Chris Weidman twierdzi, że byłby bardzo niewygodnym przeciwnikiem dla Israela Adesanyi i bardzo chciałby otrzymać szansę, aby móc to udowodnić.

Chris Weidman (15-5) swój ostatni pojedynek stoczył na gali UFC Fight Night 174, gdzie pokonał Omariego Akhmedova (21-5). Dzięki temu zwycięstwu Amerykanin przerwał swoją passę dwóch porażek z rzędu. Po tej walce „The All-American” powiedział, że będzie dążył do kolejnej walki o tytuł, ponieważ wie, iż byłby niewygodnym przeciwnikiem dla Israela Adesanyi (20-1) i uważa, że zwycięstwo Jana Błachowicza (28-8) nad Nigeryjczykiem jest tego dowodem.

Widząc tę walkę, widząc jak silny facet był w stanie go przechytrzyć i obalić, to zdecydowanie potwierdziło moje myśli, które miałem na temat tej walki. Powiedziawszy, mam trochę pracy do wykonania. Nie oczekuję, że będę walczył z Adesanyą w następnej walce. Wiem jednak, że jestem dla niego niewygodnym przeciwnikiem i kiedy będę w stanie udowodnić to wszystkim, ludzie będą chcieli to zobaczyć.

Weidman uważa, że jest realistą i wie, że gdyby mistrzem był Yoel Romero (13-5), to byłby to dla niego zły pojedynek ze względu na jego siłę i solidne zapasy. Adesanya natomiast jest znany jako wybitny stójkowicz, więc Weidman spodziewa się, iż byłby w stanie obalać go do woli, tak jak to robił Błachowicz.

Pomimo, iż Weidman uważa, że byłby niewygodnym rywalem dla Adesanyi, to zdaje sobie sprawę z tego, że musi zapracować na walkę o tytuł. Były mistrz liczy, że na UFC 261 pokona Uriaha Halla (16-9), a potem wygra jeszcze jeden pojedynek i zapracuje na walkę o pas.

Zobacz także: Nie wystąpił, a zarobił – UFC wypłaciło Klose’owi pieniądze za anulowane starcie ze Stephensem

źródło: bjpenn.com