Walka Hardy – Sosoli była czarną owcą, jeśli chodzi o widowiskowość gali UFC on ESPN 6. Panowie oszczędzili fajerwerków.

Amerykanin od początku do końca przyszedł na szermierkę pięściarską, a jak to miał w zwyczaju – na szybką egzekucję. Obdarzony dużo gorszymi warunkami fizycznymi rywal dążył do zwarcia. Po każdym skróceniu dystansu „The Prince of War” odskakiwał na znaczną odległość.

Kuriozum pojedynku poszybowało w górę, kiedy po drugiej rundzie Greg poprosił osobę z narożnika o podanie inhalatora. Zmieszany sekundant zapytał, czy taki medykament jest dozwolony. Zawodnik zapewnił, że tak. Na swoje nieszczęście się mylił.

Początkowo nawet menager zapewniał o zgodności z zasadami:

„Zostawcie Grega w spokoju. Ma pozwolenie, żeby tego używać. Znamy zasady. Dziękuję Wam bardzo!”

Po wydarzeniu wynik starcia z pierwotnej wygranej na punkty zmieniono na „niedobytą”.

Hardy komentuje sprawę następująco:

Byłem w klatce, z trenerem zapytaliśmy komisję, czy nie ma przeciwwskazań do użycia inhalatora i potwierdzili, więc go zażyłem. Nadal jestem nowy w tym sporcie. Zrobiłem to, co zawsze – zapytałem o pozwolenie.

Zobacz również: UFC on ESPN 6 w Bostonie – wyniki. Dominick Reyes dalej w grze o najwyższe laury.

źródło: twitter