Yorgan De Castro vs. Greg Hardy to bardzo ciekawie zapowiadające się zestawienie w wadze ciężkiej na UFC 249. Do trzech razy sztuka, chciałoby się powiedzieć. Po odwołaniu marcowej UFC on ESPN 8 obaj zawodnicy po raz kolejny byli wpisani na walkę 18 kwietnia, ale i ta gala się nie odbyła. De Castro nie wydawał się zaskoczony, że wydarzenie nie doszło do skutku i choć teraz wiary ma więcej – wciąż dzieli się swoimi wątpliwościami.

Osobiście nie wydaje mi się, że na tym etapie coś jeszcze może pójść nie tak i Dana White będzie musiał zwinąć interes w maju – pełna karta walk, przyjazne nastawienie stanu Floryda do sportu, wsparcie środowisk medycznych, akceptacja zawodników, coraz lepsze nastroje społeczne. Powoli przekonuje się do tego również De Castro, który przyznaje, że wygląda to na pewno dużo bardziej obiecująco niż w przypadku planów kwietniowej imprezy.

Czekam, kiedy obudzimy się i powiedzą, że walka zostaje odwołana. Tym razem jestem jednak zdecydowanie bardziej pewny – powiedzmy na 99%, bo wszyscy są już na pokładzie. Wierzę, że tym razem to się stanie. Już zaplanowaliśmy bilety na samolot. Ostatnim razem nie mieliśmy lotu aż do ostatniej chwili. Teraz wszystko jest zaplanowane już od zeszłego tygodnia.  

Po przełożeniu poprzedniej gali na czas nieokreślony, De Castro nie spodziewał się, że skuteczny ruch ze strony UFC wyjdzie tak szybko, czyli zaledwie 3 tygodnie później. Cały czas jednak pozostawał w trybie przygotowań do walki.

[Dana White] powiedział, że poświęci kilka dni na sen i odpoczynek i że wszystko zostaje odwołane. Nie sądziłem, że w najbliższym czasie będziemy walczyć. Zaskoczyło mnie to. […] Trzeba trenować tak, jakbyśmy mieli walczyć, bo jeśli tego nie zrobię, a walka jednak dojdzie do skutku, będę tego żałował. Trenuję, jakbym miał walczyć 9 maja. Jeśli mogą zorganizować to w bezpieczny sposób, jestem zaszczycony byciem częścią tego. 

De Castro pozytywnie ocenia komunikację z UFC w kontekście logistyki i powziętych środków bezpieczeństwa. Z jego wypowiedzi jednak można wywnioskować, że jest jednym z tych fighterów, którzy wyrażają zaniepokojenie związane z walką podczas pandemii koronawirusa, ale przede wszystkim rozumie charakter swojej pracy i wie, co musi robić, aby zapewnić byt rodzinie. Jeśli zagłębicie się nieco w jego historię, przekonacie się, że jest bardzo zmotywowany na sukces w UFC, chyba głównie dlatego, że wyszedł z biedoty do wielkiego świata, wie, o jakie życie walczy i do jakiego życia wracać nie chce, a takie aspekty też często mają swoje znacznie i to nie tylko w filmach. Nie wiem jak Wy, ja lubię underdogów.

Każdy argument przemawiający za nim w klatce może okazać mu się bardzo potrzebny, bo zdecydowanie nie będzie faworytem tego starcia. Mimo że w debiucie w organizacji zaprezentował się perfekcyjnie, brutalnie nokautując Justina Tafę na UFC 243, rekord na Sherdogu (6-0) jest po jego stronie, to jego przeciwnik, były gracz ligi NFL będzie prawdopodobnie dużo lepiej poruszał się w oktagonie, próbował wykorzystać znaczną różnicę w zasięgu, szybkości, kondycji (przyzwyczajenie do dużej intensywności treningu, eksploatacji organizmu, szybkiej regeneracji oraz silny mental z footballu skutecznie przenosi póki co do klatki – bilans 5-2). Hardy potrafił w 2019 r. bez problemu wziąć 5 walk, a w poprzednim sporcie grać na najwyższym poziomie co tydzień, więc ciekawe, jak na takiego zapaleńca podziałała kwarantanna? Zasiedział się, czy przeciwnie – głodny walki i żądny zwycięstwa po ostatnich dwóch starciach (przegrana na punkty z Volkovem i No Contest po użyciu inhalatora, mimo wypunktowania Sosoli) wjedzie jak zły do klatki? Pomijając argumenty czysto sportowe, problemem przy typowaniu walk jest niewątpliwie niewiedza, jak zastane warunki odbiją się na poziomie przygotowania poszczególnych zawodników.

A jeśli chcecie się pobawić w obstawianie walk, to pamiętajcie, że:

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Źródło: www.thescore.com