Obecny tymczasowy mistrz królewskiej kategorii – Tom Aspinall – ma dość sytuacji, w której się znalazł. Uważa, że należy mu się walka o pełnoprawne trofeum. Przy okazji oberwało się także Stipe Miocicowi.

W listopadzie, na UFC 295, byliśmy świadkami konfrontacji na szczycie wagi ciężkiej. Tom Aspinall (14-3) skrzyżował rękawice z Sergeiem Pavlovichem (18-2) i nie dając mu szans, posłał go na matę już w inauguracynej rundzie. Dzięki tej wygranej sięgnął po tymczasowy pas.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Momentalnie po wygranej zwrócił się o pojedynek do regularnego mistrza Jona Jonesa (27-1). Sam Amerykanin, jak i przedstawiciele organizacji zdają się być natomiast obecnie bardziej zainteresowani zestawieniem go ze Stipe Miociciem (20-4).

Gdzie jednak w tym wszystkim jest miejsce dla Aspinalla? Cóż, Anglik uważa, iż to co się aktualnie dzieje jest zdecydowanie nie fair w stosunku do jego osoby. Posiadanie tymczasowego trofeum powinno być bowiem jednoznaczne z pierwszeństwem do walki o pełnoprawny pas.

„Ostatnim razem, gdy Stipe walczył i wygrał, GTA: San Andreas właśnie ukazało się na PS 2. Teraz będzie walczył o niekwestionowany tytuł wagi ciężkiej. Przede mną, który jestem tymczasowym mistrzem, aktywnym zawodnikiem, obecnie zajmującym pierwsze miejsce na świecie. To mnie bardzo denerwuje.

„Stipe to jeden z moich ulubieńców. Wielki szacunek dla niego, jego rekord jest znacznie lepszy od mojego. Ale w UFC nigdy o to nie chodziło. Ważne jest, kto obecnie jest najlepszy. Wierzę, że to ja i chciałbym móc to udowodnić.”

Zobacz także: Aspinall ma na oku rywala – nie chce już walki z Jonesem?

Źródło: X/Tom Aspinall, fot. Chris Unger/Zuffa LLC, Josh Hedges/Zuffa LLC