Pojedynek pomiędzy dwoma mistrzami UFC zawsze budzi wiele emocji. Obecnie bardzo dużo mówi się o zbliżającej się wielkimi krokami walce pomiędzy Janem Błachowiczem oraz Israelem Adesanyą.

Pomimo tego, iż były, podwójny czempion UFC – Daniel Cormier (22-3) zostawił już rękawice w klatce, wciąż jest na bieżąco ze sprawami związanymi z wszechstylową walką wręcz. A to dlatego, że aktualnie skupia się mocno komentowaniu przede wszystkim wydarzeń amerykańskiego giganta. Ze względu na to, że Amerykanin wielokrotnie negatywnie wypowiadał się o naszym rodaku, Janie Błachowiczu (27-8), a ten nigdy nie potrafił przejść obok tego obojętnie, ich relacje – delikatnie mówiąc – nie są najlepsze.

Wcześniejsze różnice zdań nie powodują jednak, iż „DC” nie potrafi obiektywnie spojrzeć na nadchodzący pojedynek zawodnika pochodzącego z kraju nad Wisłą z czempionem, przechodzącym z niższej dywizji, Israelem Adesanyą (20-0).

Według mnie Jan Błachowicz dokonał ogromnego progresu. (…) Wiem, że nie będzie tak szybki, jak Adesanya, ale człowieku, on uderza naprawdę mocno. Gdy trafia, porządnie rani ludzi. Izzy zdecydowanie musi trzymać się od niego z daleka.

Różnica kilogramów oczywiście wpływa na szybkość poruszania się wewnątrz oktagonu. Siła ciosu – o której mówi Cormier – leży jednak po stronie Polaka, o czym boleśnie przekonało się trzech z czterech jego ostatnich przeciwników.

Na różnicę siły zawodników występujących w innych dywizjach, uwagę zwracał także Jiri Prochazka (27-3-1), który najzwyczajniej w świecie przestrzegał przed nią Nigeryjczyka.

Zobacz także: Jiri Prochazka przestrzega Adesanyę przed walką z Błachowiczem: „Ciosy w naszej dywizji są bardziej niebezpieczne”

Źródło: YouTube/ESPN MMA