Jak już pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku, zawodniczka MMA podjęła się „uciszenia” trolla, który w internecie głosił szowinistyczną teorię o tym, iż żadna trenująca kobieta nie jest w stanie zagrozić jakiemukolwiek mężczyźnie i zawsze z nim przegra w bezpośredniej konfrontacji.

Słowa tego pewnego siebie męskiego osobnika, Kristophera Zylinskiego, najpierw rozwścieczyły środowisko kobiecych sztuk walki, aby w rezultacie doprowadzić do zorganizowania starcia między trenującą panią z autorem odważnych teorii.

Jako pierwsza chętna do walki z Zylinskim zgłosiła się Anna Dempster.

Zobacz także: Zawodniczka zmierzy się z mężczyzną, który naśmiewa się z kobiecego MMA w internecie

Ostatecznie jednak żeńską stronę sceny MMA reprezentowała Tara LaRosa. O dziwo, internetowy krzykacz przyjął wyzwanie i pojawił się w umówionym terminie i miejscu, aby zawalczyć z kobietą.

Pierwsze starcie zaplanowano na 6 stycznia, ale w tym dniu pojawili się na miejscu policjanci i przedstawiciele Komisji Zdrowia, którzy zakazali walki. Projekt zszedł zatem do podziemia i dopiero po fakcie opublikowano nagranie z tego pojedynku:

Zgodnie z przewidywaniami, mężczyzna od razu ostro zaatakował i swoją tężyzną fizyczną próbował zdominować zawodniczkę. Ta jednak, zaprawiona w bojach, pozwoliła mu się „wypompować” z sił i gdy wyczuła, że słabnie, zaczęła parterowe tortury, aby zakończyć pojedynek dźwignią na rękę.

Trzeba przyznać, że Zylinski okazał się dużo bardziej sympatycznym gościem, niż się spodziewano. Po fali hejtu za seksistowskie uwagi, jakie wypisywał w sieci, spodziewaliśmy się prawdziwego trolla, a tymczasem na nagraniu widzimy kogoś, kto potrafi przyznać się do błędu i oddać szacunek przeciwniczce.

Bardzo dobra lekcja pokory!

 

źródło: facebook