Drugi odcinek DWCS to konfrontacje niemal wyłącznie zawodników z obu Ameryk. Mamy jednego Tadżyka, ale trenuje on w USA, więc w jego przypadku można mówić o 50/50. 

Zaryzykuję stwierdzenie, że na papierze jest to słabszy zestaw niż w pierwszym evencie. Tradycyjnie nie obyło się bez roszad na karcie. Wypadło dwóch zawodników, na których można było ostrzyć sobie zęby. Darian Weeks (5-0) nie wystąpi przez koronawirusa w swoim sztabie szkoleniowym, a Javid Basharat (10-0) przez problemy wizowe.

170 lb: Josh Quinlan (5-0) vs. Logan Urban (5-1)

Wskakujący na ostatnią chwilę Logan Urban całą karierę spędził na lokalnych mikro-galach z przeciwnikami o wątpliwych umiejętnościach. Nie można mu jednak odmówić kilku atutów. Jest w walce cierpliwy, sporą część gry opiera na kontrowaniu połączonym z dużą szybkością. Lubuje się w technikach nożnych. Mocne niskie kopnięcia, kolana, tajski klincz. Potrafi pracować zapaśniczo, ale tutaj zostawiam poprawkę na rywali, z którymi się mierzył. Niekiedy przesadnie się odsłania i sam aż prosi o kontrę. Do tego rzadko pracuje kombinacjami ciosów, wielokrotnie są to pojedyncze akcje, co na dłuższą metę nie jest atutem. Wątpliwości może budzić szczęka. Jedyna przegrana to porażka w 1. rundzie, a i na amatorstwie bywał podłączony.

Josh Quinlan podobnie jak Urban wszystkie zwycięstwa odniósł przed czasem. W klatce prezentuje większą ofensywę i brutalność od rywala. Od pierwszych sekund zdarza się, że mocno rusza i wywiera presję. Trzeba zwrócić uwagę na potężne lowkicki Josha. Kolokwialnie mówiąc zarąbał nimi Joe Boerschiga (6-4). Wyprowadzał kombinację pięściarską i mocarne niskie, ponowienie niskiego, Joe się odgryzł i kolejne niskie. Dało się odczuć na bazie odgłosu po kopnięciu, że soczyście wchodzi. W przeciwieństwie do Logana dba o defensywę, wysoko trzyma ręce, ale też zdarzało się, że odsłaniał korpus czy zbierał mocne bomby. Ma jednak twardszą szczękę i nie boi się pójść na wymianę sierpów. To co można wykorzystać walcząc przeciw Joshowi to mobilność. Nie jest on tytanem jeżeli chodzi o pracę nóg. Porusza się dość jednostajnie i potencjalne punktowanie go czy obskakiwanie z pojedynczymi ciosami może być dobrą receptą.

Logan Urban w tej walce powinien poszukać parteru, sprawdzić defensywę Quinlana, bo polując na jedną kontrę z takim sprawnym uderzaczem może zostać mocno porozbijany, a wydaje się, że idąc cios za cios to Urban prędzej padnie na deski.

185 lb: Chidi Njokuani (19-7) vs. Mario Sousa (12-1)

Drugie podejście Mario Sousy do DWCS. Nie ma się co dziwić, że za pierwszym razem nie dostał kontraktu. Potwornie nudna walka z Mariuszem Ksiazkiewiczem (8-1), gdzie Sousa wypunktował oponenta pracą z dołu, na kolana nikogo nie rzuciła.
Szczerze powiedziawszy mimo dobrze wyglądającego rekordu Brazylijczyk naprawdę nie przekonuje. Ma fatalną obronę przed obaleniami, ale też nisko trzyma ręce w stójce. Potrafi mocno nacierać od początku walki, pracować front-kickami. Tak jak z Kanadyjczykiem dobrze walczy z pleców, ma smykałkę do poddań. Wszystko to jest jednak kompletnie nieprzekonywujące, taka poprawność z dużą liczbą luk.

Luki te powinien uwypuklić bardzo doświadczony Chidi Njokuani, który został jakiś czas temu zwolniony z Bellatora mimo porażek ze ścisłą czołówką i ogólnego bilansu 5-3. Uważam to za spore niedopatrzenie organizacji Scotta Cokera, gdyż Njokuani to mocny zawodnik, a porażki z Salterem czy Koreshkovem wielką ujmą nie są. Pokonywał m.in Andre Fialho (12-3), Maxa Griffina (18-8). To świetny, atletyczny kickbokser z bardzo dużym repertuarem akcji. Tajski klincz, kolana, łokcie, wiele ciosów bitych z różnorodnych kątów. Łącząc to z lekkością na nogach, masą kiwek i przyruchów, szybkością powinien być kompletnie nieuchwytny dla surowego Brazylijczyka. Asem w rękawie może być kopnięcie lewą nogą na wątrobę, którym już straszył podczas swojej kariery.

