inaczej. Zanim byłam z Jankiem, już od dawna siedziałam w świecie sportów walki. Trzeba pamiętać, że jestem siostrą Łukasza Jurkowskiego i w moim domu odkąd pamiętam były sporty walki. Całą rodziną jeździliśmy dopingować „Jurasa” na zawodach taekwondo, więc sport był zawsze wkoło mnie. Nigdy nie miała czasu sama się bić, bo od 10 roku życia uprawiałam zawodowo taniec latynoamerykański, więc daleko było mi na matę.

  • Partnerka znanego sportowca to sytuacja bycia z kimś w dużej mierze na odległość… jak sobie z tym radzisz?

Zacznijmy od tego, że nie musimy zbyt często żyć z Jankiem na odległość. Kiedy już się nam zdarza rozstać na jakiś czas, to nie odczuwam braku Janka. Gdy on wyjeżdża na obozy czy musi gdzieś załatwić inne sprawy związane z walką, mam swoją robotę na miejscu. Oczywiście, jesteśmy też cały czas na łączach. To, że nie jesteśmy ze sobą 24 godziny na dobę przez cały rok, działa tylko na plus (śmiech). Ja sobie trochę odpocznę od Janka, a on ode mnie. Zatęsknimy za sobą i życie nie staje się monotonne. Jesteśmy zgrani i życiowo, i biznesowo – to jest najważniejsze. Nigdy się nie nudzimy, zawsze coś się dzieje. Kiedy Janka nie ma, mam swoje sprawy związane z pracą menadżera i galami KSW.

  • Janek i Twój brat to osoby obecnie już bardzo rozpoznawalne, czy zdarza Ci się, że i Ciebie obcy ludzie rozpoznają na ulicach, coś mówiąc lub inaczej to okazując?

To się zdarza niezwykle sporadycznie. Mogę z głowy przywołać jedną anegdotę związaną z tym tematem. Kiedyś na gali, na której Janek był gościem specjalnym, pewna dziewczyna krążyła za mną przez cały wieczór, aż w końcu złapała mnie przy toalecie i poprosiła o zdjęcie ze mną (śmiech). Ale to są naprawdę sporadyczne sytuacje i często wiążą się ze słowami: „To jest chyba siostra Jurasa”.

  • Inteligentna, młoda i piękna, ale jaka jeszcze…. czy jesteś osobą wierzącą? Jakie wartości w życiu cenisz? Co lubisz a co nie, czyli jaką osobą jesteś?

Nie lubię pisać o sobie, a już szczególnie o moich prywatnych sprawach. Uznajmy zatem, że jestem inteligentna, młoda, piękna i na tym poprzestańmy (śmiech).

  • Powiedz jak Tobie jako menadżerowi współpracuje się z UFC, jacy ludzie tam pracują, jak oceniasz ich poziom zawodowy?

Z perspektywy menadżerem i pracownika KSW, mogę powiedzieć na pewno, że przy UFC pracuje cztery razy więcej ludzi. Wiadomo, że jest tak z powodu ilości gal, które organizuje ta firma. Nie widzę jednak dużych różnic w sposobie zachowywania się ludzi czy formy ich pracy w stosunku np. do KSW. Jedyne, co rzuca się w oczy, to właśnie liczba osób. Jestem bardzo kontaktową osobą, więc współpracuje mi się z nimi świetnie. Nie mam problemu z kontaktem mailowym czy telefonicznym. Sama zajmuje się w KSW zawodnikami przed i w trakcie gali, więc wiem, jak ważnym jest dotrzymywanie terminów, przesyłanie materiałów itp. Myślę, że stąd nasza współpraca z UFC wygląda wzorowo. Robię to, czego ode mnie oczekują i wiem, że jestem za to ceniona.

  • Mało widać Cię w mediach, brakuje wywiadów… czy jest to celowe i czy wynik braku większego zainteresowania mediów Twoją osobą?

Wychodzę z założenia, że praca menadżera sportowego, czy też w innej dziedzinie biznesu, polega na byciu w cieniu. Twoja praca ma być widoczna w danym produkcie, czyli w moim wypadku w ilości sponsorów, zainteresowaniu mediów i organizacji, załatwianiu sprawnie całej strefy biurokratycznej i w efekcie końcowym – zadowoleniu mojego podopiecznego. Jeżeli miałabym udzielać się medialnie, to zrobiłabym to tylko, jeśli istniałaby realna korzyść dla moich podopiecznych lub gali – w wypadku współpracy z KSW. Jest mi niezmiernie miło, kiedy ktoś prosi mnie o udzielenie wywiadu lub zaprasza do studia, ale wszystko trzeba robić z umiarem i w zgodzie ze sobą. Nie mam parcia na szkło.

  • Wiem, że macie dużego psiaka… pewnie wymaga poświęcania mu dużo czasu, jak godzisz to aktywnością zawodową?

Obecnie mamy dwa psy. Dwa lata temu zaadoptowaliśmy kundelka. Jest to suczka o imieniu Mila. Doskonały podział czasu pomiędzy życie zawodowe a obowiązki domowe jest kwestią podstawową i drogą do sukcesu. Nie zawsze jest idealnie, ale wtedy znajdujemy kogoś, kto pomaga nam się zaopiekować pieskami, kiedy musimy gdzieś wspólnie wyjechać. Uwielbiamy życie z naszymi psiakami, ostatnio zaczęliśmy ich tresurę. Dzięki psom zawsze mamy motywację, żeby wyjść z domu, przejść się po fajnych terenach. Ostatnio, dzięki naszym spacerom z psami, odkryliśmy siedlisko bobrów niedaleko naszego mieszkania. Gdyby nie psiaki, pewnie nigdy byśmy nie wiedzieli, że koło nas są bobry (śmiech).

  • Na koniec jeszcze jedno pytanie… narzeczeństwo narzeczeństwem a kiedy Jan i Dorota powiedzą sakramentalne „tak”?

Nie jesteśmy narzeczeństwem. Jest nam dobrze tak, jak jest. Mamy teraz inne priorytety.

Dziękuję i pozdrawiam! Liczę na wasze wsparcie podczas gali UFC w Krakowie, która zbliża się wielkimi krokami!

Oczywiście. Dziękuje serdecznie za wywiad.

(Foto: Michał Biel)