Dużo większe doświadczenie, mocniejsze nazwiska w rekordzie, a przede wszystkim różnica umiejętności przeważą na korzyść Njokuaniego, który swobodnie może to wygrać przed czasem. Uchyloną furtkę zostawiam na nienajlepsze zapasy Amerykanina i stojącą na poprawnym poziomie kontrolę Brazylijczyka, ale za najpewniejszy przebieg walki uznaję ten, w którym nieuchwytny Njokuani bezlitośnie rozbija Sousę miksując uderzenia z kopnięciami, trzymając dystans.

135 lb: Saimon Oliveira (17-3) vs. Jose Alday (14-5-1)

Tutaj zastępstwem za Javida Basharata jest były mistrz Combate – Jose Alday.

Konfrontacja zapowiada się na zderzenie grapplera w osobie Saimona z przekrojowym zawodnikiem ukierunkowanym na utrzymanie walki w obszarze kickbokserskim Jose Aldayem. Oliveira może i ma większy arsenał w stójce, bo Alday pracuje głównie pojedynczymi ciosami, ale za to jest dużo bardziej nieostrożny, ciosy są wyprowadzanie na aferę i pochłaniają masę energii. Bywa też przewidywalny, powtarzalny w swoich natarciach. Specjalnością Brazylijczyka są poddania gilotynowe. Alday przez takie poddanie nigdy nie przegrał, ale strzec należy się również trójkątów czy innych technik.  José bije ciosy bardzo zróżnicowanie, ale niestety dużo tych ciosów to pojedyncze uderzenia. Trochę casus Logana Urbana. Zarówno ciosy proste, jaby jak i kopnięcia na wszystkich wysokościach, podbródkowe są technicznie dobrze wykonywane, lecz brakuje połączenia ich w jedną kombinację, aby bardziej zaszachować przeciwnika. Alday średnio radzi sobie z wywieraną na nim presją, ma problemy, gdy musi opierać ciężar na nodze zakrocznej. Paradoksalnie tylko dla tej walki oszczędność Aldaya w zasypywaniu rywala ciosami może okazać się zbawienna. Saimon napierając z mocnymi akcjami może się pompować, podczas gdy Meksykanin będzie trafiał poszczególne uderzenia i tym samym go punktował.

125 lb: Bruno Korea (12-3-1) vs. Carlos Vergara (8-2-1)

Bruno Korea miał już swój epizodzik w UFC. Stoczył jeden pojedynek z Matheusem Nicolau (16-2-1), który w trzeciej rundzie poddał go japońskim krawatem. Teraz po nabraniu doświadczenia m.in na Titan FC, Future FC czy Taura MMA ponownie próbuje się dostać do najmocniejszej organizacji świata. Zmierzy się on z byłym mistrzem Fury FC Carlosem Vergarą. Więcej argumentów za zwycięstwem zdaje się przemawiać na korzyść Brazylijczyka. Jest szybszy, może mieszać płaszczyzny, bo będzie miał po swojej stronie przewagę zarówno zapaśniczą jak i przede wszystkim parterową. Vergara to jak na dywizję muszą król nokautu. 5 z 8 wygranych odniósł ciosami. Jest eksplozywny i w tym musi upatrywać swojej szansy z dużo lepiej poukładanym Koreą. Ewentualnie dać się wystrzelać Brazylijczykowi, który miewa problemy kondycyjne. Korea może długimi fragmentami kontrolować lub nawet poddać Vergarę, ale musi być czujny w każdej sekundzie walki, gdyż Carlos niejednokrotnie już ubijał oponentów w późniejszych fazach pojedynku.

135 lb: Muin Gafurov (17-3) vs. Chad Anheliger (10-5)

Tutaj krótko, ponieważ uważam ten pojedynek za missmatch. Anheliger zrobił duże postępy, bo od bilansu 2-5 wygrał wszystkie 8 starć z zawodnikami o różnym poziomie, ale nigdy nie mierzył się z kimś pokroju Tadżyka. Gafurov toczył wiele walk na ONE Championship, dawał konkurencyjne pojedynki m.in z wybitnym Johnem Linekerem (34-9). Niezwykle agresywny, z dużą gamą uderzeń, całkiem przyzwoitymi zapasami ofensywnymi i doskonałą obroną przed poddaniami Gafurov nie powinien mieć większych problemów z obalaniem Anheligera, który z pleców niewiele potrafi. Muin jest twardy, więc nie powinien też obawiać się wymian z Kanadyjczykiem. Stójka Chada jest przyzwoita, ale nie uważam, aby był gotowy na UFC i Gafurov powinien mu to udowodnić, wygrywając każdą z rund na kartach sędziowskich.